czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 9

Obudziłam się w swoim domu. Nie wspomniałam o nim? Trudno. Jest w nim wiele różnych ukrytych pomieszczeń. Strasznie mi się podoba.
Zeszłam z łóżka i udałam się pod prysznic. Ubrałam się i zeszłam na dół, gdzie w kuchni siedzieli Lou i Zayn. Posłałam im lekki uśmiech i zajrzałam do lodówki.
- Co wy tak cicho siedzicie? - zapytałam.
- Myślimy. - odezwał się Louis. Zaśmiałam się.
- Muszę to zapisać. O czym ?
- O tym co zrobimy. - tym razem odpowiedział mi Malik.
- Nic po prostu staniemy z nim do walki i już. - wzruszyłam ramionami.
- Nie...
- Sorry, ja stanę z nim do walki - przerwałam mu.
 - Nie możesz się dla mnie narażać. - spojrzał na mnie błagalnie.
- To nie o to tutaj chodzi. Chodźcie za mną. - skierowałam się do salonu gdzie podeszłam do biblioteczki. Odchyliłam jedną z książek. Otworzyło się przejście do najdalszych zakamarków domu. Weszłam do wielkiej stali pełnej ksiąg, zwojów itp. Wyciągnęłam jedną z nich i zaczęłam czytać.
- Kiedy przyjdzie odpowiedni czas, powróci ten, który przyniesie wiele zniszczeń, wiele cierpień. Jego dusza będzie pełna mroku, jeżeli jego potomek dołączy i połączą siły nastaną wieki mroku. Zło opanuje cały świat, już nikt nie będzie mógł się czuć bezpiecznie. Jedynie potomek wielkiej Elisabeth może zmienić los. Zgromadzona w niej biała magia jest najpotężniejszą w całym wszechświecie. Musi stoczyć walkę i ... zabić. 
- Nie rozumiem, kto to jest Elisabeth. - odezwał się Louis.
- Elisabeth to moja babcia, była wielką czarodziejką. To właśnie dzięki niej nasz ród jest tak potężny. To ona oddała za mnie życie. Zdziwieni? To prawda, wtedy kiedy Christopher próbował mnie unicestwić to właśnie ona stanęła między mną a zaklęciem. To dlatego jako jedyna potrafię odepchnąć zaklęcie uśmiercające, to dlatego już w wieku 2 lat potrafiłam panować nad magią jak wielu czarodziejów. To co usłyszeliście to przepowiednia. Dlatego właśnie Zayn mówię, że muszę stanąć do walki. - powiedziałam i odkryłam moją rękę.
- Ten tutaj - wskazał ręką.
- To herb rodziny Parksów, tylko najczystsi z najczystszych go posiadają. Otrzymują go tylko albo od dwóch czarodziejów, albo od czarodzieja i potężnego archanioła, tylko w tym rodzie istnieje taka zasada. - powiedział Louis.
- Tak to prawda. - podniosłam lekko koszulkę do góry. - To znak uczciwości, także nabyty. - podniosłam jeszcze wyżej koszulkę. - Ten to znak wielkiej wiedzy, potężniej mocy.
- Niesamowite - szepnął Zayn. Uśmiechnęłam się lekko i zdjęłam koszulkę. Odwróciłam się do nich plecami.
- O mój Boże, to jest niesamowite! - szepnął Louis patrząc na moje plecy.
- Dlaczego? - zapytał Zayn.
- To jest znak nieśmiertelności, czystości, tylko..
- Tylko jeden czarodziej taki miał. - przerwał mi Tomlinson.
- Tak, miał go Salvador de La Rush. Uważany jest za pierwszego czarodzieja w historii. - dopowiedziałam.
- Legenda głosi...
- Że tylko jego prawdziwy potomek będzie go miał, jest to znak od najwyższych, dzięki niemu nigdy nie dopuścisz się zdrady, nigdy twoim sercem nie zawładnie zło. To jest znak, że przez kilkadziesiąt pokoleń w twojej rodzinie nie było kogoś nieczystej czy półkrwi. Nie było także zdrajcy, podobno mam w sobie krew samego Salvadora. Jestem jego kolejnym wcieleniem. - powiedziałam i wciągnęłam swoją koszulkę.
- Mówią też, że te skrzydła zamieniają się w prawdziwe, to prawda?
- Nie wiem, to znaczy nie jestem pewna. Nie odkryłam tego jeszcze. - uśmiechnęłam się lekko.
- Czyli ty musisz stanąć z nim do walki? - zapytał Zayn.
- Tak, a ty musisz sprawić aby twoim sercem nie zawładnęło zło.
- Nie masz się o co bać, sercem może zawładnąć wtedy kiedy nikogo nie kochasz, u mnie jest inaczej. - uśmiechnął się.
- Albo gdy ta miłość jest nieodwzajemniona. - odezwał się Lou i spojrzał na mnie. Wiedziałam o co chodzi.
Wtedy kilka lat temu, kiedy to Louis Tomlinosn był jeszcze aniołem, wyznał mi, że kocha mnie. Nie czułam tego samego, powiedziałam mu o tym, jednak kiedy obiecaliśmy sobie jedynie przyjaźń to dla Louisa było za mało, z każdym dniem cierpiał z powodu nieodwzajemnionej miłości. Przekroczył pewną granicę. Później wszystko samo poszło.
~*~
To siedzenie tutaj jest uciążliwe, mam już dość tego faceta i mam mu ochotę łeb urwać. Wraz z chłopakami i całą radą planujemy wreszcie zakończyć to co nieuniknione.  Nasz plan pomału wkracza w życie. Zayn buduje zaufanie Christophera, ja mam śledzić samą siebie. Lou to ten od czarnej roboty.  Ustaliliśmy, że zorganizujemy wszystko przy pełni księżyca, czyli już za 2 tygodnie. Wtedy to moc Liv jest największa, będzie naszą wielką pomocą. W ten czas Liam dużo ćwiczył z Andym i Zacharym, którzy uczyli go rozciągać tarczę na wszystkie osoby, które tylko on chce. Harry ćwiczy manipulację nad umysłem. Lily ma zadbać o bezchmurne niebo, będzie także walczyła z pomocą pogody. Zapowiadają się ciężkie dni.
----------------------------------------------------------------------
Nie zabijcie, błagam.
Przepraszam za tyle zwłoki, ale miałam problemy z internetem i nie było jak dodać. Jeszcze za to, że jest tak krótki. Matko zaraz litanię będę pisała. :))

1 komentarz: