środa, 6 sierpnia 2014

Epilog

ważna notatka pod rozdziałem

Z czasem zaczynamy patrzeć na życie z pewnej perspektywy. Jesteśmy starsi, stajemy się odpowiedzialni już nie tylko za nasze życie. Kiedy pojawia się ta malutka istota w postaci dziecka wszystko staje się jakby inne. Patrzysz i widzisz to czego nie zauważałeś do tej pory.
- Idziemy? - zapytał Ian. Tak to jest nasz syn. Zapytacie ile już minęło? 17 lat. Odwozimy dzisiaj go do szkoły, gdzie rozpocznie swoją naukę. Mimo, że nie jest to konieczne, nie chcemy aby miał inne życie niż swoi rówieśnicy.
- Tak. Rita! - zawołałam córkę, która już po chwili była na koło mnie. Swoją urodę odziedziczyła po mnie, jednak oczy ma Zayna, tak samo jak jej brat. - Chodźcie. - otworzyłam przejście, przez które najpierw przeszedł mój syn, a następnie ja z córką. Znaleźliśmy się a dziedzińcu szkoły, gdzie zbierali się już wszyscy. Zobaczyłam Zacharego, który podszedł do nas.
- Cześć - uśmiechnęłam się i przytuliłam przyjaciela.
- Mamo, robisz mi wstyd - mruknął Ian, na co się zaśmialiśmy.
- Ty lepiej zadzwoń do ojca i zapytaj gdzie on jest. Powiedz mu, że jak nie zjawi się tu w ciągu 5 minut to przez następne 100 lat śpi na kanapie. - powiedziałam, na co syn zaśmiał się i wybrał numer do Zayna.
- Zrobisz to? - zapytał Zachary.
- Ostatnio przez 3 miesiące spał na kanapie, później go przyjęłam z wiadomych przyczyn - mrugnęłam do niego okiem na co zaczął się śmiać. Po chwili mój mąż stał już obok mnie.
- 3 sekundy przed czasem - wyszczerzył się i pocałował mnie w policzek.
- Mam do was prośbę - obydwoje spojrzeliśmy na syna - nie róbcie mi wiochy.
- Zważywszy, że ten charakterek masz po mamusi to i tak nie będę nic mówił, na temat tego jak się wyrażasz - Zayn westchnął i zaczął się rozglądać jak mniemam w poszukiwaniu naszej córki.
- Rita! - zawołał, jednak nasza córeczka, znów postanowiła pobawić się z tatusiem w chowanego. - Poszukam jej. - pokiwałam głową. Podeszli do nas nasi przyjaciele. Najpierw dołączyli Niall z Lily i ich córką Amber.
- Julka - zawołała i podbiegła do mnie rzucając się na szyję.
- Też się cieszę, że cię widzę Lily. - mruknęłam i odsunęłam od siebie kobietę. - Siema kurduplu - przywitałam się z jej mężem.
- Cześć potworze - uśmiechnął się słodko, na co przewróciłam oczami. Wszyscy się zaśmiali. Po chwili byli z nami Louis z Ruby i ich synami Kaylem oraz Paulem. Wzięłam mojego ulubionego dzieciaka na ręce i pocałowałam go w policzek na co się zarumienił. Zaśmiałam się i postawiłam go na ziemi. Następni byli Harry z Liv i bliźniakami oraz Liam z Victorią wraz z Stevenem. Cała rodzinka w komplecie.
- Wiesz, że wasze dzieci ze sobą kręcą - Olivia wskazała na Iana i Amber.
- Powiedziałam, że jak wpakuje mi Nialla do rodziny to go wydziedziczę - mruknęłam, na co wszyscy zaczęli się śmiać.
- Kłamie, powiedziała, że nie przyjdzie na ich ślub, albo będzie do końca życia się z nim użerała dla jego dobra. - objął mnie ramieniem Zayn, który pojawił się obok nas wraz z Ritą, która pobiegła do swoich ulubionych "braci" - Kayla i Marcosa z Marcio. Boże, kto tym dzieciom dawał imiona. A tak Zazza z Liv.
- No, a mój jakże wspaniały mąż stwierdził, że i tak to robię. - wzruszyłam ramionami kiedy nasi przyjaciele zaczęli się śmiać. Nadszedł czas pożegnań. Podszedł do nas Ian. Rozłożyłam ręce na co syn wtulił się w moje ciało.
- Pamiętaj, żeby za bardzo nie rozrabiać i nie zmieniać kolegów w inne rzeczy - powiedziałam, na co zaczął się śmiać.
- Będę pamiętał, kocham cię mamo.
- Ja ciebie też synu, obydwoje cię kochamy - powiedziałam kiedy poczułam dłoń męża na plecach. Dołączyła do nas Rita, która mocno przytuliła brata. Podniósł ją na rękach.
- Będziesz mnie odwiedzał? - zapytała ze łzami w oczach.
- Oczywiście kochanie, będę przyjeżdżał tak często jak się tylko da. - pocałował ją w czoło, a mi się zrobiło cieplej na sercu.
- Możesz mi coś obiecać? - zapytała.
- Co takiego?
- Nie zapomnisz o mnie kiedy najdziesz swoją ukochaną dziewczynę? - spojrzała zapłakanymi oczami prosto w jego czekoladowe tęczówki.
- Nawet tak nie myśl głuptasie, kocham cię i zawsze będziesz dla mnie najważniejsza. Pamiętasz Rita i Ian kontra reszta świata? - zapytał z uśmiechem na co tamta kiwnęła główką.
- Kocham cię  Ian.
- Ja ciebie też księżniczko - pocałował ją w nos na co ta zaczęła się śmiać. - Czas na mnie - zwrócił się do nas, a ja starałam się nie uwidoczniać moje łzy. Z marnym skutkiem. Pocałowałam syna w czubek głowy.
- Pamiętaj jesteś z Malików. - zaśmiał się Zayn i przytulił chłopaka.
- TO do czegoś zobowiązuje - wskazał na swoje ramię na którym był nasz rodzinny herb. Uśmiechnęłam się szeroko i pokiwałam głową. Po dość długich pożegnaniach patrzyliśmy jak nasz syn znika za murami Akademii.

Będąc małym dziec­kiem wpa­jają ci, że trze­ba ufać i po­magać ludziom bo na to zasługują. Zapewniają, że na wszys­tko masz czas, bo życie jest długie i będzie ta­kie jak so­bie zaplanujesz. Będąc małym dziec­kiem bez­gra­nicznie w to wie­rzysz i z uf­nością ocze­kujesz czasu do­rosłości.
Będąc do­rosłym masz żal. Żal, że zos­tałeś oszu­kany. Ludzie są poz­ba­wieni ja­kichkol­wiek skrupułów i wy­korzys­tują dru­giego człowieka. Ja­ko do­rosły nie masz cza­su dla siebie. Biegasz po­między pracą a do­mem bez chwi­li wyt­chnienia. W twoim życiu nic nie jest ta­kie jak byś tego chciał - wszys­tko to kwes­tia przy­pad­ku. Nie jes­teś za­dowo­lony... 
A czy mi­mo to pot­ra­fisz cie­szyć się ta­kim życiem ja­kie ot­rzy­małeś ? 
----------------------------------
Tak to już jest koniec, nie ma już nic
Jesteśmy wolni, możemy iść...

Mnie również jest się trudno z wami żegnać. Mam prośbę, niech każdy kto czytał to opowiadanie napisze choćby jeden pamiątkowy komentarz, chcę wiedzieć ile osób czytało tego bloga.
Płacz, smutek, żal....
Nie chcę was opuszczać ;'(






Zapraszam do innych moich blogów:

 Akademia Anioła

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 14

Ile byśmy dali za spokojne szczęśliwe życie? Poświęcamy się każdego dnia od nowa. Wierzymy, że warto. Kiedy na naszej drodze stają osoby, które potrafią obrać właściwy tor. Jestem szczęśliwa, że trafiłam na tak wspaniałych ludzi, który zaakceptowali mnie taką jaką jestem. Dzięki nim poznałam miłość mojego wiecznego życia. A mówią, że to wampiry kochają wiecznie.
Dzisiaj każdy poszedł w swoją stronę. Robi to o czym marzył, bo przecież do tego dążyliśmy do spełnienia marzeń. Ja marzyłam o akceptacji. Dostałam ją.
- O czym tak myślisz? - poczułam dłonie oplatające moją talię z dość już widocznym brzuszkiem. Jak się pewnie domyślacie jestem w ciąży. Piąty miesiąc. Dowiedziałam się zaraz po naszej "małym" babskim wieczorze.
- O wszystkim co mnie do tej pory spotkało. O ludziach, którzy dużo wnieśli do mojego życia. O marzeniach, które dzięki wam się spełniły. - uśmiechnęłam się lekko.
- O czym marzyłaś? - położył głowę na mim ramieniu.
- O akceptacji. Zawsze miałam pod górkę, nikt nie akceptował mnie, bał się. Wy to zmieniliście. Znalazłam przyjaciół, ale również moją miłość - po tych słowach poczułam delikatne pocałunki na szyi.
- Są sytuacje, na które nie mamy wpływu. Są uczucia, nad którymi nie potrafimy zapanować.
- Pięknie tu - westchnęłam i wtuliłam plecy w jego ciało. Siedzieliśmy w jaskini i obserwowaliśmy zachód słońca.
- Mam coś dla ciebie - wyszeptał. Na poduszeczce niesionej przez ptaki znajdywało się małe satynowe pudełeczko. Wzięłam je do ręki i niepewnie spojrzałam na Mulata. - Śmiało. - jego uśmiech sprawił, że odważyłam się je otworzyć. Ukazał mi się piękny pierścionek z białego złota. Na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech, a oczy zaszły łzami.
- Zayn... - nie wiedziałam co powiedzieć.
- Ciii... musisz wiedzieć, że jesteś jedyną kobietą, z którą chcę być. Przy której chcę się budzić każdego ranka i zasypiać wiedząc, że wciąż jest i zawsze będzie moja. Chcę, abyś to ty była matką moich dzieci, to ty uczyła ich szacunku do innych. Abyś patrzyła jak dorastają ze mną u boku. Żebyś mogła przeklinać cały świat, krzyczeć i płakać, a ja będę sprawiał żebyś tego nie robiła. Będę trzymał cię w ramionach i razem z tobą przeklinał świat. Razem z tobą znosić wzloty i upadki. Chcę razem z tobą pokazywać drogę naszym pociechom. Dzięki tobie właśnie odnalazłem drogę, którą powinienem podążać. To wszystko sprawia, że chcę abyś była moja już na wieki. Tak, więc czy zgodzisz się zostać panią Malik? - zapytał patrząc w moje oczy. Z moich już dawna spływały łzy, które ścierał z lekkim uśmiechem na ustach.
- Będziesz miał przejebane przez resztę życia panie Malik - zaśmialiśmy się. - Oczywiście, że zostanę panią Malik. - szeroki uśmiech zagościł na jego idealnej twarzy. Włożył pierścionek na moją dłoń i lekko ją ucałował.
- Kocham cię - szepnął w moje usta.
- Ja ciebie też, Zayn - musnęłam jego usta. Nasz pocałunek był pełen pasji i zaangażowania. Wyrażaliśmy w nim wszystkie emocje, które do siebie odczuwaliśmy. Oderwaliśmy się od siebie z wielkimi uśmiechami na twarzach.
- Ciebie też kocham - ucałował mój brzuch na co się zaśmiałam.
- Ono ciebie też - powiedziałam. Położyłam dłoń na jego policzku delikatnie zataczając kółka kciukiem.
- Co robisz?  - uśmiech nie schodził z jego twarzy. Wzruszyłam ramionami.
- Kocham cię. - lekki uśmiech wciąż widniał na mojej twarzy.
- Jestem teraz najszczęśliwszy na świecie. Mam wszystko o czym marzyłem - wspaniałą przyszłą żonę, dziecko, piękny dom z ogrodem i genialnych przyjaciół, czegóż chcieć więcej?
~*~
- Nie, ja tam nie pójdę. Boję się - powiedziałam i zdenerwowana zagryzłam wargę.
- Julka, weź się ogarnij i mnie nie denerwuj  - warknęła Lily.
- Wyjdziesz tam zabłyśniesz i będzie wszystko cacy stuk stuk - zacmokała Rubs.
- Co z Ianem? - zapytałam.
- Jest z twoją mamą. Spokojnie - Liv położyła dłoń na moim ramieniu. - Wyglądasz olśniewająco.
Miała rację. Prawie biała, jednak wciąż niebieska suknia doskonale leżała na moim ciele. Delikatne loki, w które wpięte były kwiaty zostały upięte z tyłu. Delikatny, jednak wciąż widoczny makijaż zdobił mą twarz. Biało-niebieski bukiet tkwił w mojej dłoni.
- A jeśli się rozmyślił? - zapytałam. Chwytałam się wszystkiego.
- Louis właśnie napisał, że są już na miejscu i wszyscy czekają. - wtrąciła Rubs.
- Julka kochacie się, chcecie być razem, a to tylko tego dowód. Przecież chcesz z nim być - Lil złapała mnie za dłoń.
- Ja tam nie potrzebuję komukolwiek cokolwiek udowadniać. Ważne, że my wiemy jak jest - mruknęłam.
- Julka - krzyknęły wszystkie na raz.
- No dobra, dobra. Chodźmy już - wstałam i na lekko drżących nogach ruszyłam w kierunku drzwi. Przed naszym pojazdem czekał już mój tata, ubrany w pięknie krojony smoking.
- Pięknie wyglądasz - powiedział i ucałował moja dłoń przez co na mojej twarzy pojawiły się lekkie rumieńce. - Gotowa?
- Nie bardzo - zagryzłam wargę, na co on zaczął się śmiać.
- Nie martw się, ja nie chciałem w ogóle pójść na mój ślub.
- Czyli już wiem po kim to mam. - zaśmialiśmy się i z pomocą mojego rodzica wsiadłam do karety. Pojazd ruszył, a ja z każdym kolejnym przejechanym metrem coraz bardziej zagryzałam wargę.
- Boję się - szepnęłam, tata mocniej ścisnął moja dłoń dodając mi otuchy.
-  Ja też - odszepnął, spojrzałam na niego.
- Dlaczego?
- Jesteś moją księżniczką, zasługujesz na wszystko co najlepsze. Boję się, że nie będziesz szczęśliwa, ale wierzę w waszą miłość, kochanie. - na jego twarzy już z kilkoma zmarszczki zagościł ciepły uśmiech.
- Kocham cię tato - uśmiechnęłam się.
- Wiem, maleńka. Ja ciebie też - pocałował mnie w czoło. Kareta się zatrzymała. - Zawsze jeszcze możesz zawrócić.
- Kocham go tato - powiedziałam pewnie. Uśmiechnął się. Wysiadł jako pierwszy i podał mi dłoń. Moje stopy dotknęły dróżki. Chwyciłam w dłoń bukiet, a drugą podałam tacie. Ujął ją i razem pod ramię stanęliśmy na samym początku tej małej alejki na końcu, której była miłość mojego życia.
- Spokojnie, wyobraź sobie, że jesteście tylko wy i nikt więcej. To działa, zaufaj mi. - szepnął, kiedy rozpoczęliśmy wędrówkę.
- Ufam - uśmiechnęłam się. Ostatni zakręt i stanęliśmy na samym początku prostej prowadzącej do  mojego, już niedługo, męża. Z lekkim uśmiechem na ustach pokonywałam kolejne metry do zadaszonej altanki. Stanęłam przed Zaynem i spojrzałam w jego oczy. Widząc wielką miłość byłam pewna, a całe zdenerwowanie uleciało. Oddałam bukiet Rubs, która wraz z Liv i Victorią były moimi druhnami. Lily to mój świadek, a Liam Zayna. Chwyciłam dłoń Mulata, którą lekko ucałował. Usłyszałam ciche "aww.." w wykonaniu dziewczyn. Na moją twarz wkradł się wielki uśmiech. Odwróciliśmy się i zobaczyłam osobę, która będzie udzielać nam ślubu.
~ Steven, serio? - zapytał go w myślach.
~ Kotku, a kto inny? - sarknął. Przewróciłam oczami i zaśmiałam się cicho.
- Spotkaliśmy się tu dzisiaj... - dzień, w którym stajesz się nierozłączną częścią drugiej osoby jest najpiękniejsza w całym waszym życiu. Kiedy kogoś kochasz wiesz, że nic nie jest niemożliwe. Podobno starość nie chroni przed miłością, to miłość chroni przed starością. Czujesz się zawsze młody, to właśnie miłość cie uskrzydla, sprawia, że czujesz się wartościowym człowiekiem, zdolnym do kochania, tym który zasługuje na miłość. Kochasz i jesteś kochany. Prawdziwa miłość jest wtedy kiedy w swoim mężczyźnie nie widzisz tylko ładnej buzi, czy dobrego ciała. Jest wtedy, kiedy jest twoim przyjacielem - zrozumie, wysłucha, doradzi. Jest twoim kochankiem - pożądasz i jesteś pożądana. Jest obrońcą - w jego ramionach czujesz się najbezpieczniej. Każda chwila jest warta wszystkiego, każde słowo, każdy gest zapada głęboko w pamięć. Zamykasz oczy i widzisz te wszystkie wspaniałe chwile. Patrzysz w tęczówki ukochanego i widzisz w nim cały świat, którym jesteś ty. W miłości nie można być skromnym, bo to największy skarb jaki mamy.
- Ja Julia Parks biorę sobie Ciebie Zaynie Maliku za męża i ślubuję ci... - znów patrząc w te hipnotyzujące oczy, widzę jedynie to co chcę widzieć i jeszcze więcej. Każdą komórką ciała czuję jak drży na mój dotyk, jak na jego skórze pojawiają się dreszcze kiedy tuje mój oddech na karku. Jak słucha mego głosu, jakby był jego własną melodią. Miłość do drugiej osoby jest jak narkotyk, z którego nigdy nie chcesz rezygnować.
- miłość - widzisz tych wszystkich ludzi, a czujesz jakby nikogo nie było oprócz was.
- wierność - spijasz każde słowo, jakby było twoją własną heroiną.
- szacunek - wymawiasz kolejne wartości, które już od dawna używasz.
- uczciwość - wiesz, że możesz wierzyć w każde jego słowo.
- walkę o każdy dzień - czujesz to bezpieczeństwo, które trafia prosto w twoje serce.
- przysięgam - teraz jesteś pewny wszystkiego co zostało wypowiedziane teraz i co zostanie wypowiedziane w przyszłości.
- przysięgam - słysząc to z ust ukochanej osoby czujesz rozchodzące się ciepło na sercu. Obrączki to już tylko kawałek metalu, jednak tak dla nas ważny. Słyszę szloch naszym mam i wielu innych kobiet. Sama nie płaczę, jestem szczęśliwa. Na prawdę szczęśliwa.

-------------------------------------------------------------------------
aaaaaa... za dużo miłości. Wierzycie, że przed nami już tylko epilog? Ja jakoś nie. Kolejna historia z którą się będę musiała rozstać, kolejna którą rozpocznę już istnieje.
Moja nowa historia:  Zakazane Uczucie 
A tutaj możecie poddać swojego bloga ocenie : Ocenialnia Blogów 

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 13

- Kogo proponujesz? - zostałam zapytana. Kilka dni temu zmarł dyrektor Magic School. Czas na wybór nowego. Westchnęłam.
- Zachary? - chłopak, a właściwie to mężczyzna spojrzał na mnie. - Czy uczyniłbyś ten zaszczyt i zechciał zostać nowym dyrektorem?
Spojrzał na mnie ciekawie, uśmiechnęłam się jedynie.
- Z przyjemnością - odpowiedział. Klasnęłam w dłonie uradowana.
- Wspaniale, nie wiem jak wy ale ja to mam ochotę się stąd ulotnić. W takim razie, Ciao Baby. - powiedziałam i wstałam z miejsca.
- Uważam, że na takie stanowisko jak dyrektor magicznej szkoły powinien być ktoś o znacznie większych umiejętnościach - odezwała się Susanne.
- Tak? W takim razie kogo proponujesz? - spojrzałam na nią - siebie? Cóż spójrzmy na to z innej perspektywy. - Znów usiadłam na swoim miejscu i obrzuciłam ją słodkim uśmiechem.
- Uważam, że lepiej nadam się na to stanowisko. - uniosła wysoko głowę.
- Ja ja uważam, że sienie nadajesz - powiedziałam pewnie.
- Dlaczego? - Oskar dla niej za grę aktorską.
- Może dlatego, że w najtrudniejszych dla nas chwilach ukrywałaś się, żeby tylko ratować własne życie, kiedy inni należeli je alby ratować m.in. ciebie. Zachary wykazał się świetną zaradnością, wolą walki i ogromnymi umiejętnościami. Nie widzę NIKOGO lepszego na jego miejsce. - powiedziałam .
- Mam większe od niego umiejętności. - powiedziała.
- Ale ja nie potrzebuję tchórzy. Po za tym to ja mam tutaj ostateczny głos, chyba, że może chcesz zająć moje miejsce, co? - warknęłam.
- Z przyjemnością. Ktoś taki jak to nie dorasta mi do pięt - gwałtownie wstała, a ja za to wygodnie się rozsiadłam na fotelu.
- Ach tak? - jednym sprawnym ruchem przytwierdziłam ją do ściany i przymocowałam. - Zasada numer jeden nigdy nie trać czujności. - puściłam ją. Wymierzyła we mnie zaklęciem, które z łatwością odparłam - Zasada numer dwa przewiduj zachowanie przeciwnika. - trafiłam ją zaklęciem obezwładniającym. - Zasada numer trzy: Nie sprzeciwiaj się najwyższym w radzie. - warknęłam - Dziękuję, za twoją opinię. Nie chcę cię tu więcej widzieć.
Opuściłam salę rady i udałam się do domu. Weszłam do salonu, skąd słychać było  śmiechy i rozmowy.
- Część- powiedziałam do zgromadzonych i przywitałam ich buziakiem w policzek. Byli tam wszyscy nasi przyjaciele.
- Hej
- Cześć
- Siema - po usłyszeniu kilku różnych przywitań usiadłam na kanapie obok Zayna.
- Z jakiego powodu to zebranie? - zapytałam.
- Aaa... mamy wam coś do ogłoszenia - powiedziała Ruby.
- Słuchamy?
- Jestem w ciąży - chwyciła dłoń Tomlinsona.
- Ja pierdziele to dziecko to mieszanka wybuchowa - zaśmiałam się.
- Zobaczymy jakie będą wasze, to będzie materiał łatwopalny - burknął Louis, n co wszyscy się zaśmialiśmy.
- Nasze przynajmniej będą ładne - Zayn cmoknął mnie w policzek.
- A...
- Dobra, skończcie wasze dzieci to będą okropne suki lub dupki i zostańmy przy tym - powiedziała Liv.
- Za to seksowną suką - szepnęłam mojemu mężczyźnie do ucha.
- Ja wyczuwam tu jakiś podtekst - mruknął i zagryzł płatek mojego ucha.
- Never say nerver, baby - powiedziałam seksownym głosem i przejechałam językiem po jego uchu.
- Nie prowokuj mnie, bo ich wywalę, a ciebie z łóżka nie wypuszczę - złapał mnie za udo.
- Fuu.. - powiedzieli wspólnie Harry i Liam. No tak mogłam się tego spodziewać po tych ich wyostrzonych zmysłach.
- Zazdrościsz? - skierowałam się w ich stronę.
- Ciebie? - spojrzeli po sobie - Pewnie - brzmiało to na prawdę zabawnie zwłaszcza, że mówili to równo, a zaraz po tym ich dziewczyny zdzieliły ich w tył głowy. Zaczęliśmy się wszyscy śmiać.
- Skoro już wszyscy są i wszystko wiemy, to panów wypraszamy a my robimy sobie babski wieczór - zakomunikowałam.
- Ja też tu mieszkam - powiedział Zayn.
- Mnie to wisi, wyjazd. Idźcie na jakiś męski wieczór, na dziwki czy coś. Tylko ostrzegam ja to będę wiedziała. - zastrzegłam. Po tym jak chłopcy wyszli z domu, wyczarowałam dla nas wino, jakieś przekąski. Zapuściłyśmy dobrą muzykę.
- Jak mogłaś się w takie gówno wpakować? - zapytała Lily, kiedy sączyłyśmy wino, oczywiście nasza przyszła mamusia piła zwykły sok.
- Jakoś tak, myślisz, że to planowałam? - spojrzała na nią jak na idiotkę.
- Powiem wam, że brakowało mi tego. Tych naszych wspólnych wieczorów. - westchnęłam.
- No bez marudzenia. Teraz to już nie to samo. - zaśmiała się Liv.
- A pamiętacie jak się poznaliśmy? - zapytała Lily.
- Oczywiście - przypomniałam sobie to wszystko i zrobiłam wizualizację.
~*~
Podeszłam do Lily i cmoknęłam ją w policzek.
- Julson to jest Ruby, Ruby to moja przyjaciółka Julka i jej współlokatorka....
- Olivia - powiedziała dziewczyna i podała brunetce rękę, ta ją uścisnęła lekko się uśmiechając.
- Może usiądziemy razem? - zapytała Baker.
- Okey, a gdzie? - zapytałam.
- Obok mojego chłopaka i jego kolegów. - skierowała się w ich stronę a my podążyłyśmy za nią. Stanęła przy stoliku gdzie siedziało 5 chłopaków. Spojrzałam na nich i zobaczyłam tego blondynka co wczoraj na mnie kawę wylał. O... a kogo ja widzę Louis Tomlinson. Huhu... będzie ciekawie. Usiadłam obok Mulata i kiedy przypadkowo dotknęłam jego dłoni przeszedł mnie dziwny prąd po ciele. Zmarszczyłam brwi, najwidoczniej chłopak poczuł to samo.
- Louis jak miło cię widzieć, jak tam Jay ? - zapytałam z uśmiechem.
- W miarę dobrze, dzięki za pamięć. - powiedział milutko, na co prychnęłam.
- Widzę, że się znacie. - powiedziała Ruby.
- Mieliśmy okazję się spotkać. - mruknęłam. "Daj spokój" usłyszałam w myślach. Spojrzałam na ludzi dookoła i niedaleko zobaczyłam Andyego. Przewróciłam oczami.
- Sporo mojego chłopaka już znasz... - zaczęła, a ja mało nie udławiłam się kawą, którą piłam.
- Kontynuuj ... - powiedziałam jakby nigdy nic, zobaczyłam jak mój chłopak kręci głową z politowaniem i uśmieszkiem na twarzy.
- No to poznaj Harrego - gościu w loczkach. Wilkołak. - Liama - brunet wyglądający na miłego. Wampir. - Zayna - Mulat siedzący obok mnie.... Czarodziej... - oraz Nialla. - blondyn ze stołówki.
- Mieliśmy okazję na siebie wpaść. - mruknął farbowany.
- Wpadł na mnie wczoraj i oblał mnie gorącą kawą. - On jest... Aniołkiem? Parsknęłam śmiechem. Wszyscy popatrzyli na mnie jak na nienormalną. - Sorry.
- Jakimi istotami jesteście? - zapytał miło Harry, czy on próbuje na mnie swojego talentu, hahaha przykro mi ale odporna jestem na uroki.
- Ja Aniołem - powiedziała Ruby i Niall
- Ja Wampirem - powiedział Liam
- Ja Wilkołakiem - odezwał się loczek.
- Ja Archaniołem. - powiedziała Lily.
- Ja Syreną - teraz przemówiła Olivia.
- Ja Upadłym - powiedział Louis.
- A ja czarodziejem - mruknął .... yyy.... Zayn! No właśnie.
- A ty? - zapytali.
- Jestem człowiekiem, tylko mam pewne zdolności dlatego tutaj jestem. - powiedziałam. Lily i Tomlinson posłali mi pytające spojrzenie. "Puśćcie parę, a zabiję, nie żartuję" - przekazałam im w myślach. Pokiwali ledwo widocznie na tak, uśmiechnęłam się lekko.
- I to ja jestem łamagą? - zakpił Niall, zacisnęłam pod stołem pięść a jego śniadanie wylądowało na nim. Udawałam zdziwioną, może aktorką zostanę? 
~*~
- Przynajmniej było zabawnie - zaśmiałam się.
- To jak laski, za spotkanie - wzniosła toast Rubs.
- Za spotkanie - zaśmiałyśmy się wszystkie razem.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie mogę uwierzyć, że ja to właśnie napisałam. Dzięki mojej kochanej kuzyneczce. OMG!!! Obiecuję, że się postaram i dokończę tę opowieść jeszcze na tych wakacjach x DD

sobota, 12 lipca 2014

WAŻNE - Proszę przeczytać

Więc tak mam dla was 3 wiadomości:


1. Przepraszam, że nie dodaję ale moja wena pojechała na wakacje i nie wiem jak mam zakończyć tę historię.


2. Zawieszam bloga do momentu, w którym nie będę w stanie dalej pisać.


3. Zapraszam do nowej historii, na której już niedługo pojawi się zwiastun, a tymczasem zapraszam na prolog:

piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 12

Poczułam delikatnie pocałunki na szyi, przez co uśmiechnęłam się pod nosem. Otworzyłam oczy i odwróciłam się, dostając od razu soczystego buziaka. Zaśmiałam się i spojrzałam w piękne czekoladowe oczy.
- Dzień dobry - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Dzień dobry - odwzajemniłam gest. - Jak się spało? - zapytałam i przeciągnęłam się.
- Z tobą zawsze dobrze - mruknął i przyciągnął mnie do siebie, tak, że teraz leżałam na jego klatce piersiowej.
- Jak miło, aż się rzygać tęczą chce - wyszczerzyłam się. - Nie musisz słodzić, prędzej czy później i tak bym poszła z tobą do łóżka. - wzruszyłam ramionami.
- Ta twoja szczerość, czasem mnie dobija - zaśmiał się i cmoknął mnie w nos.
- Dobra, kochany, wstajemy i na śniadanko. - powiedziałam i poderwałam się z miejsca. Ubrałam koszulkę chłopaka i skierowałam się do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic i po kilku minutach stałam przed lustrem owinięta ręcznikiem. Lekki makijaż i pokręcone włosy + spodenki z braletem i sweterkiem to mój zestaw na dzisiaj. Do tego założyłam kremowe szpilki i mogłam udać się na śniadanie. W pokoju siedział gotowy już Zayn. Uśmiechnęłam się i podeszłam cicho do niego. Siedział odwrócony w stronę okna, za którym rozciągał się piękny widok. Potknęłam jego ramieniu, na co szybko się odwrócił. Kocham ten moment, w którym uśmiecha się na mój widok.
- Idziemy? - zapytał, na co tylko pokiwałam głową. Zeszliśmy na dół i skierowaliśmy się w stronę restauracji, gdzie siedzieli już nasi przyjaciele. Przywitaliśmy się i usiedliśmy do stolika, zamówiłam dla siebie naleśniki z owocami i latte. Liam posłał mi pytające spojrzenie, a ja kiwnęłam głową, na co na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Lily zmierzyła mnie spojrzeniem, a jej wzrok utkwił na mojej ręce, a dokładnie dłoni. Jak idiotka zaczęła piszczeć i machać moją ręką.
- Czy ty się dobrze czujesz? - zapytałam, gdy ta się już uspokoiła.
- Oświadczył jej się - powiedziała z niedowierzaniem na co z Zaynem się zaśmialiśmy. Po tym zaczęły się gratulacje, uściski itp.
- Współczuję ci życia - zaśmiała się Ruby, za co dostała kuksańca w bok. Pokręciłam głową ze śmiechem, ciekawe życie, nie ma co.
***
Kiedy stoję przed ogromnym lustrem nie mogę uwierzyć w to co się właśnie dzieje. Mam na sobie piękną białą suknię, delikatny makijaż i śliczną fryzurę. Sama nie mogę uwierzyć, że już za kilkanaście minut stanę się żoną Zayna.
- Gotowa? - usłyszałam za sobą, w odbiciu lustra zobaczyłam mojego tatę. Uśmiechnęłam się.
- Oczywiście - odwróciłam się i podałam mu dłoń.
- Wyglądasz przepięknie - uśmiechnął się, na co odpowiedziałam mu tym samym. Wzięłam jeszcze mój bukiet i razem wyszliśmy z budynku. Przed nami rozciągała się biała dróżka, na końcu której był mój ukochany oraz ...uwaga, uwaga... sam Salvador de La Rush. Tak, on właśnie nam go udzieli. Po drodze mijaliśmy nasze rodziny, przyjaciół i wszystkie inne bliskie nam osoby. Przez całą drogę spoglądałam w te czekoladowe tęczówki, które zahipnotyzowały mnie już na początku. Tata przekazał moją dłoń Zaynowi i poklepując go po plecach, chciał dodać mu otuchy. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć... - Kiedy patrzysz na niektóre rzeczy z perspektywy czasu, masz wrażenie, że niektóre mogłyby potoczyć się trochę inaczej. Jednak wtedy poznałbyś tych ludzi, którzy są teraz najważniejsza częścią twojego życia? Zdajesz sobie sprawę, że nie chcesz być taki jak inni, mimo wszystko chcesz się wyróżniać, mimo, że samym swoim istnieniem to robisz. Chcesz aby ktoś pokochał cie takim jakim jesteś i nie zwracał uwagi na twoje przeznaczenie. Tego potrzebuję - miłości i bezwarunkowego oddania. Właśnie to otrzymałam.
- Ja Julia Parker biorę sobie ciebie Zaynie Maliku za męża i ślubuję ci miłość
- Wierność
- Oraz uczciwość małżeńską
- W zdrowiu i chorobie
- W bogactwie i biedzie
- Już na wieki. - patrzyliśmy sobie w oczy i w tym samym momencie powiedzieliśmy:
- Tak
~*~
Pierwszy taniec jako małżeństwo stwierdzam wszem i wobec, że niczym nie różni się od tego normalnego. No może jedynie więcej ludu na ciebie lumpi. Zachichotałam.
- Co? - zapytał rozbawiony.
- Tak właśnie zdałam sobie sprawę, z tego, że ten taniec nie różni się niczym od poprzednich, no może jedynie więcej ludu na nas się gapi. - powiedziałam, na co chłopak się zaśmiał.
- Co prawda to prawda, pani Malik - wyszczerzył się i cmoknął mnie w nos.
- Grabisz sobie panie Malik - zaśmiałam się.
- Oj tam, najwyżej później będę żałował. - ukazał swoje piękne zęby, na co oberwał ode mnie w ramię.
- Jesteś okropny i kto by pomyślał, że właśnie z tobą będę brać ślub - cmoknęłam w powietrzu, nas co chłopak udawał, że go łapie. Całkiem jak dziecko.
Później trafiłam w ręce coraz to innych mężczyzn, którzy musieli zatańczyć z panną młodą. Przynajmniej miałam trochę radochy. Koło  2 zmyliśmy się z Zaynem w celu spędzenia nocy poślubnej. Kiedy dotarliśmy do naszego pokoju zostałam przyparta do ściany. Poczułam usta Zayna na swoich, które z namiętnością i pożądaniem wpijały siew moje. Oddawałam pocałunki z przyjemnością. Kiedy ściągnął mój welon i zabierał się za sukienkę, cicho się śmiałam na jego nieudolne próby ściągnięcia jej. Wreszcie oderwał się ode mnie, na co odwróciłam się do niego plecami, a ten z łatwością zsunął moją suknię w dół. Poczułam przyjemnie pocałunki w okolicach szyi, odchyliłam do tyłu głowę i rozkoszowałam się chwilą. Odwróciłam się do niego przodem mocno wpijając w usta, podniósł mnie za pośladki do góry, tak, że oplotłam jego biodra swoimi nogami. W tym czasie pozbyliśmy się jego marynarki, krawata i koszuli. Budy leżały już gdzieś wraz z innymi naszymi rzeczami. Kierował się w stronę łóżka, na które po chwili mnie położył. Kontynuował składanie pocałunków na moim ciele, począwszy od ust a kończąc na podbrzuszu. Znów powrócił do moich usta, przyciągnęłam go bliżej siebie i pociągnęłam za włosy, na co jęknął mi w usta. Uśmiechnęłam się tylko i pozbyłam go spodni. Spojrzałam w jego oczy, w których skakały iskierki szczęścia i pożądania. Złapał za zapięcie od mojego stanika i spojrzał na mnie pytająco. Kocham to, że mimo wszystko zawszy pyta mnie o zdanie. Kiwnęłam głową, przez co moja górna część bielizny leżała gdzieś wraz z naszymi ubraniami. Byłam teraz półnaga i mimo wszystko wciąż się tego wstydziłam. Przed własnym mężem. Po chwili jednak nie miałam już na sobie kompletnie nic. Zsunęłam bokserki Zayna i mocno go do siebie przyciągnęłam całując. Byłam ich spragniona, mimo, że mam je kiedy tylko chcę. Mulat spojrzał w moje oczy i nawet nie wiem, w którym momencie we mnie wszedł. A nie, czekajcie, wiem. Wtedy kiedy było mi tak kurewsko dobrze. Jeśli tak ma być do końca naszego życia, to ja nie chcę umierać...
-------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam, przepraszam....
Wybaczcie, że tak długo nie dodawałam ale nowy projekt mnie trochę wciągnął i po prostu, już nie mam pomysłu jak to skończyć. Wiem też, że nie umiem pisać łóżkowych scen. W sumie.. to zależy od nastroju, bo nie raz według mnie wychodzą spoko. Tak czy inaczej, mam nadzieję, że wybaczycie mi to i nie zabijecie, za to, że ten rozdział taki krótki i mało się w nim dzieje.
Pozdrawiam :]]
PS. Jak tam zakończenie roku? U mnie super, jestem, że tak powiem z siebie dumna. :DD
WAKACJE

niedziela, 15 czerwca 2014

Zapraszam !!!

Zapraszam na mój nowy projekt, który prowadzę wraz z Z Imagin  (wierzycie, że piszę nowe opowiadanie z kimś, kogo opowiadania uwielbiam? :DD ) :



sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 11

Jesteśmy właśnie na wakacjach na Ibizę. Słońce, plaża, zimne drinki i przyjaciele to jest to, na co czekałam od dawna. Właśnie siedzimy na śniadaniu i zastanawiamy się co będziemy robić dzisiejszego dnia.
- Ja mam najlepszy pomysł - odezwałam się - może po prostu pójdziemy na plażę, a wieczorem do jakiegoś klubu? Co wy na to?  - zapytałam, na co każdy popatrzył po sobie i wszyscy kiwnęli głowami na znak zgody.
- Dobra, to każdy idzie się przebrać i za 20 minut na dole? - pyta Liam, który od niedawna spotyka się ze słodką Victorią. Całkiem fajna i śliczna dziewczyna, która jest wampirem tak jak i nasz szanowny pan Payne. Poszliśmy ramię w ramię z Zaynem do pokoju, gdzie weszłam do łazienki i przebrałam się w strój.Na to narzuciłam zwykłe szorty. Wzięłam torbę, ręcznik, okulary i kapelusz. Wyszłam z pokoju, w którym nie było nigdzie Mulata. Zeszłam do holu gdzie byli już wszyscy.
- Możemy iść? - zapytał Niall. Kiwnęłam głową i ruszyliśmy na plażę. Rozłożyłyśmy się z dziewczynami na ręcznikach i oddałyśmy się słodkiemu wylegiwaniu się na słońcu. Ciekawe czemu fascynowały mnie te rozmarzone myśli. Zaśmiałam się cicho.
- Co? - zapytała Lily, która leżała obok mnie.
- Słuchajcie.. - rozciągnęłam moc na dziewczyny i teraz one też mogły wsłuchiwać się we wspaniałe myśli facetów na plaży. Zaczęłyśmy się śmiać. Po chwili jak na zawołanie znaleźli się obok nas chłopacy. Zazdrośniki jak nic. Poczułam na swoim brzuchu zimne krople wody, aż się wzdrygnęłam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam wielki uśmiech na twarzy Zayna.
- Co? - zapytałam kiedy intensywnie wpatrywał się we mnie.
- Nic.. - wzruszył ramionami - na własną dziewczynę nie mogę popatrzeć?
- To dziwne, nawet bardzo.
- Ja tak nie sądzę. - wyszczerzył się i musnął moje wargi, usłyszałam zwiedzone myśli chłopaków dookoła. Zaczęłam się śmiać.
- Jesteś okropny. To było nawet miłe. - powiedziałam i pocałowałam go lekko.
- Nie wystarczy ci, że ja mówię, że jesteś piękna? - zapytał i uniósł jedna brew. Wyglądał tak seksownie.
- Kobieta czasem potrzebuje aby ją dowartościować. - szepnęłam mu do ucha. Jestem ciekawa czy wyczuł podtekst. Chyba załapał, bo na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Zobaczymy co da się zrobić. - mruknął mi do ucha a mnie przeszedł przyjemny dreszcz. Cmoknął mnie w szyję i podniósł do góry.
- Zayn? Co ty do cholery robisz?! - wrzasnęłam.
- Jak to co? Idziemy się kąpać. - zaśmiał się i stanął. Był po pas w wodzie.
- Ale wiesz jeszcze skurczu dostanę i się utopię. No bo mam rozgrzane ciało przez słońce i ta woda jest zimniejsza. - powiedziałam niczym uczona, a on popatrzył na mnie z politowaniem. Następnie rzucił się do wody wraz ze mną w ramionach. Poczułam jak ciągnie mnie za nogę w dół i wpija siew moje usta. Pocałunek w wodzie to cudowne przeżycie. Wynurzyliśmy się z uśmiechami na ustach.
- To było.. - zaczął.
- Niesamowite. - dokończyłam za niego ciężko oddychając.

- Dziewczyny po co wy mnie stroicie? - zapytałam, kiedy od dwóch godzin dziewczyny latają w okół mojej osoby i dobieraj to buty, to kolczyki, to bransoletkę i jeszcze inne.
- Bo, kochana. idziesz z Zaynem na randkę i jakoś musisz wyglądać. - powiedziała Rubs. Westchnęłam.
- Okey. Dawać to, idę się przebrać. - zabrałam ubrania i ruszyłam do łazienki. Ubrałam miętową sukienkę, która była śliczna. Do tego kremowe szpilki i biżuteria. Wyszłam z pomieszczenia, ponieważ dziewczyny miały mi zrobić makijaż i uczesać.
Po prawie godzinie miałam zrobione delikatne fale i lekki, subtelny makijaż. Spojrzałam na zegarek. Była 20. Wstałam z miejsca.
- I jak? - zapytałam.
- Wyglądasz pięknie - skwitowała Lily. Uśmiechnęłam się.
- A teraz masz pójść do waszego pokoju. - powiedziała Liv.
- Okey. - spojrzałam na nie i te uśmiechy nie podobały mi się. Zrezygnowana wyszłam z pokoju i zmierzałam w kierunku swojego. Uchyliłam lekko drzwi i weszłam do środka. W całym pomieszczeniu panował pół mrok, który był oświetlony kilkoma świeczkami. Na podłodze było pełno płatków róż. Z uśmiech szłam drogą przez nie wskazaną. Na łóżku zauważyłam kopertę. Wzięłam ją do ręki i otworzyłam.
"Co powiesz na trochę zabawy? 
W różnych miejscach ukryte są kolejne wskazówki, jak dojść do mnie. Na samym końcu będę ja. Tylko proszę bez magii, niech ten dzień sam się obroni. Kocham Zayn :* 
PS. Kolejna wskazówka to: 
Tam gdzie księżyc świeci najjaśniej znajduje się gwiazdka, którą chciałbym ci dać.."
Uśmiechnęłam się i podążyłam za wskazówką. 
- Tam gdzie księżyc świeci najjaśniej... - mruknęłam pod nosem i wyszłam na balkon. Stąd był piękny widok na nocne niebo, na którym księżyc świecił najjaśniej. Spojrzałam na bezchmurną noc. Zauważyłam jak coś migocze inaczej niż reszta. Wystawiłam rękę w tym kierunku i po chwili w mojej dłoni znalazła się kolejna koperta. Była na niej gwiazda. Otworzyłam ją i zajrzałam do środka. Było tam cząstka Zayna, mentalna cząstka. Zaśmiałam się i zawiesiłam medalik na szyi. Wyciągnęłam kartkę. 
"Odwróć się i spójrz na świat, tam gdzie wschodzi słońce, a gdzie kończy się dzień jest najpiękniejsze miejsce. Zjedź na dół do holu, tam czeka na ciebie kolejna wskazówka. Powodzenia kochanie, Zayn :*"
Pokręciłam głową i wyszłam z pokoju, na korytarzu były płatki róż, których jak wchodziłam do środka nie było. Uśmiechnęłam się i podążyłam ich śladem. Wsiadłam do windy, którą zjechałam na sam dół. Weszłam do holu. Podszedł do mnie starszy mężczyzna i wręczył jedną różę oraz kolejną kopertę. Grzecznie podziękowałam i zabrałam się za czytanie następnej wskazówki. 
"Wyjdź przed budynek, tam gdzie zobaczyłaś kryształową fontannę, znajduje się kolejna wskazówka. Mam nadzieję, że róża się spodobała. Zayn <3"
Wyszłam przed budynek i spojrzałam w kierunku plaży, to właśnie tam stała kryształowa fontanna. Tyle, że jej teraz już nie ma. No i jestem w czarnej dupie, jak to się mówi. Poczułam pieczenie na ręce. 
"Tam gdzie słońce wstaje, a dzień zachodzi, znajduje się klucz do twojej drogi" 
- Ja ci, kurwa, dam klucz do twojej trumny, Malik. - mruknęłam. Przeszłam przez ulicę, ściągnęłam buty i weszłam na piaszczystą plażę. Tym razem droga była z malutkich kryształków. Szeroki uśmiech wskoczył na moją twarz. Szłam ich śladem, aż nie zobaczyłam Liama, z kolejną kopertą. 
- Liam? O co tutaj chodzi? - zapytał, jednak ten nie odpowiedział. Tylko się uśmiechnął. Odebrałam od niego kopertę i zobaczyłam malutką muszelkę kryształową. Była piękna. 
"Weź taką rzecz, która ci się ze mną kojarzy najbardziej. Następnie udaj się na wschód od morza. Po przejściu 50 kroków będzie kolejna wskazówka, już ostatnia. Pośpiesz się, czas leci. Kocham, Zayn <3"
- Jakie, kurwa, pośpiesz się. - warknęłam. Podeszłam do stolika i zobaczyłam kilka drobiazgów. Między innymi pióro feniksa, nie wiem czemu, ale od razu pomyślałam o Zaynie. Wzięłam je do ręki. Spojrzałam w miejsce, gdzie jeszcze kilka sekund temu stał Liam, ale teraz już go tam nie było. Jakby się rozpłynął. Podeszłam do morza i kierując się na wschód przeszłam 50 kroków. Przy brylantowej figurce Big Bena lewitowała koperta. Wzięłam obydwa przedmioty do ręki. Otworzyłam kopertę. 
"Tam gdzie kolorów blask, znajduje się mety czas" 
Tylko tyle? Zdziwiłam się jednak spojrzałam dookoła siebie. Coś mi mignęło między krzewami. Właśnie w tamtą stronę podążyłam. Z każdym kolejnym krokiem droga stawała się coraz jaśniejsza i pięknie mieniła się wszystkimi kolorami, gdzieniegdzie latały piękne motyle czy świergotały ptaki. Wszystko wyglądało jakby dopiero co budziło się do życia. Zaczęłam się kamienna droga, więc ubrałam moje buty i szłam dalej. Doszłam do maleńkiej polany, gdzie przy stole stał Zayn, ubrany w czarne chinosy, miętową koszulę i szarą marynarkę. Na jego twarzy był wielki uśmiech. Podeszłam do niego i podałam mu dłoń, którą ujął w swoje rozgrzane ręce. Delikatnie musnął moje usta i wskazał miejsce przy stole. Usiadłam, po między nami wciąż panowała cisza. 
- Nie spodziewałam się tego wszystkiego. - szepnęłam, na co on się uśmiechnął. 
- Sama powiedziałaś, że kobieta potrzebuje czuć się dowartościowana. 
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. 
Po skończonym posiłku, Zayn podszedł do mnie. 
- Zatańczymy? - zapytał, a w tle rozbrzmiała muzyka. Lekko się zaśmiałam i podałam mu dłoń. Stanęliśmy na środku i zaczęliśmy się bujać w rytm muzyki. W pewnym momencie chłopak zatrzymał się i spojrzął mi w oczy. Uklęknął na jedno kolana, a mnie oświeciło co on chce zrobić. 
-Julio jesteś naprawdę wspaniała, wyjątkowa i wielkoduszna.  Pamiętasz jak się poznaliśmy. Wtedy nie mogłem oderwać od Ciebie wzroku. Cały czas patrzyłem i patrzyłem i nie mogłem nasycić się twoim widokiem. Miesiące mijają, a ja chcę więcej i więcej. Nie mogłem zrozumieć dlaczego tak się dzieje, ale teraz już wiem: jestem w tobie zakochany. Jestem zakochany i jednocześnie przerażony, ze Ciebie stracę. Dlatego nie chcę ryzykować ani chwili dłużej. - wyciągnął małe pudełeczko i otworzył je, ukazał mi się śliczny pierścionek -   Czy zostaniesz moją żoną?
- O matko, Zayn, ja nie wiem co mam powiedzieć - szepnęłam. 
- Zgódź się i pozwól mi być najszczęśliwszym facetem na świcie. Pozwól mi być przy tobie, już na zawsze. A więc? 
- Tak, oczywiście, że tak. - krzyknęłam i rzuciłam mu się w ramiona. Założył i pierścionek i pocałował, długo, mocno i namiętnie. Jak jeszcze nigdy. 
- Kocham cię. - szepnął w moje usta. 
- Ja ciebie też - odpowiedziałam i zatopiłam się w brązie jego tęczówek. 
Ten wieczór skończył się tak, jak można było się spodziewać. Jednak nie żałuje ani jednej chwili, ani jednego momentu i ani jednej decyzji. 
---------------------------------------------------------------------------------
Haha, wreszcie napisałam i wyszło... to. Cóż sama nie wiem czemu takie i co to miało być, ale mam dzisiaj ochotę pisać o miłości i to może dlatego? 

Zapraszam tutaj: Królewskie życie

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 10

- Boję, boję o to, że komukolwiek z was stanie się krzywda. Boję się, że już cię nie zobaczę. Coś zawsze może pójść nie tak, wiem o tym? A co jeśli nie dam rady, tak na prawdę to nigdy nie miałam być ja, to jakiś cholerny błąd. - szepnęłam. Leżeliśmy na łące, nocą patrząc w gwiazdy. Czułam  się spokojnie mimo, że już jutro może życie może się zmienić o 180 stopni.
- Nie bój się księżniczko. Zawsze obok ciebie będziemy. Sam nie pozwolę aby cokolwiek ci się stało. - pocałował mnie w czubek głowy.
- Kto by pomyślał, że tak to się wszystko potoczy, wiesz? Na początku wcale nie miałam uczęszczać do tej szkoły. Miałam się uczyć w domu, pod okiem mamy, taty i wielu innych z rady. Każdy zna moje przeznaczenie. Czasem po prostu czuję, że nikt mnie nie rozumie. - westchnęłam i mocniej wtuliłam się w tors Zayna.
- Po prostu nie potrafią się postawić na twoim miejscu. Tak przy okazji masz pozdrowienia od całej naszej paczki, dziewczyny kazały przekazać, że kochają i tęsknią.
- Ja za nimi też, za wszystkimi. Za wiecznie uśmiechniętym Harrym, za głupimi pomysłami Louisa i Olivii. Za wiecznie aroganckim i egoistycznym Niallem, za kochanym i pomocnym Liamem. Za dziwnym poczuciem humoru Ruby, za radami Lily. Za nimi wszystkimi.
- Jeszcze będziemy się z tego wszystkiego śmiać zobaczysz. - objął mnie mocniej.
- Kocham cię. - uniosłam się lekko na rękach i spojrzałam mu w oczy.
- Ja ciebie też, ja ciebie też. - musnęłam jego usta. W takich momentach chciałam aby czas przestał istnieć, aby wszystko zatrzymało siew jednej minucie.
~*~
- Julson - usłyszałam krzyk i natychmiast się odwróciłam. W tej chwili w ramiona rzuciły mi się dziewczyny, uśmiechnęłam się i mocno je przytuliłam.
- O Matko, laski jak ja się za wami stęskniłam. - powiedziałam a po moich policzkach spłynęły łzy. Zaśmiałam się cicho.
- My za tobą też, mała. Jak się trzymasz? - zapytała Lily.
- Jak na razie to jest dobrze, nawet bardzo. - uśmiechnęłam się, podeszłam do chłopaków i przytuliłam każdego z osobna. - Gotowi?
- Jasne - odpowiedzieli chórem. Pokręciłam głową z uśmiechem na ustach. Zauważyłam Andyego, który dał mi znak.
- Zaczynamy.
~*~
Stałam przed posiadłością Christophera. Wystrzeliłam sygnał, którego odgłos rozniósł się po całej okolicy. Po chwili przed budynkiem znaleźli się wszyscy wraz z samym ich panem.
- Witam Christopherze!  - uśmiechnęłam się.
- Julia, nie sądzę aby przychodzenie tutaj było dobrym pomysłem. - stwierdził.
- Dlaczego? Przecież to musiałoby się kiedyś wydarzyć, nieprawda? Po co zwlekać? - zapytałam.
- Jesteś taka głupia i naiwna.
- Dziękuję, ale wiesz nie musisz mi już prawić komplementów. - przekręciłam głowę.
- To nie mądre posunięcie - uśmiechnął się - dalej!
W tym momencie wszyscy jego ludzie ruszyli w moim kierunku. Zaraz obok mnie pojawili się moi sprzymierzeńcy. Posłałam mu cwany uśmieszek. Wiedzieliśmy doskonale, że ta bitwa dotyczy tylko i wyłącznie nas. Zaklęcia leciały jeden za drugim. Nagle przed oczami mignęło mi zaklęcie uśmiercające, popatrzyłam w tamtym kierunku, ale Zayn już pozbył się problemu i posłał mi zniewalający uśmiech. W jednym momencie widziałam wszystko, to jak Lily tworzy mini tornada pozbywa się Upadłych. Harrego, który najpierw manipuluje umysłem, później skacze i odrywa głowę, brutalne jednak skuteczne.
Zostałam trafiona potężnym zaklęciem, odleciałam na kilkanaście metrów do tyłu i uderzyłam ciałem o ścianę budynku. Czułam i słyszałam jak łamią mi się kości, krzyknęłam głośno. Upadłam na ziemię ciężko dysząc. Każdy najmniejszy ruch sprawiał mi ból. Zacisnęłam zęby i dłonie w pięść.
- Jesteś taka słaba, taka drobna, taka beznadziejna. - słyszałam głos Christophera, który do mnie podchodził. Po policzkach popłynęły mi łzy. Spojrzałam za niego, cała bitwa zakończona. Zostaliśmy tylko my, wszyscy patrzyli na to co się obok nas dzieje. Widziałam ból w oczach Zayna, gdy patrzył na mnie. Przeszył mnie ból na wskroś, wiłam się i krzyczałam, nie właściwie to wrzeszczałam. Torturował mnie i czerpał z tego przyjemność. Opadłam z sił, już nie miałam nawet siły, żeby krzyczeć, obraz mi się rozmazał.
Nagle znalazłam się jakby w innym miejscu, panowała tu biel. Z trudnością spojrzałam przed siebie. Zobaczyłam mężczyznę, dość młodego. Był ubrany w białą koszulkę i czarne spodnie, miał jasne oczy, które były prawie złote. Lekki zarost dodawał mu kilka lat. Mimo to wyglądał doskonale, nieskazitelnie.
- K-k-kim? je-je-jesteś? - zapytałam cicho.
- Jestem Salvador de La Rush Julio. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to właśnie ty jesteś częścią mnie. Czekałem na tą osobę, kiedy Elisabeth mi powiedziała, że narodził się mój potomek byłem szczęśliwy. Byłem z tobą zawsze, każdego dnia, o każdej porze. Widziałem jak dorastasz, jak uczysz się, widziałem twoją reakcję na skrzydła nieśmiertelności. Widziałem każdy twój dzień od chwili narodzin. Jestem z ciebie dumny. - uśmiechnął się.
- Przecież przegrałam, najważniejszą walkę w całym moim życiu, wszyscy będą płacić za mój błąd.
- Nie popełniłaś błędu. Czas na kolejny etap. - teraz zobaczyłam za nim skrzydła, skrzydła anioła.
- Otwórz się na to co daje ci świat. Wyzwól w sobie potężną energię. Pozwól aby magia wypełniła twoje serce.
Zamknęłam oczy i zobaczyłam wszystkich tych, których kocham. Poczułam ciepło na sercu.
- Otwórz się na miłość, to najsilniejsza magia na świecie. - Poczułam lekki ból w okolicach łopatek gdzie to w tym momencie pojawiły się prawdziwe skrzydła. Były potężne. Wszystkie kości się zrosły a ja poczułam się jak nigdy, potężna i niezwyciężona. - To twój czas.
- Zobaczymy się jeszcze? - zapytałam lekko.
- Zawsze kiedy będziesz tego potrzebowała zjawie się obok ciebie. Oczywiście w widocznej postaci, jednak zawsze będę częścią ciebie. - ujął moją dłoń. - Jesteśmy jednością.
- Dziękuję, trzymaj kciuki. - uśmiechnęłam się. Skrzydła zostały schowane a ja powróciłam na wcześniejsze miejsce. Byłam w ramionach mojego ojca. Uchyliłam lekko powieki i zobaczyłam zmartwioną twarz ojca.
~Nie smuć się ja żyję, tylko małe wsparcie dostałam. - powiedziała w jego umyśle, a ten spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Oto czas, kiedy to ja zaczynam rządzę. Już nikt nie sanie na mojej drodze. Spójrzcie Julia Parker została pokonana. - wykrzyknął. W tym momencie wyrwałam się z objęć ojca. Stanęłam oko w oko z samym Christopherem.
- A ja mam jednak inne zdanie. - uśmiechnęłam się wyzywająco (przyp.aut. chodzi o wyzywająco, w sensie, że do walki).
- Petryficus - krzyknął a ja jednym zgrabnym ruchem zrobiłam unik. Pozwoliłam aby wypełniła mnie magia i uleciałam na potężnych skrzydłach kilka metrów nad ziemię.
- To mój świat, to ja jestem jego obrońcą - mówiłam kiedy na jego twarzy malowało się przerażenie - muszę zaprowadzić pokój i sprawić by ludzie, i wszystkie inne istoty były szczęśliwe.
- Niemożliwe. - szepnął, na co się uśmiechnęłam.
- A jednak. - podleciałam do Zayna, który uśmiechał się do mnie z miłością. Odwzajemniłam gest i jednym ruchem wypełniłam jego ciało białą i czystą magią. Cząstka Christophera uleciała w górę. Złapałam ja w dłoń i rozprysnęłam. - Ostatnia cząstka samego ciebie została zniszczona, a ja dokończę coś co zapoczątkowała moja babcia. - ostatnie spojrzenie na jego twarz. Jego ciało rozprysnęło się na miliony malutkich kawałków, które zamieniły się w pył i zniknęły. Stanęłam na ziemi.
Podbiegli do mnie wszyscy przyjaciele i rodzina. Wpadliśmy sobie w ramiona.
- To koniec. - szepnęłam.
- Nie kochanie, to początek nowej ery. - powiedział głos gdzieś za nami, odwróciliśmy się i zobaczyłam kobietę bardzo podobną do mnie i do mamy, wiedziałam, że to babcia.
- Jakiej? - zapytałam.
- Tej, w której to ty będziesz czuwała nad całym światem. Jestem z ciebie dumna, wszyscy jesteśmy. Bądź sobą i nigdy nie zmieniaj się dla nikogo, nawet dla kogoś takiego jak Zayn. - uśmiechnęła się w naszą stronę, kiwnęłam głową. - cieszę się, że wychowaliście ją na tak wspaniała kobietę. Kocham was i mam nadzieję, że szybko się nie zobaczymy. - zaśmialiśmy i wspólnie rodziną trzymaliśmy się za ręce.
- Dziękuję. - powiedzieliśmy całą czwórką, a ona z uśmiechem zniknęła.
- Czas na nowe życie. - powiedział Zayn i wpił się w moje usta.
Czasami życie daje nam niezłego kopniaka, wtedy trzeba dać z siebie wszystko i iść na przód, bo tylko najsilniejsi podnoszą się po przegranej. 
----------------------------------------------------------------------------
Powiem wam, że mimo wszystko jestem zadowolona z tego rozdziału. Jest taki, taki ... inny, nie sądzicie? Na prawdę sama się sobie dziwię, że coś takiego napisałam.

Teraz tak, zostało już niedużo rozdziałów, w których będzie kilka niespodzianek. Ale chciałabym niedługo rozpocząć nowy projekt, lecz tym razem z kimś. Jest ktoś chętny, aby napisać ze mną historię całkiem nową. Oczywiście tematyka dowolna. :))

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 9

Obudziłam się w swoim domu. Nie wspomniałam o nim? Trudno. Jest w nim wiele różnych ukrytych pomieszczeń. Strasznie mi się podoba.
Zeszłam z łóżka i udałam się pod prysznic. Ubrałam się i zeszłam na dół, gdzie w kuchni siedzieli Lou i Zayn. Posłałam im lekki uśmiech i zajrzałam do lodówki.
- Co wy tak cicho siedzicie? - zapytałam.
- Myślimy. - odezwał się Louis. Zaśmiałam się.
- Muszę to zapisać. O czym ?
- O tym co zrobimy. - tym razem odpowiedział mi Malik.
- Nic po prostu staniemy z nim do walki i już. - wzruszyłam ramionami.
- Nie...
- Sorry, ja stanę z nim do walki - przerwałam mu.
 - Nie możesz się dla mnie narażać. - spojrzał na mnie błagalnie.
- To nie o to tutaj chodzi. Chodźcie za mną. - skierowałam się do salonu gdzie podeszłam do biblioteczki. Odchyliłam jedną z książek. Otworzyło się przejście do najdalszych zakamarków domu. Weszłam do wielkiej stali pełnej ksiąg, zwojów itp. Wyciągnęłam jedną z nich i zaczęłam czytać.
- Kiedy przyjdzie odpowiedni czas, powróci ten, który przyniesie wiele zniszczeń, wiele cierpień. Jego dusza będzie pełna mroku, jeżeli jego potomek dołączy i połączą siły nastaną wieki mroku. Zło opanuje cały świat, już nikt nie będzie mógł się czuć bezpiecznie. Jedynie potomek wielkiej Elisabeth może zmienić los. Zgromadzona w niej biała magia jest najpotężniejszą w całym wszechświecie. Musi stoczyć walkę i ... zabić. 
- Nie rozumiem, kto to jest Elisabeth. - odezwał się Louis.
- Elisabeth to moja babcia, była wielką czarodziejką. To właśnie dzięki niej nasz ród jest tak potężny. To ona oddała za mnie życie. Zdziwieni? To prawda, wtedy kiedy Christopher próbował mnie unicestwić to właśnie ona stanęła między mną a zaklęciem. To dlatego jako jedyna potrafię odepchnąć zaklęcie uśmiercające, to dlatego już w wieku 2 lat potrafiłam panować nad magią jak wielu czarodziejów. To co usłyszeliście to przepowiednia. Dlatego właśnie Zayn mówię, że muszę stanąć do walki. - powiedziałam i odkryłam moją rękę.
- Ten tutaj - wskazał ręką.
- To herb rodziny Parksów, tylko najczystsi z najczystszych go posiadają. Otrzymują go tylko albo od dwóch czarodziejów, albo od czarodzieja i potężnego archanioła, tylko w tym rodzie istnieje taka zasada. - powiedział Louis.
- Tak to prawda. - podniosłam lekko koszulkę do góry. - To znak uczciwości, także nabyty. - podniosłam jeszcze wyżej koszulkę. - Ten to znak wielkiej wiedzy, potężniej mocy.
- Niesamowite - szepnął Zayn. Uśmiechnęłam się lekko i zdjęłam koszulkę. Odwróciłam się do nich plecami.
- O mój Boże, to jest niesamowite! - szepnął Louis patrząc na moje plecy.
- Dlaczego? - zapytał Zayn.
- To jest znak nieśmiertelności, czystości, tylko..
- Tylko jeden czarodziej taki miał. - przerwał mi Tomlinson.
- Tak, miał go Salvador de La Rush. Uważany jest za pierwszego czarodzieja w historii. - dopowiedziałam.
- Legenda głosi...
- Że tylko jego prawdziwy potomek będzie go miał, jest to znak od najwyższych, dzięki niemu nigdy nie dopuścisz się zdrady, nigdy twoim sercem nie zawładnie zło. To jest znak, że przez kilkadziesiąt pokoleń w twojej rodzinie nie było kogoś nieczystej czy półkrwi. Nie było także zdrajcy, podobno mam w sobie krew samego Salvadora. Jestem jego kolejnym wcieleniem. - powiedziałam i wciągnęłam swoją koszulkę.
- Mówią też, że te skrzydła zamieniają się w prawdziwe, to prawda?
- Nie wiem, to znaczy nie jestem pewna. Nie odkryłam tego jeszcze. - uśmiechnęłam się lekko.
- Czyli ty musisz stanąć z nim do walki? - zapytał Zayn.
- Tak, a ty musisz sprawić aby twoim sercem nie zawładnęło zło.
- Nie masz się o co bać, sercem może zawładnąć wtedy kiedy nikogo nie kochasz, u mnie jest inaczej. - uśmiechnął się.
- Albo gdy ta miłość jest nieodwzajemniona. - odezwał się Lou i spojrzał na mnie. Wiedziałam o co chodzi.
Wtedy kilka lat temu, kiedy to Louis Tomlinosn był jeszcze aniołem, wyznał mi, że kocha mnie. Nie czułam tego samego, powiedziałam mu o tym, jednak kiedy obiecaliśmy sobie jedynie przyjaźń to dla Louisa było za mało, z każdym dniem cierpiał z powodu nieodwzajemnionej miłości. Przekroczył pewną granicę. Później wszystko samo poszło.
~*~
To siedzenie tutaj jest uciążliwe, mam już dość tego faceta i mam mu ochotę łeb urwać. Wraz z chłopakami i całą radą planujemy wreszcie zakończyć to co nieuniknione.  Nasz plan pomału wkracza w życie. Zayn buduje zaufanie Christophera, ja mam śledzić samą siebie. Lou to ten od czarnej roboty.  Ustaliliśmy, że zorganizujemy wszystko przy pełni księżyca, czyli już za 2 tygodnie. Wtedy to moc Liv jest największa, będzie naszą wielką pomocą. W ten czas Liam dużo ćwiczył z Andym i Zacharym, którzy uczyli go rozciągać tarczę na wszystkie osoby, które tylko on chce. Harry ćwiczy manipulację nad umysłem. Lily ma zadbać o bezchmurne niebo, będzie także walczyła z pomocą pogody. Zapowiadają się ciężkie dni.
----------------------------------------------------------------------
Nie zabijcie, błagam.
Przepraszam za tyle zwłoki, ale miałam problemy z internetem i nie było jak dodać. Jeszcze za to, że jest tak krótki. Matko zaraz litanię będę pisała. :))

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 8

Czas kiedy czujesz pustkę, brak bliskiej dla ciebie jest najgorszym w życiu. Rano już nie mam takiej ochoty wstawać. Szkoda, że ludzi doceniamy dopiero kiedy ich zabraknie.
Razem z resztą, próbujemy coś wymyślić aby Zayn znów był z nami.
- To może stanę do walki z Christopherem. - Powiedziałam.
- Nie! - Odpowiedzieli wszyscy. Posłałam im piorunujące spojrzenie.
- No to co zrobimy? Bo jakoś już od 2 tygodni nikt nic nie robi, myślałam, że to też wasz przyjaciel. - warknęłam.
- Posłuchaj, to też jest nasz przyjaciel, ale nie możemy sami stracić życia. Wiesz, że Zayn nie wybaczyłby sobie, gdyby coś takiego miało miejsce. - powiedział Liam. Podziwiam go za ten spokój. Nagle mnie olśniło.
- A gdyby tak Louis spróbował się do nich dołączyć. Poszłabym razem z nim, tyle że jako inna osoba. Sprawdzą tylko jedno z nas i miejmy nadzieję, że będzie to Lou. Jak nie to zabezpieczę si
ę zaklęciem, które sprawi, że wyczują negatywną energię. Co wy na to? 
- Lou, co ty na to? - zapytała Ruby.
- Zayn, to mój przyjaciel, a za przyjaciółmi pójdę w ogień. - wyszczerzył się i objął swoją dziewczynę ramieniem przyciągając do siebie i całując w czoło. Zagryzłam wargę. Dziwne uczucie czuć jakby ukucie w sercu na widok przyjaciół.
- Okey, nie ma na co czekać. Idę się przygotować. - wstałam z miejsca i wyszłam z pokoju Liama.
~Lily~
Wyszłam zaraz za Julką, zawsze wiedziałam, kiedy było coś nie tak i tym razem też tak jest. Udałam się w stronę jej pokoju, z nadzieją, że właśnie tam ją znajdę. Leżała na łóżku, w jej ręce spoczywała ramka na zdjęcia. Oczy miała zaszklone. Po cichu podeszłam do niej.
- Zależy ci na nim - szepnęłam, a ta lekko przestraszona spojrzała na mnie. Usiadłam obok niej.
- Jak na każdym z was. - powiedziała prawie płaczliwym tonem.
- Możesz mnie nie okłamywać? Przecież widzę co się dzieje. Nie bez powodu mówimy, że wyglądacie i zachowujecie się jak para. Mnie możesz powiedzieć. - zapewniłam i objęłam ją ramieniem.
- Nic przed tobą nie ukryję prawda? - zaśmiałam się cicho.
- Nic,a nic. - westchnęła.
- Zayn przed tym jak wróciłyśmy to powiedział mi, że...że..
- Że? - spojrzałam na nią.
- Że mnie kocha, ale nie jak przyjaciółkę tylko jak dziewczynę. - wydusiła prawie z siebie. Trochę mnie zamurowało, co prawda nabijaliśmy się z nich ale nie sądziłam, że tam na prawdę coś jest.
- To chyba dobrze, nie? - zapytałam.
- Jak dobrze - podniosła głos, wstała i zaczęła krążyć po pokoju. - Jak może być dobrze, skoro on mnie kocha a ja nie mogę z nim być. Przecież to sensu nie ma.
- Niby dlaczego, nie ma to sensu? Pomyśl, przecież obydwoje coś do  siebie czujecie. Życie nigdy nie ma sensu, a już zwłaszcza twoje. Wiesz ilu ludzi, czarodziei, aniołów, archaniołów i innych stworzeń by się poddało, bądź zaszyło w jakiejś norze. Ale nie ty, jesteś silna i bystra dasz radę. Masz jeszcze nas wszystkich. - Przytuliłam ją mocno do siebie.
- Ale Horana i tak nie lubię. - Powiedziała, na co zaśmiałyśmy się.
- Dziękuję - usłyszałam przy uchu. - Za to, że po prostu jesteś. - Uśmiechnęłam się i mocniej ją do siebie przyciągnęłam.
~Louis~
- Jak ja wyglądam - mruknąłem.
- Marchewko na pewno lepiej niż ja. - Spojrzałem na Julkę, miała rację.
Wyglądała strasznie. Tak sztucznie i nie naturalnie.
- To prawda. - mruknąłem. Dała mi sójkę w bok.
- Jesteś moim przyjacielem, powinieneś powiedzieć, że i tak jestem ładna.  - Wydęła usta, wyglądała tak słodko.
- chłopak jest od kłamstw, przyjaciel od prawdy. - wyszczerzyłem się.
- Kretyn.
- Dzięki. - posłałem jej buziaka. Zaśmiała się.
- Już czas. - wziąłem głęboki oddech i podążyliśmy ku zamkowi Christophera.
~Julka~
Przed wejściem sprawdzili ... Mnie. Super. Na szczęście rzuciłam na siebie zaklęcie, weszliśmy do środka. Zostaliśmy zaprowadzeni przed samego Christophera.
- Panie, do ciebie. - odezwał się jeden z jego sługusów, ukłonił się i zniknął. Zobaczyłam obok niego Zayna, nie wyglądał dobrze. Przegryzłam policzki od środka, aby nic się nie wydało.
- Co was sprowadza? - zapytał spoglądając na nas z góry.
- Chcielibyśmy się do ciebie przyłączyć. - odpowiedział mu Louis.
- Z jakiego powodu? - spojrzał na mnie.
- Wiemy, że to ty jesteś najpotężniejszy, zwłaszcza, że dołączył do ciebie syn - spojrzałam na Zayna.
- Skąd to wiecie? - podszedł do mnie i za pomocą lewitacji podniósł do góry.
- Inni plotkują, mówią, że wiedzą od twoich ludzi. Po za tym podobieństwo jest uderzające. - rzekłam spokojnie.
- Wyczuwam od ciebie potężna energię, ciemną energię. Jaki to ród?
- Torres.  - wymyśliłam na poczekaniu.
- Przecież ten rób wymarł już jakiś czas temu.
- Jak widać, jednak nie. Jestem tu żywa, więc jednak nie cały. - powiedziałam.
- Dobrze, przyjmę was. Zayn pokaż im ich miejsce pracy. - zwrócił się do Mulata, ten skinął głową i prowadził nas przed siebie.
- Louis co ty tutaj robisz? - szepnął w stronę naszego przyjaciela. Obydwoje wpadli w swoje ramiona.
- Jak to co ratuję cię. - zaśmiał się Tomlinson.
- A to kto? - zapytał spoglądając na mnie.
- Jak to nie poznajesz. - odchrząknął - oto przed tobą stoi sama Julia Parks we własnej osobie.
- Zaklęcie zmieniające wygląd? - kiwnęłam głową - Nieźle.
Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego ciepłe ciało.
- Tęskniłam. - westchnęłam.
- Ja też - odwzajemnia uścisk i całuje mnie we włosy.
- Dobra, później dacie sobie buzi, teraz chodźcie bo ktoś nas może zauważyć. - mruknął Lou, a my zaśmialiśmy się.
- Okey. - powiedzieliśmy razem, co spowodowało kolejny wybuch radości. Udaliśmy się do podziemi, to tam mamy stać na straży i co jakiś czas sprawdzać więźniów. Zostałam przy pierwszej grupce, który właśnie sprawdzali cele.
- Ty, tam idź sprawdź. - powiedział do mnie jeden ze sługusów. Weszłam do celi, w której zastałam.... Zacharego. Siedział pod ścianą, był cały poobijany, miał liczne rany, widać, że był torturowany.
- Zachary. - szepnęłam, a ten spojrzał na mnie.
- Czego tym razem chcecie? - zapytał, jego głos był słaby.
- To ja Julson, przyszliśmy Zayna ratować, co ty tutaj robisz? - zapytałam.
- Złapali mnie, było ich za dużo. Chcieli informacji na twój temat. - powiedział.
- Wytrzymaj ciebie też stąd zabierzemy. - szepnęłam podchodząc do niego.
- Ej ty, co robisz? - zapytał jakiś gość. Złapałam szybko rękę Zacharego i zrobiłam mu ślad, który na szczęście po czasie znika.
- Jak widać, nie pozwalam sobie na nieposłuszeństwo - warknęłam.
- Dobra a teraz wypad, bo jeśli ci życie miłe. - powiedział z drwiną.
- Myślisz, że się ciebie boję? - zapytałam.
- Powinnaś, kotku, powinnaś. - mruknął mi do ucha. Złapałam go za ramię i za pomocą zaklęcia obezwładniłam go.
- Nigdy więcej nie mów do mnie kotku - warknęłam i rzuciłam nim o ścianę. - Żegnam .
-----------------------------------------------------------------------------
No wie coś tam napisałam, to jest w ogóle jakaś masakra. Ale to nic.
Zapraszam do komentowania i obserwowania.
Oraz do zakładki "pytania do bohaterów" .

