niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 1

Obudziłam się przez wpadające promienie słońca przez okno. Co dziwne podobno każdy tutaj ma współlokatora a ja jestem jak na razie sama w pokoju. Mi to jest jak najbardziej na rękę. Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Ubrałam się i włosy zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z pokoju. Szkoła rozpoczyna się dopiero jutro, ale z wiadomych przyczyn jestem tu od wczoraj. Nie miałam ochoty iść na kolację i integrować się z innymi. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, podeszłam i zobaczyłam, że dzwoni do mnie "Lily<3". Odebrałam:
- Co chcesz? 
- Jak zwykle milutka, jaki masz numer pokoju? - zapytała. 
- 469, jak podejrzewam zaraz tu będz...- nie zdążyłam dokończyć ponieważ już była w moim pokoju. Przytuliłam ją. 
- Andy mi powiedział. - wyszeptała cicho. 
- Możemy o tym nie rozmawiać. - usłyszałyśmy burczenie brzucha pochodzące ode mnie. Zaśmiałyśmy się. - Jestem głodna idziemy na śniadanie? - uniosłam jedną brew, dziewczyna ochoczo pokiwała głową. Wyszłyśmy z pokoju, którzy ja zakluczyłam. Udałyśmy się na stołówkę, gdzie każdy sam sobie robił śniadanie bądź je zamawiał. Podeszłyśmy do expresu do kawy kiedy poczułam gorący płyn na sobie. Spojrzałam na swoją bluzę, która cała była w kawie. Spojrzałam wściekle na farbowanego blondyna. 
- Może byś tak kurwa uważał jak łazisz. - warknęłam w jego stronę. 
- To ty byś mogła patrzeć gdzie chodzisz. - odpowiedział. 
- Doprawdy? Wybacz, że chodzę do szkoły z taką łamagą jak ty.- odwróciłam się na pięcie i chciałam iść, kiedy wpadłam na kogoś. Już chciałam coś powiedzieć, kiedy zobaczyłam Andyego. Westchnęłam i przewróciłam oczami na jego wyraz twarzy. Trochę to dziwnie musiało wyglądać, więc stanęłam obok niego i spojrzałam na Lily, miała zdziwiony wraz twarzy. No fakt, nie wie, że on też tu jest i to w dodatku jako mentor. 
- Lily, to jest Andy mój mentor, Andy to jest moja przyjaciółka Lily. - "przedstawiłam" im sobie, a oni uścisnęli sobie rękę. Położyłam rękę na mokrej plamie i poczułam ból. Podwinęłam bluzę i zobaczyłam dość obszerne oparzenie, syknęłam z bólu. 
- Chodź opatrzę ci to. - powiedział Andy, a ja grzecznie poszłam za nim do jego gabinety. Położył dłoń na mojej ranie i już po chwili nie czułam bólu. Zerknęłam w to miejsce i po oparzeniu nie było już śladu. 
- Dzięki. - cmoknęłam go w usta. Przyciągnął mnie do siebie i pogłębił pocałunek. 
- Uważaj na siebie. - złożył pocałunek jeszcze na moim czole i pozwolił opuścić swój gabinet. Wychodząc posłałam mu lekki uśmiech i skierowałam się na stołówkę, nie zrezygnuję z porannej kawy. Po drodze pozbyłam się kawy z bluzy i weszłam do pomieszczenia. Zrobiłam sobie moje ulubione latte macchiato i usiadłam obok Lily. 
- Nie mówiłaś, że on będzie twoim mentorem. - powiedziała z wyrzutem. 
- Ma mnie dodatkowo chronić, czy coś tam. Moi rodzice o to prosili, z resztą pomoże mi. - wzruszyłam ramionami. 
- W czym?
- We wszystkim, wiesz, że zbyt dużej cierpliwości to ja do ludzi nie mam. - zaśmiałyśmy się. - A tak w ogóle to z kim mieszkasz? 
- Z Ruby Baker. Brytyjka i zarazem Anioł. A ty? 
- Jeszcze sama, moja współlokatorka jeszcze nie dotarła. - pokiwała głową w geście zrozumienia. 
- Idziemy trochę pozwiedzać? - zapytała po chwili ciszy. 
- Okey. - wypiłyśmy nasze kawy do końca i udałyśmy się na obchód po szkole. Przechodziłyśmy obok biblioteki, sal lekcyjnych, sali gimnastycznej, basenu, boisk sportowych i na końcu obok biur mentorów. Przechodząc obok gabinetu Andyego ktoś wciągnął nas do środka, tak, że uderzyłam plecami o kant szafy. Spojrzałam na niego gniewnie i prychnęłam.
- Nie można było zwykłe "przyjdźcie do mnie" - mruknęłam masując obolałe miejsce.
- Oj no nie gniewaj się. - powiedział i pomógł mi wstać, chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie. Drugą rękę położył na moich plecach skąd po chwili zniknął ból.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się. - A tak w ogóle to co chciałeś?
- Nic, a właściwie to chciałem cię porwać do końca dnia, co ty na to? - uniósł jedną brew do góry, przegryzając wargę.
- Lily co ja na to? - wychyliłam się zza chłopaka i spytałam przyjaciółki.
- Idziesz, a ja idę obczaić moją współlokatorkę. - powiedziała i po chwili już jej nie było.
- Okey, mam się przebrać czy wystarczy ten strój? - zapytałam.
- Dla mnie nawet w worku po kartoflach będziesz wyglądała  seksownie. - zaśmiałam się głośno i cmoknęłam go w nos.
- Dobra, to gdzie idziemy, a co najważniejsze jak chcesz się stąd wydostać niezauważonym?
- Przez portal? - uniósł jedną brew i pozwolił mi pierwszej przejść przez niego. Uśmiechnęłam się i już po chwili byłam w... to chyba był park. Tylko nie wiem gdzie. Andy uśmiechnął się do mnie i chwycił mnie za rękę. Spacerowaliśmy alejkami między rodzinami i grupkami młodych ludzi.
~Lily~
Julka z Andym poszli na randkę. No właśnie randka, a ja znów siedzę sama. Weszłam do pokoju gdzie siedziała Ruby, uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam gest.
- Za chwilę przyjdzie mój chłopak, chyba ci to nie przeszkadza? - zapytała.
- Skądże, może wpaść. - posłałam jej lekki uśmiech. W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Baker poszła otworzyć i do środka wszedł Louis Tomlinson. Zapytacie skąd ja go znam? Otóż Lou jest upadłym, cóż sama się przyczyniłam do tego, ale to nie była moja wina. Spojrzał na mnie i chyba lekko się zdziwił. Jak byliśmy mali to nazywali nas "papużki nierozłączki". Jednak później on wpadł w złe towarzystwo, a ja byłam zmuszona zamieszkać z Julką.
- Cześć Lily. - uśmiechnął się do mnie lekko.
- Cześć Louis. - odpowiedziałam mu tym samym.
- Znacie się? - zapytała zdziwiona Ruby.
- Tak, wychowywaliśmy się obok siebie. - pośpieszył z wyjaśnieniami dziewczynie Tomlinson.
- To fajnie. Idziemy? - zapytała.
- Oczywiście. Do zobaczenia Lily. - powiedział i obydwoje wyszli. Opadłam na łóżko i ciężko wypuściłam powietrze. Czułam jak szybko bije moje serca i w uszach mi szumiało. Jak się domyślacie kochałam Louisa, ale czy dalej tak jest?
------------------------------------------------------------------------------------------
Startujemy z pierwszym rozdziałem i jak wam się podoba? x DD

1 komentarz: