wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 7

- Księżniczko, rusz się wreszcie - majaczył mi koło ucha Malik.
- Spierdalaj, Królewiczu. - mruknęłam i nakryłam głowę kołdrą. Jak się pewnie domyślacie razem z Malikiem wygrałam. Moja mina była podobno niezastąpiona. Oj tam, oj tam. Teraz obydwoje się przedrzeźniamy.
- Chodź proszę, jak wstaniesz dam ci buzi. - szepnął do mojego ucha, a mnie przeszły lekkie dreszcze.
- Dasz mi buzi ? - zapytałam niczym małe dziecko z niedowierzaniem, a on zaśmiał się perliście.
- Oczywiście księżniczko. - cmoknął mnie słodko w policzek, a ja się uśmiechnęłam.
- Dobra, już wstaję. - mruknęłam. Podniosłam się z łóżka i przeciągnęłam zmęczone kończyny. Tak dla mnie sen jest o wiele bardziej męczący. Jestem człowiekiem nocy, haha. Udałam się do łazienki w celu porannej toalety. Ubrałam się , zrobiłam standardowo lekki makijaż i włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z pomieszczenia, w pokoju zastałam Mulata, który leżał na moim łóżku i oglądał zdjęcia w albumie. Odchrząknęłam. Spojrzał na mnie jakby jakiejś zbrodni dokonał.
- Yyy... ja.. tylko... - zaczął się jąkać. Machnęłam ręką.
- Chciałeś tylko zobaczyć, jak wyglądałam, gdy byłam mała, spoko. - posłałam mu lekki uśmiech.
- Możesz mi nie wchodzić do głowy? - mruknął "zły".
- Możesz nie być takim upierdliwcem? - naśladowałam jego ton, na co obydwoje się roześmialiśmy.
- Zero powagi.
- Dziwisz się? - zapytałam rzucając się obok niego.
- Nie. - Pokręcił głową.
- Dobra, a teraz poważnie, czy jakaś dziewica zawładnęła twym sercem?
- Przykro mi kotku, ale nie. - cmoknął mnie w policzek i wstał. Podał mi dłoń. - Jesteś skazana na mnie.
- Zawsze mógł to być Horan. - wzruszyłam ramionami. Razem wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się na stołówkę. Wiecie co jest fajne ? To, że żadna laska do niego nie podchodzi, bo wszystkie myślą, że jesteśmy razem. To trochę zabawne, ale my się zachowujemy jak para. Przynajmniej tak twierdzą nasi przyjaciele. Usiedliśmy do naszego stolika, gdzie zastaliśmy już pozostałych.
- Jakieś plany na dzisiaj? - zapytał Hazza.
- Jakieś na pewno, ale bez ciebie. - wytknęłam mu język.
- A co z Malikiem? - uniósł jedna brew do góry.
- Oczywiście. - wyszczerzyłam się
- A co będziecie robić? - podparł się na ręce.
- To czego dzieci nie powinny robić. - szepnęłam uwodzicielskim tonem.
- To będzie ostro... - skwitował.
- Jeśli liczyć, że będziemy próbowali włamać się do siedziby Christophera to tak, będzie bardzo ostro - cmoknęłam w powietrzu i zabrałam się za picie mojej ulubionej kawy.
- Po co tam idziecie? - zapytał Lou.
- Dwa dni temu porwali Mary, to wiadome chcą informacji. Jeśli ich nie udzieli zostanie zabita, a tego nie chcemy. - wytłumaczył Malik. Poczułam uporczywe pieczenie na nadgarstku, po chwili straszny ból. Zacisnęłam szczękę i spojrzałam na owe miejsce.
Róg Street Drive i Live Drive za 30 minut. Zachary xx. 
- Zabije gnoja - warknęłam. Zayn wziął moją rękę i ze zmarszczonymi brwiami spojrzał na nadgarstek. 
- Oni tak zawsze, ja nie mam ani śladu. 
- Tylko mi tak robią, mają z tego świetną zabawę, ja im za to małe psikusy robię. - wyszczerzyłam się. 
- Musimy lecieć. - wstaliśmy od stolika. 
- Pa - powiedzieli wszyscy chórem. 
- Narka. - odpowiedzieliśmy i wyszliśmy ze stołówki. Odeszliśmy kawałek, skąd Zayn teleportował nas na wyznaczone miejsce. Wspomniałam, że jest już naprawdę dobry, jest lepszy niż nie jeden, oczywiście nie ode mnie. Moja wrodzona skromność.
Na miejscu spotkaliśmy Zacharego z Andym i kilkoma innymi osobami. Podeszłam do tego drugiego i wyciągnęłam w jego kierunku rękę. Popatrzył na mnie z politowaniem i pomógł mi się pozbyć śladu.
- Popamiętasz mnie - powiedziałam do Zachusia i spiorunowałam go wzrokiem, nie zapominając, aby naprawdę się w nich pojawiły pioruny.
- Zobaczymy, kotku. - mruknął i zaśmiał się. Prychnęłam pod nosem i stanęłam obok Zayna.
Po 20 minutach na miejscu byli już wszyscy. Po kolejnym omówieniu planu ruszyliśmy w grupkach pięcioosobowych. W mojej był Zayn, Andy, Lily i Zachary.
~Zayn~
Kiedy znaleźliśmy się na miejscu od razu wyeliminowaliśmy dwóch od ręki. Przeszliśmy dalej kierując się do podziemi gdzie to znajdywały się więzienia. Nie pytajcie skąd oni to wiedzą. Pierwsza poszła Julson, zabiła trzech jednym zaklęciem. Następnie ja zdjąłem dwóch. Dalej było tylko gorzej. Coraz więcej czarnoksiężników przybywało do podziemi. Walczyliśmy z całych sił, Julce udało się dostać do odpowiedniej celi, uwolniła Mary. Wybiegła z nią z pomieszczenia.
~Julka~
- Mary, dalej dasz radę. - podniosłam kobietę na swoim ramieniu. Na szczęście podbiegł do nas Andy, który trochę postawił ją na nogi. Zajęłam się dalszą walką.
- Wszyscy do portali - powiadomił Zachary w naszych umysłach. Zaczęliśmy się wycofywać. W momencie kiedy miałam przez niego przechodzić zobaczyłam jak Zayn zostaje obezwładniony.
- Zamknijcie portal, później do was dołączę. - powiedziałam do Andyego.
- Nie możesz ryzykować. - spojrzałam w jego oczy.
- Spokojnie muszę ratować Zayna, przeniesiemy się na wyspę. Na razie - zamknęłam sama portal i stanęłam oko w oko z kilkunastoma czarnoksiężnikami. Odepchnęłam kilka zaklęć.
- Patriarchus - rzuciłam a wszystko stanęło w miejscu. Szybko przemknęłam obok wrogów i pobiegłam do góry. Szukałam Zayna za pomocą zaklęcia, na szczęście znalazłam go. Jednak chyba dla mnie to nie było zbyt dobre. Wpadłam do głównej sali, gdzie był Christopher ze swoją świtą. Mulat był znacznie za blisko niego. Ten przyglądał mu się zaciekawiony. Chłopak na szczęście był przytomny, jednak trzymany w sposób, który uniemożliwił mu jakiekolwiek ruchy. Przyparłam szybkim zaklęciem sługusów do ścian i obezwładniłam.
- Christopher! - krzyknęłam. Spojrzał na mnie spod uniesionych brwi.
- Witaj Julio, jakże miło cie widzieć po tylu latach, nie sądzisz? - uśmiechnął się do mnie.
- Raczej nie. - mruknęłam. - Chociaż muszę ci przyznać za słabo cie wtedy potraktowali.
- O tak masz rację, myślałem, że mają o wiele potężniejszą moc. - uśmiechnął się ironicznie. Jednym zaklęciem obezwładnił mnie.  - Czyżbyś przyszła po niego? - wskazał dłonią na Malika.
- Owszem, wiesz a przy okazji tobie dokopać.
- Po co ci on, wiesz doskonale, że do mnie dołączy. - spojrzał na mnie pewny - W końcu to jest mój syn.
- On sam ma prawo wyboru.
- Tak to prawda, ale nie sądzisz rodzinę ma się tylko jedną.
- Jest jeszcze jego matka, która powiem ci, że ma się świetnie. Przy okazji kazała ci nieźle dokopać. - uśmiechnęłam się ironicznie.
- Nie wspominała nic. Prawda Trisha? - zapytał, a ja w tym momencie zobaczyłam kobietę. Była cała posiniaczona i widać, że nieźle ją torturowali.
- Wypuść ją, wypuść ich oboje - warknęłam.
- Wypuszczę ją pod jednym warunkiem. Zayn dołączysz do mnie. - zwrócił się do chłopaka.
- Nie! - krzyknęła Trisha. - Nie rób tego, nie warto. Proszę.
- Obiecałem, że będziesz bezpieczna. Nie mam innego wyjścia. - powiedział z bólem w oczach, mimo dzielącej nas odległości doskonale to widziałam. Christopher go uwolnił.
- Zayn, pomyśl. Co mu przeszkodzi, żeby przyjść w środku nocy i ją zamordować, zamordować nas wszystkich. Nic, nie masz pewności, że on tego nie zrobi. - powiedziałam błagalnych tonem.
- Przykro mi, ale jesteście dla mnie zbyt ważne. Zgadzam się. - tutaj zwrócił się do Christophera. Z całych sił uwolniłam się. Zatrzymałam wszystko w miejscu. Oprócz mnie i Mulata.
- Proszę. - szepnęłam. Podszedł do mnie.
- Kocham cie i to się na pewno nie zmieni. - powiedział patrząc głęboko w moje oczy.
- Ja też cie kocham, jesteś w końcu moim przyjacielem. - cicho się zaśmiał.
- Ale ja kocham ciebie, tyle, że jak dziewczynę, nie przyjaciółkę. - wyszeptał w moje usta. Jego wargi delikatnie dotknęły moich. Odwzajemniłam pocałunek i wplotłam rękę w jego ciemne włosy przyciągając bliżej siebie. Objął mnie mocniej w talii. Ten pocałunek był pełen pasji, zaangażowania i naszych uczuć.
- Ja ciebie też. - szepnęłam kiedy oderwaliśmy się od siebie. Ze łzami w oczach odsunęłam się od niego. Podeszłam do jego mamy, którą uwolniłam i podałam dłoń. - Znajdę sposób abyś znów był z nami. - powiedziałam w stronę chłopaka i zniknęłyśmy za portalem. To był dopiero początek wojny.
----------------------------------------------------------------------------------------
Wreszcie coś dodałam po tak długiej nieobecności. A powód? Brak weny twórczej. Mój dzisiejszy humor, który jest okropny, sprawił, że coś napisałam. Może muszę mieć taki częściej?
Zapraszam do komentowania i obserwowania.

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 6

Co za idiota wymyślił bal jesienny. No ja was proszę... Co najlepsze każda dziewczyna idzie z jakimś chłopakiem, a ja mam iść sama. Przecież z Andym na pewno nie mogę, chyba. W każdym bądź razie siedzimy z dziewczynami u nas w pokoju i usiłujemy się wystroić na ten bal. Oczywiście gdyby była taka możliwość to ja bym pierwsza nie szła, ale jest obowiązkowy, inaczej jesteś zawieszony w prawach ucznia, czaicie? Głupia szkoła. Przez to wszystko mruczę sama do siebie. Grr....
- Julson, weź się wreszcie zacznij przygotowywać a nie siedzisz i się na nas patrzysz. - rzuciła Lily, która tak się składa, że idzie z Niallem, czujecie to? Olivia idzie z Harrym, a Ruby z Tomlinsonem. Ja i Zayn idziemy bez pary, jako przyjaciele, żeby nie było. A Liam idzie z jakąś dziewczyną. Kij go wie z kim.
- No weź zrób wrażenie na Zaynie i powal go na kolana - powiedziała Olivia, hahaha, ja mam na nim wrażenie robić, wystarczy, że spędza ze mną więcej czasu niż się powinno, to nie przyzwoite.
- Dobra- mruknęłam i podeszłam do szafy. Jako iż nie mogłam nic znaleźć to wyczarowałam sobie kieckę jaka mi się już od dawna podobała. Do tego założyłam ramoneskę i czarną, skórzaną rękawiczkę z wycięciem na lewą rękę. Zrobiłam sobie widoczny makijaż i "zrobiłam fryzurę" , tzn mocno je pokręciłam. Maznęłam jeszcze usta błyszczykiem i założyłam buty. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam, że dziewczyny są już w zasadzie gotowe.
- Jak? - zapytałam okręcając się dookoła.
- WOW! Normalnie jak nie ty, wyglądasz świetnie - powiedziała Liv.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się. - Wy też wyglądacie genialnie. - przyjrzałam się Lily, Rubs i Olivii.
- Chłopaki powinni za chwilę się pojawić. - spojrzałam na zegarek, Ruby ma rację. Po chwili usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Lil poszła otworzyć, przed nami stanęli wystrojeni chłopcy.
- Goto... WOW. - powiedział Harry. Zaśmiałyśmy się. Podszedł do Liv, złapał ją za rękę i okręcił dookoła. - Wyglądasz pięknie. - Zgadnijcie jakie miał teraz myśli ... -,-
- Harry, możesz przestać? - zapytałam. Spojrzał na mnie a gęba mu się do podłogi otworzyła, zaśmiałam się. Podeszłam do niego. - Zamknij kochanie buzię, bo ci mucha wleci. - powiedziałam i puściłam mu oczko. Podeszłam do Zayna i cmoknęłam go w policzek. A wspominałam, że on wie, że Andy jest moim chłopakiem? Nie? Upsss... teraz już wiecie. Ale cichooo... nic nie mówcie.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział.
- Wiem - wzruszyłam ramionami a chłopak parsknął śmiechem.  Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się na salę. Po drodze mijaliśmy wielu Archaniołów, którzy mieli nas pilnować. Wiecie... No, w każdym bądź razie, znałam ich wszystkich. Wśród nich rozpoznałam Jacksona, poprosiłam abyśmy podeszli z Malikiem. Stał odwrócony do nas tyłem, położyłam mu rękę na ramieniu, a ten się na mnie zamachnął. Czujecie... człowiek usiłuje być miły a ten się na niego zamachuje. Szybko schyliłam się, bo by mi głowę odrąbał.
- Dzięki, miłe powitanie. Na przyszłość wolę "Cześć Julson, ślicznie wyglądasz." A nie coś takiego. - mruknęłam.
- Oj no przepraszam, ale muszę być ostrożny. - rozłożył ręce, a ja siew niego wtuliłam. - Ślicznie wyglądasz.
- No przecież wiem. - zaśmiałam się. - Poznaj Malika, to znaczy Zayna. Zayn to Jackson. - panowie uścisnęli sobie rękę. - Widziałeś gdzieś Andyego?
- No był tu przed chwilą z jakąś dziewczyną, poszli gdzieś razem. - powiedziałam a mi uśmiech zniknął z twarzy.
- Serio?
- Nie no, jaja sobie robię. - zaśmiał się. Aż odetchnęłam.
- To ja idę go poszukać i zaraz do ciebie wracam okey? - zwróciłam się do Malika
- Okey, okey. Nie śpiesz się. - wyszczerzył się, za co oberwał ode mnie w tył głowy. Zaśmiał się, a ja pokręciłam głową i ruszyłam w poszukiwaniu mojego chłopaka.
Wreszcie znalazłam go, stał i rozmawiał z jakimś Strażnikiem, ale nie byłam pewna którym...
Podeszłam do niego i położyłam dłonie na jego żebrach, tak wiecie przestraszyć go chciałam. No złapał mnie za dłoń, a po chwili poczułam straszny ból w niej.
- Ałła. - krzyknęłam, chłopak puścił mnie i odwrócił się szybko. - Dzięki - powiedziałam i spojrzałam na poparzoną rękę.
- Julson, mogłaś mnie nie straszyć. - powiedział.
- Oj, wybacz chciałam się przywitać, chyba mi wolno, ale nie bo po co. Trzeba od razu rękę człowiekowi parzyć, bo to nic takiego. - warknęłam, odwróciłam się i ruszyłam w stronę Malika. Po chwili poczułam jak ktoś mnie łapie za tą(na szczęście) zdrową rękę. Odwróciłam się w stronę chłopaka. - Czego? - warknęłam. Już chciał coś powiedzieć jednak uprzedziłam go. - Wyjdźmy na zewnątrz porozmawiać. - ruszyłam w kierunku wyjścia do ogrodu, gdzie po chwili się znalazłam. Szłam przed siebie tyle, że o wiele wolniej. Chłopak na spokojnie dorównał mi kroku.
- Julson, posłuchaj to nie.... - zaczął lecz mu przerwałam.
- Posłuchaj mnie ty. Pamiętasz jak za nim zaczęliśmy razem chodzić, obiecywaliśmy sobie, że mimo wszystko zawsze będziemy się wspierać, że nawet jeśli się rozstaniemy to będziemy razem jako przyjaciele? Chyba najwyższy czas to rozwiązać. - spuściłam wzrok, nienawidzę przekazywać ludziom takich rzeczy - Nie chcę nikogo narażać, chcę przez to wszystko przejść sama. Christopher będzie usiłował zabić kogoś na kim mi zależy, aby osłabić mnie psychicznie. Wiesz, że nie potrafię patrzeć na cierpienie osób, którzy są dla mnie bardzo ważni. Zrozum po prostu chcę być sama, chcę przez wszystko przejść sama. To koniec, przepraszam. - powiedziałam na lekko ściszonym głosie. Podniosłam wzrok i widziałam jego bladą i pustą twarz, nie wyrażającą żadnych emocji. Westchnęłam i podeszłam do niego. Chwyciłam jego twarz w dłonie spoglądając w oczy. Nie zważając na nic wpiłam siew jego usta. Ostatni raz. Po chwili odsunęłam się od niego - Przepraszam.
Skierowałam się z powrotem do środka.
- Czekaj. - zawołał, odwróciłam się - Daj rękę. - podałam mu ją a po chwili już było okey.
- Dzięki - uśmiechnęłam się.Weszłam do środka i podeszłam do Malika.
- Co się stało? - zapytał zmartwiony.
- Nic, nie ważne. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Okey, zatańczymy? - wyciągnął do mnie dłoń, którą chwyciłam. Udaliśmy się w miejsce gdzie wszyscy tańczyli. Położyłam jedną dłoń na jego ramieniu a drugą na jego dłoni. On za to swoją położył na mojej talii. Zaczęliśmy wirować wśród reszty uczniów.
W tym momencie nie liczyło się to jaki jesteś, czym się zajmujesz, ile potrafisz. Każdy wirował, śmiał się i bawił w swój własny sposób i to było genialne. Z Zaynem przetańczyłam kilka....dziesiąt piosenek. Później znalazłam siew ramionach Liama.
- Jak się bawisz? - zapytał.
- Super, nie licząc tego, że zaraz padnę na podłogę i będą mnie zbierać, to jest super. - wyszczerzyłam się. - A ty ? Jak tam nowa koleżanka? - poruszałam brwiami.
- Proszę cię, mam jej już dość. Cały czas nawija jaka to ona jest dzisiaj piękna i na pewno wygramy. Aż się rzygać tęczą chce. - zaśmiałam się.
- Biedny Liaś. - pogłaskałam go po policzku. Uśmiechnął się.
- Tak w ogóle to pięknie wyglądasz. - powiedział i obrócił mnie.
- Dziękuję, starałam się. - powiedziałam z udawaną dumą. Zaśmialiśmy się. - Chodźmy usiąść bo zaraz mi nogi odpadną, a za niedługo tańczymy z mentorami. - pociągnęłam chłopaka za rękę i usiedliśmy przy jednym ze stolików. Rozmawialiśmy w zasadzie o wszystkim i o niczym. Bardzo dobrze czuję się w jego towarzystwie. Myślę, że będziemy bardzo dobrymi przyjaciółmi.
- Co się dzieje? - zapytał, kiedy przed dobrą chwilę patrzyłam się przed siebie.
- NIe, nic. - lekko się uśmiechnęłam.
- A ja jestem Królewną Śnieżką. - sarknął - Co jest? Mała?
- Mała to może być twoja pała. - mruknęłam, a chłopak parsknął śmiechem.
- Dobra, dobra. A tak poważnie? - objął mnie ramieniem i spojrzał na mnie,
- Zerwałam z Andym. - powiedziałam szybko. Spojrzałam kątem oka na chłopaka, a na jego twarzy było wymalowane zdziwienie. - Bałam się o niego - zaczęłam wyjaśniać, zanim zapytał - bałam się, że mogą mu zrobić krzywdę. Zwłaszcza, że jest mi bardzo bliski. O was też się boję, boję się przez cały czas jak cholera. Wiem, że kiedyś nastąpi moment gdzie nikt nie będzie mógł mi pomóc. Tak, nie jestem aż taką straszną suką za jaką mnie macie.  - uśmiechnęłam się lekko.
------------------------------------------------------------------------
Wróciłam, przepraszam, że tak długo nie pisałam ale jakoś nie miałam weny. Ale teraz postaram się coś szybciej dodać. *.*
Zapraszam do komentowania i obserwowania :DD