JAk to się zaczęło...

Napiszę wam skąd się wziął u mnie pomysł na tego bloga.

- Bożę, jaką ty jesteś kretynką - mruknęła moja przyjaciółka.
- Hokus pokus, czary mary, wypierdalaj po browary. - rzuciłam i zaczęłam gestykulować ręką. Przy okazji naśladując moją nauczycielkę od polskiego. Nagle do klasy wchodzą dziewczyny, które mają mieć z nami łączenie. - Kogo nie ma ?
- (T.N) ma pogrzeb w rodzinie. - odpowiedział mój kolega, przeze mnie krzyknięty Babką.
- Aha, a kogo? - zapytałam.
- No (T.N.) - zaczęłyśmy się śmiać i tak przez całą matmę.
- Napisz coś - usłyszałam uporczywy głosik w mojej głowie, który nie dawał mi spokoju od kilku dni.
- Kim jesteś i czego chcesz? - warknęłam już zła.
- Jestem twoim Alter Ego, kretynko! A tak właściwie to Julka. Boże z kim ja muszę pracować.
- Ja sobie wypraszam. Niby co mam pisać pajacu?
- No moją historię matole, weź się udaj do specjalisty. - mruknęło moje Alter Ego.
- Już dawno za późno, powiedzieli, z powinnam do nich trafić zaraz po narodzinach.
- Yhymm... A teraz pisz. - wywróciłam oczami  i wyciągnęłam kartkę z mojego ukochanego zeszytu do rysowania.
- Co mam napisać?
- Napisz tak - odchrząknęła - To Me You Are Perfect - powiedziała poprawną angielszczyzną.
- O jak słodka.. dzięki. - mruknęłam, na co przyjaciółka spojrzała na mnie dziwnie.
- Ja pierdziele, nie ty debilu, tylko ja. Boże widzisz, a nie grzmisz.
- Przestań pieprzyć farmazony. Co dalej.
- Teraz bohaterowie: Julia "Julson" Parker, Zayn Malik, Andy Anderson, Ruby Baker, Lily Cameron, Olivia Little, Niall Horan, Louis Tomlinosn, Liam Payne, Harry Styles. 
- Mam - powiedziałam głośno, a wszyscy spojrzeli na mnie.
- Ile ci wyszło? - zapytała nauczycielka.
- No... więc... - zająkałam się.
- Kretynka, idiotka i debil. - śpiewało moje Alter Ego, o imieniu Julka w mojej głowie.
- (T.I.) zajmij się lekcją. - powiedziała i odwróciła się do tablicy.
- Super.
*w domu*
- Julka jak ja mam to napisać, przecież wiesz, że nie umiem. - mruknęłam.
- Czy ja zawsze muszę wszystko robić sama, jesteś gorsza niż Horan. 
- Nie obrażaj mnie - zmarszczyłam brwi. Zaczęłam pisać prolog i po skończeniu go przeczytałam znowu.
- Ładnie, ładnie... Nie długo się znów odezwę i coś napiszemy. Ciao baby. 
---------------------------------------------------------------------------
Powiesz szczerze,ze nie wiem co to jest, ale coś na pewno . Mimo wszystko zapraszam was do zakładki "pytania do bohaterów" możecie zadawać różne pytania, w zależności czego chcecie się dowiedzieć od danej postaci.

wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 7

- Księżniczko, rusz się wreszcie - majaczył mi koło ucha Malik.
- Spierdalaj, Królewiczu. - mruknęłam i nakryłam głowę kołdrą. Jak się pewnie domyślacie razem z Malikiem wygrałam. Moja mina była podobno niezastąpiona. Oj tam, oj tam. Teraz obydwoje się przedrzeźniamy.
- Chodź proszę, jak wstaniesz dam ci buzi. - szepnął do mojego ucha, a mnie przeszły lekkie dreszcze.
- Dasz mi buzi ? - zapytałam niczym małe dziecko z niedowierzaniem, a on zaśmiał się perliście.
- Oczywiście księżniczko. - cmoknął mnie słodko w policzek, a ja się uśmiechnęłam.
- Dobra, już wstaję. - mruknęłam. Podniosłam się z łóżka i przeciągnęłam zmęczone kończyny. Tak dla mnie sen jest o wiele bardziej męczący. Jestem człowiekiem nocy, haha. Udałam się do łazienki w celu porannej toalety. Ubrałam się , zrobiłam standardowo lekki makijaż i włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z pomieszczenia, w pokoju zastałam Mulata, który leżał na moim łóżku i oglądał zdjęcia w albumie. Odchrząknęłam. Spojrzał na mnie jakby jakiejś zbrodni dokonał.
- Yyy... ja.. tylko... - zaczął się jąkać. Machnęłam ręką.
- Chciałeś tylko zobaczyć, jak wyglądałam, gdy byłam mała, spoko. - posłałam mu lekki uśmiech.
- Możesz mi nie wchodzić do głowy? - mruknął "zły".
- Możesz nie być takim upierdliwcem? - naśladowałam jego ton, na co obydwoje się roześmialiśmy.
- Zero powagi.
- Dziwisz się? - zapytałam rzucając się obok niego.
- Nie. - Pokręcił głową.
- Dobra, a teraz poważnie, czy jakaś dziewica zawładnęła twym sercem?
- Przykro mi kotku, ale nie. - cmoknął mnie w policzek i wstał. Podał mi dłoń. - Jesteś skazana na mnie.
- Zawsze mógł to być Horan. - wzruszyłam ramionami. Razem wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się na stołówkę. Wiecie co jest fajne ? To, że żadna laska do niego nie podchodzi, bo wszystkie myślą, że jesteśmy razem. To trochę zabawne, ale my się zachowujemy jak para. Przynajmniej tak twierdzą nasi przyjaciele. Usiedliśmy do naszego stolika, gdzie zastaliśmy już pozostałych.
- Jakieś plany na dzisiaj? - zapytał Hazza.
- Jakieś na pewno, ale bez ciebie. - wytknęłam mu język.
- A co z Malikiem? - uniósł jedna brew do góry.
- Oczywiście. - wyszczerzyłam się
- A co będziecie robić? - podparł się na ręce.
- To czego dzieci nie powinny robić. - szepnęłam uwodzicielskim tonem.
- To będzie ostro... - skwitował.
- Jeśli liczyć, że będziemy próbowali włamać się do siedziby Christophera to tak, będzie bardzo ostro - cmoknęłam w powietrzu i zabrałam się za picie mojej ulubionej kawy.
- Po co tam idziecie? - zapytał Lou.
- Dwa dni temu porwali Mary, to wiadome chcą informacji. Jeśli ich nie udzieli zostanie zabita, a tego nie chcemy. - wytłumaczył Malik. Poczułam uporczywe pieczenie na nadgarstku, po chwili straszny ból. Zacisnęłam szczękę i spojrzałam na owe miejsce.
Róg Street Drive i Live Drive za 30 minut. Zachary xx. 
- Zabije gnoja - warknęłam. Zayn wziął moją rękę i ze zmarszczonymi brwiami spojrzał na nadgarstek. 
- Oni tak zawsze, ja nie mam ani śladu. 
- Tylko mi tak robią, mają z tego świetną zabawę, ja im za to małe psikusy robię. - wyszczerzyłam się. 
- Musimy lecieć. - wstaliśmy od stolika. 
- Pa - powiedzieli wszyscy chórem. 
- Narka. - odpowiedzieliśmy i wyszliśmy ze stołówki. Odeszliśmy kawałek, skąd Zayn teleportował nas na wyznaczone miejsce. Wspomniałam, że jest już naprawdę dobry, jest lepszy niż nie jeden, oczywiście nie ode mnie. Moja wrodzona skromność.
Na miejscu spotkaliśmy Zacharego z Andym i kilkoma innymi osobami. Podeszłam do tego drugiego i wyciągnęłam w jego kierunku rękę. Popatrzył na mnie z politowaniem i pomógł mi się pozbyć śladu.
- Popamiętasz mnie - powiedziałam do Zachusia i spiorunowałam go wzrokiem, nie zapominając, aby naprawdę się w nich pojawiły pioruny.
- Zobaczymy, kotku. - mruknął i zaśmiał się. Prychnęłam pod nosem i stanęłam obok Zayna.
Po 20 minutach na miejscu byli już wszyscy. Po kolejnym omówieniu planu ruszyliśmy w grupkach pięcioosobowych. W mojej był Zayn, Andy, Lily i Zachary.
~Zayn~
Kiedy znaleźliśmy się na miejscu od razu wyeliminowaliśmy dwóch od ręki. Przeszliśmy dalej kierując się do podziemi gdzie to znajdywały się więzienia. Nie pytajcie skąd oni to wiedzą. Pierwsza poszła Julson, zabiła trzech jednym zaklęciem. Następnie ja zdjąłem dwóch. Dalej było tylko gorzej. Coraz więcej czarnoksiężników przybywało do podziemi. Walczyliśmy z całych sił, Julce udało się dostać do odpowiedniej celi, uwolniła Mary. Wybiegła z nią z pomieszczenia.
~Julka~
- Mary, dalej dasz radę. - podniosłam kobietę na swoim ramieniu. Na szczęście podbiegł do nas Andy, który trochę postawił ją na nogi. Zajęłam się dalszą walką.
- Wszyscy do portali - powiadomił Zachary w naszych umysłach. Zaczęliśmy się wycofywać. W momencie kiedy miałam przez niego przechodzić zobaczyłam jak Zayn zostaje obezwładniony.
- Zamknijcie portal, później do was dołączę. - powiedziałam do Andyego.
- Nie możesz ryzykować. - spojrzałam w jego oczy.
- Spokojnie muszę ratować Zayna, przeniesiemy się na wyspę. Na razie - zamknęłam sama portal i stanęłam oko w oko z kilkunastoma czarnoksiężnikami. Odepchnęłam kilka zaklęć.
- Patriarchus - rzuciłam a wszystko stanęło w miejscu. Szybko przemknęłam obok wrogów i pobiegłam do góry. Szukałam Zayna za pomocą zaklęcia, na szczęście znalazłam go. Jednak chyba dla mnie to nie było zbyt dobre. Wpadłam do głównej sali, gdzie był Christopher ze swoją świtą. Mulat był znacznie za blisko niego. Ten przyglądał mu się zaciekawiony. Chłopak na szczęście był przytomny, jednak trzymany w sposób, który uniemożliwił mu jakiekolwiek ruchy. Przyparłam szybkim zaklęciem sługusów do ścian i obezwładniłam.
- Christopher! - krzyknęłam. Spojrzał na mnie spod uniesionych brwi.
- Witaj Julio, jakże miło cie widzieć po tylu latach, nie sądzisz? - uśmiechnął się do mnie.
- Raczej nie. - mruknęłam. - Chociaż muszę ci przyznać za słabo cie wtedy potraktowali.
- O tak masz rację, myślałem, że mają o wiele potężniejszą moc. - uśmiechnął się ironicznie. Jednym zaklęciem obezwładnił mnie.  - Czyżbyś przyszła po niego? - wskazał dłonią na Malika.
- Owszem, wiesz a przy okazji tobie dokopać.
- Po co ci on, wiesz doskonale, że do mnie dołączy. - spojrzał na mnie pewny - W końcu to jest mój syn.
- On sam ma prawo wyboru.
- Tak to prawda, ale nie sądzisz rodzinę ma się tylko jedną.
- Jest jeszcze jego matka, która powiem ci, że ma się świetnie. Przy okazji kazała ci nieźle dokopać. - uśmiechnęłam się ironicznie.
- Nie wspominała nic. Prawda Trisha? - zapytał, a ja w tym momencie zobaczyłam kobietę. Była cała posiniaczona i widać, że nieźle ją torturowali.
- Wypuść ją, wypuść ich oboje - warknęłam.
- Wypuszczę ją pod jednym warunkiem. Zayn dołączysz do mnie. - zwrócił się do chłopaka.
- Nie! - krzyknęła Trisha. - Nie rób tego, nie warto. Proszę.
- Obiecałem, że będziesz bezpieczna. Nie mam innego wyjścia. - powiedział z bólem w oczach, mimo dzielącej nas odległości doskonale to widziałam. Christopher go uwolnił.
- Zayn, pomyśl. Co mu przeszkodzi, żeby przyjść w środku nocy i ją zamordować, zamordować nas wszystkich. Nic, nie masz pewności, że on tego nie zrobi. - powiedziałam błagalnych tonem.
- Przykro mi, ale jesteście dla mnie zbyt ważne. Zgadzam się. - tutaj zwrócił się do Christophera. Z całych sił uwolniłam się. Zatrzymałam wszystko w miejscu. Oprócz mnie i Mulata.
- Proszę. - szepnęłam. Podszedł do mnie.
- Kocham cie i to się na pewno nie zmieni. - powiedział patrząc głęboko w moje oczy.
- Ja też cie kocham, jesteś w końcu moim przyjacielem. - cicho się zaśmiał.
- Ale ja kocham ciebie, tyle, że jak dziewczynę, nie przyjaciółkę. - wyszeptał w moje usta. Jego wargi delikatnie dotknęły moich. Odwzajemniłam pocałunek i wplotłam rękę w jego ciemne włosy przyciągając bliżej siebie. Objął mnie mocniej w talii. Ten pocałunek był pełen pasji, zaangażowania i naszych uczuć.
- Ja ciebie też. - szepnęłam kiedy oderwaliśmy się od siebie. Ze łzami w oczach odsunęłam się od niego. Podeszłam do jego mamy, którą uwolniłam i podałam dłoń. - Znajdę sposób abyś znów był z nami. - powiedziałam w stronę chłopaka i zniknęłyśmy za portalem. To był dopiero początek wojny.
----------------------------------------------------------------------------------------
Wreszcie coś dodałam po tak długiej nieobecności. A powód? Brak weny twórczej. Mój dzisiejszy humor, który jest okropny, sprawił, że coś napisałam. Może muszę mieć taki częściej?
Zapraszam do komentowania i obserwowania.

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 6

Co za idiota wymyślił bal jesienny. No ja was proszę... Co najlepsze każda dziewczyna idzie z jakimś chłopakiem, a ja mam iść sama. Przecież z Andym na pewno nie mogę, chyba. W każdym bądź razie siedzimy z dziewczynami u nas w pokoju i usiłujemy się wystroić na ten bal. Oczywiście gdyby była taka możliwość to ja bym pierwsza nie szła, ale jest obowiązkowy, inaczej jesteś zawieszony w prawach ucznia, czaicie? Głupia szkoła. Przez to wszystko mruczę sama do siebie. Grr....
- Julson, weź się wreszcie zacznij przygotowywać a nie siedzisz i się na nas patrzysz. - rzuciła Lily, która tak się składa, że idzie z Niallem, czujecie to? Olivia idzie z Harrym, a Ruby z Tomlinsonem. Ja i Zayn idziemy bez pary, jako przyjaciele, żeby nie było. A Liam idzie z jakąś dziewczyną. Kij go wie z kim.
- No weź zrób wrażenie na Zaynie i powal go na kolana - powiedziała Olivia, hahaha, ja mam na nim wrażenie robić, wystarczy, że spędza ze mną więcej czasu niż się powinno, to nie przyzwoite.
- Dobra- mruknęłam i podeszłam do szafy. Jako iż nie mogłam nic znaleźć to wyczarowałam sobie kieckę jaka mi się już od dawna podobała. Do tego założyłam ramoneskę i czarną, skórzaną rękawiczkę z wycięciem na lewą rękę. Zrobiłam sobie widoczny makijaż i "zrobiłam fryzurę" , tzn mocno je pokręciłam. Maznęłam jeszcze usta błyszczykiem i założyłam buty. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam, że dziewczyny są już w zasadzie gotowe.
- Jak? - zapytałam okręcając się dookoła.
- WOW! Normalnie jak nie ty, wyglądasz świetnie - powiedziała Liv.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się. - Wy też wyglądacie genialnie. - przyjrzałam się Lily, Rubs i Olivii.
- Chłopaki powinni za chwilę się pojawić. - spojrzałam na zegarek, Ruby ma rację. Po chwili usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Lil poszła otworzyć, przed nami stanęli wystrojeni chłopcy.
- Goto... WOW. - powiedział Harry. Zaśmiałyśmy się. Podszedł do Liv, złapał ją za rękę i okręcił dookoła. - Wyglądasz pięknie. - Zgadnijcie jakie miał teraz myśli ... -,-
- Harry, możesz przestać? - zapytałam. Spojrzał na mnie a gęba mu się do podłogi otworzyła, zaśmiałam się. Podeszłam do niego. - Zamknij kochanie buzię, bo ci mucha wleci. - powiedziałam i puściłam mu oczko. Podeszłam do Zayna i cmoknęłam go w policzek. A wspominałam, że on wie, że Andy jest moim chłopakiem? Nie? Upsss... teraz już wiecie. Ale cichooo... nic nie mówcie.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział.
- Wiem - wzruszyłam ramionami a chłopak parsknął śmiechem.  Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się na salę. Po drodze mijaliśmy wielu Archaniołów, którzy mieli nas pilnować. Wiecie... No, w każdym bądź razie, znałam ich wszystkich. Wśród nich rozpoznałam Jacksona, poprosiłam abyśmy podeszli z Malikiem. Stał odwrócony do nas tyłem, położyłam mu rękę na ramieniu, a ten się na mnie zamachnął. Czujecie... człowiek usiłuje być miły a ten się na niego zamachuje. Szybko schyliłam się, bo by mi głowę odrąbał.
- Dzięki, miłe powitanie. Na przyszłość wolę "Cześć Julson, ślicznie wyglądasz." A nie coś takiego. - mruknęłam.
- Oj no przepraszam, ale muszę być ostrożny. - rozłożył ręce, a ja siew niego wtuliłam. - Ślicznie wyglądasz.
- No przecież wiem. - zaśmiałam się. - Poznaj Malika, to znaczy Zayna. Zayn to Jackson. - panowie uścisnęli sobie rękę. - Widziałeś gdzieś Andyego?
- No był tu przed chwilą z jakąś dziewczyną, poszli gdzieś razem. - powiedziałam a mi uśmiech zniknął z twarzy.
- Serio?
- Nie no, jaja sobie robię. - zaśmiał się. Aż odetchnęłam.
- To ja idę go poszukać i zaraz do ciebie wracam okey? - zwróciłam się do Malika
- Okey, okey. Nie śpiesz się. - wyszczerzył się, za co oberwał ode mnie w tył głowy. Zaśmiał się, a ja pokręciłam głową i ruszyłam w poszukiwaniu mojego chłopaka.
Wreszcie znalazłam go, stał i rozmawiał z jakimś Strażnikiem, ale nie byłam pewna którym...
Podeszłam do niego i położyłam dłonie na jego żebrach, tak wiecie przestraszyć go chciałam. No złapał mnie za dłoń, a po chwili poczułam straszny ból w niej.
- Ałła. - krzyknęłam, chłopak puścił mnie i odwrócił się szybko. - Dzięki - powiedziałam i spojrzałam na poparzoną rękę.
- Julson, mogłaś mnie nie straszyć. - powiedział.
- Oj, wybacz chciałam się przywitać, chyba mi wolno, ale nie bo po co. Trzeba od razu rękę człowiekowi parzyć, bo to nic takiego. - warknęłam, odwróciłam się i ruszyłam w stronę Malika. Po chwili poczułam jak ktoś mnie łapie za tą(na szczęście) zdrową rękę. Odwróciłam się w stronę chłopaka. - Czego? - warknęłam. Już chciał coś powiedzieć jednak uprzedziłam go. - Wyjdźmy na zewnątrz porozmawiać. - ruszyłam w kierunku wyjścia do ogrodu, gdzie po chwili się znalazłam. Szłam przed siebie tyle, że o wiele wolniej. Chłopak na spokojnie dorównał mi kroku.
- Julson, posłuchaj to nie.... - zaczął lecz mu przerwałam.
- Posłuchaj mnie ty. Pamiętasz jak za nim zaczęliśmy razem chodzić, obiecywaliśmy sobie, że mimo wszystko zawsze będziemy się wspierać, że nawet jeśli się rozstaniemy to będziemy razem jako przyjaciele? Chyba najwyższy czas to rozwiązać. - spuściłam wzrok, nienawidzę przekazywać ludziom takich rzeczy - Nie chcę nikogo narażać, chcę przez to wszystko przejść sama. Christopher będzie usiłował zabić kogoś na kim mi zależy, aby osłabić mnie psychicznie. Wiesz, że nie potrafię patrzeć na cierpienie osób, którzy są dla mnie bardzo ważni. Zrozum po prostu chcę być sama, chcę przez wszystko przejść sama. To koniec, przepraszam. - powiedziałam na lekko ściszonym głosie. Podniosłam wzrok i widziałam jego bladą i pustą twarz, nie wyrażającą żadnych emocji. Westchnęłam i podeszłam do niego. Chwyciłam jego twarz w dłonie spoglądając w oczy. Nie zważając na nic wpiłam siew jego usta. Ostatni raz. Po chwili odsunęłam się od niego - Przepraszam.
Skierowałam się z powrotem do środka.
- Czekaj. - zawołał, odwróciłam się - Daj rękę. - podałam mu ją a po chwili już było okey.
- Dzięki - uśmiechnęłam się.Weszłam do środka i podeszłam do Malika.
- Co się stało? - zapytał zmartwiony.
- Nic, nie ważne. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Okey, zatańczymy? - wyciągnął do mnie dłoń, którą chwyciłam. Udaliśmy się w miejsce gdzie wszyscy tańczyli. Położyłam jedną dłoń na jego ramieniu a drugą na jego dłoni. On za to swoją położył na mojej talii. Zaczęliśmy wirować wśród reszty uczniów.
W tym momencie nie liczyło się to jaki jesteś, czym się zajmujesz, ile potrafisz. Każdy wirował, śmiał się i bawił w swój własny sposób i to było genialne. Z Zaynem przetańczyłam kilka....dziesiąt piosenek. Później znalazłam siew ramionach Liama.
- Jak się bawisz? - zapytał.
- Super, nie licząc tego, że zaraz padnę na podłogę i będą mnie zbierać, to jest super. - wyszczerzyłam się. - A ty ? Jak tam nowa koleżanka? - poruszałam brwiami.
- Proszę cię, mam jej już dość. Cały czas nawija jaka to ona jest dzisiaj piękna i na pewno wygramy. Aż się rzygać tęczą chce. - zaśmiałam się.
- Biedny Liaś. - pogłaskałam go po policzku. Uśmiechnął się.
- Tak w ogóle to pięknie wyglądasz. - powiedział i obrócił mnie.
- Dziękuję, starałam się. - powiedziałam z udawaną dumą. Zaśmialiśmy się. - Chodźmy usiąść bo zaraz mi nogi odpadną, a za niedługo tańczymy z mentorami. - pociągnęłam chłopaka za rękę i usiedliśmy przy jednym ze stolików. Rozmawialiśmy w zasadzie o wszystkim i o niczym. Bardzo dobrze czuję się w jego towarzystwie. Myślę, że będziemy bardzo dobrymi przyjaciółmi.
- Co się dzieje? - zapytał, kiedy przed dobrą chwilę patrzyłam się przed siebie.
- NIe, nic. - lekko się uśmiechnęłam.
- A ja jestem Królewną Śnieżką. - sarknął - Co jest? Mała?
- Mała to może być twoja pała. - mruknęłam, a chłopak parsknął śmiechem.
- Dobra, dobra. A tak poważnie? - objął mnie ramieniem i spojrzał na mnie,
- Zerwałam z Andym. - powiedziałam szybko. Spojrzałam kątem oka na chłopaka, a na jego twarzy było wymalowane zdziwienie. - Bałam się o niego - zaczęłam wyjaśniać, zanim zapytał - bałam się, że mogą mu zrobić krzywdę. Zwłaszcza, że jest mi bardzo bliski. O was też się boję, boję się przez cały czas jak cholera. Wiem, że kiedyś nastąpi moment gdzie nikt nie będzie mógł mi pomóc. Tak, nie jestem aż taką straszną suką za jaką mnie macie.  - uśmiechnęłam się lekko.
------------------------------------------------------------------------
Wróciłam, przepraszam, że tak długo nie pisałam ale jakoś nie miałam weny. Ale teraz postaram się coś szybciej dodać. *.*
Zapraszam do komentowania i obserwowania :DD