sobota, 15 marca 2014

Rozdział 3

Olałam pierwszy dzień szkoły, nie za fajnie co? Z resztą nieważne, muszę się jakoś wyrwać stąd i pojechać na Wyspę Aniołów. Mam nadzieję, że mama wyjdzie z tego. Usłyszałam pukanie do drzwi, a właściwie walenie. Niechętnie wstałam z parapetu i poszłam otworzyć.
- Tata. - powiedziałam i mocno go przytuliłam. Weszliśmy do środka i usiedliśmy na łóżku. - Skąd się tu wziąłeś. ?
- Córki już nie można odwiedzić? A tak na prawdę to jestem tu, bo musisz wiedzieć, że nie jesteś już bezpieczna. Nawet tutaj. - spojrzałam na niego i nie bardzo rozumiałam o co chodzi.
- Przecież sam mówiłeś, że tutaj mi się nic nie stanie, będę bezpieczna. - z każdym kolejnym słowem podnosiłam głos.
- Cicho kochanie, bo nas ktoś jeszcze usłyszy. Pozwól sobie wytłumaczyć. - usiadłam na przeciwko niego - Christopher powrócił. Jest jeszcze słaby więc wykorzystuje Czarnych, Upadłych i wszystkie inne stworzenia. Nie zdziwiłbym się gdyby tutaj był jakiś jego szpieg. Pamiętaj w razie niebezpieczeństwa nie patrz na zasady zabij, tylko ty wiesz czy ktoś jest po naszej czy jego stronie. - pokiwałam głową - Jest jeszcze jedna sprawa, uczy się tutaj Zayn Malik, jest on synem Christophera musisz nauczyć go wszystkiego.
- Przecież nie uwierzy mi. Co? Mam do niego podejść i powiedzieć " Siema Zayn, słuchaj jest sprawa. Jeden z najpotężniejszych czarnoksiężników. Muszę cie nauczyć wszystkiego bo trzeba go zabić." No proszę cie tato to jest niedorzeczne.
- Wierzę w ciebie córeczko i pamiętaj o przepowiedni. - pocałował mnie w czoło i wstał, wytworzył portal przez który dostanie się zapewne na Wyspę.
- Tato? - spojrzał na mnie. - Co z mamą?
- Coraz lepiej, ale straciła bardzo dużo siły,a żadne eliksiry na nią nie działają, sama musi się zregenerować.
- Ucałuj ją ode mnie i powiedz, że ją kocham. Z resztą ciebie również.
- My ciebie też kochamy skarbie. - przytulił mnie mocno do siebie i ucałował w czoło. Pomachał mi i wszedł do portalu. W tym samym momencie kiedy portal się zamknął drzwi od pokoju się otworzyły. Stała w nich Olivia.
- Hej - powiedziała - Twój mentor mówił, że źle się czujesz. Coś się stało?
- Moja mama miała wypadek, ale jest już wszystko dobrze. - lekko się uśmiechnęłam w jej stronę.
- O to dobrze. - odwzajemniła gest i usiadła na łóżku. Zabrałam telefon i wyszłam z pokoju. Udałam się na spacer. Wyszłam z budynku i zmierzałam w kierunku bramy, aby wyjść po za terem szkoły. Niezauważona przekroczyłam przez nią i poszłam na miasto. Weszłam do jakiejś kawiarni. Podeszłam do lady, za którą stała dość młoda dziewczyna, wydawała mi się znajoma.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - spojrzała na mnie - o Julson, jak miło cię widzieć.
- Darcy? To ty? Co ty tutaj robisz? - zapytałam i uściskałam siostrę Andyego.
- Pracuję, a tak na prawdę obserwuję okolice, wiesz od pewnego czasu nie jest tu za bezpiecznie.
- Rozumiem, obowiązki. - uśmiechnęłam się - daj mi latte waniliowe i ciasto czekoladowe.
- Pewnie. - odwzajemniła uśmiech, zapłaciłam i usiadłam do stolika, do którego po chwili Dar przyniosła moje zamówienie. Usiadła naprzeciwko - Wiesz, że nie możesz się tutaj kręcić?
- Słyszałam, a wiesz, że nigdy nie słucham poleceń? - zapytałam z ironią.
- Podobno Christpher domyśla się, że żyjesz. Z resztą zobaczysz, niedługo odbędzie się rada. Wszyscy zostaną wezwani. Muszę lecieć. Do zobaczenia. - powiedziała co miała i uciekła, pokręciłam głową z dezaprobatą. Dokończyłam kawę i ciasto. Wyszłam z kawiarni i udałam się do szkoły, tylko po przekroczeniu bramy zobaczyłam zamieszanie, szybko podbiegłam do Lily.
- Hej, co jest? - zapytałam ją.
- Matko Julson, jesteś. - przytuliła mnie mocno.
- A dlaczego miałoby mnie nie być?
- To ty nic nie wiesz? - pokręciłam głową - Było włamanie do szkoły, szukali czegoś, nie mogłam cię z Andym znaleźć i baliśmy się, że cię porwano. Twój pokój jest cały zdemolowany.
- O nie. - powiedziałam i szybko pobiegłam na miejsce. Wpadłam do pokoju zdyszana i widziałam jak Andy z innymi mentorami sprawdzają pomieszczenie. Podeszłam szybko do łóżka, pod którym leżała szkatułka tyle, że pomniejszona i w wielkości ziarnka piasku. Szybko sprawdziłam i ... nie było jej. Były tam zdjęcia moje z moją rodziną. Dlatego nikt nie mógł tego znaleźć zwłaszcza teraz. Spojrzałam na chłopaka.
- Oni wiedzą. Wiedzą, że żyję.
~ Christopher~
- Panie, udało nam się znaleźć coś, co może Cię zainteresować. - odezwał się jeden z moich sług. Podał mi szkatułkę, w której było pełno zdjęć. Zdjęć rodziny Parkerów. Była tu Isabella i jej mąż Josh. Oraz jakaś dziewczyna, podobna do nich ... nie! To niemożliwe! Ona nie żyje!
- Jacob! - warknąłem. Mój sługa znalazł się przede mną w mgnieniu oka.
- Tak panie ?
- Jakim cudem ta dziewczyna żyje!? Jak?!
- Nie miałem pojęcia , o panie. Co mamy zrobić? - zapytał.
- Zabić. - uciąłem, pokiwał głową i opuścił moją posiadłość. Już niedługo a nikt nie stanie mi na drodze.
~Julson~
Kiedy oni doprowadzali mój pokój do porządku poszłam do Malika, muszę z nim jak najszybciej porozmawiać. Stanęłam przed drzwiami jego pokoju i zapukałam. Chwilę czekałam aż wreszcie ktoś mi otworzy.
- Julson? Co ty tutaj robisz? - zapytał zdziwiony Liam.
- Cześć Liam, jest może Zayn muszę z nim porozmawiać. - uśmiechnęłam się.
- Nie, nie ma go, poszedł gdzieś z Niallem, a coś się stało?
- Nie... to zna... - nie zdążyłam dokończyć gdyż usłyszałam otwieranie się portalu, spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam jednego z czarnoksiężników. Rzucił we mnie zaklęciem, które szybko odepchnęłam. Teraz ja zaatakowałam go, raz, drugi, trzeci, czwarty. Cały czas się bronił, w końcu rzuciłam zaklęcie uśmiercające. Zobaczyłam tylko jak osuwa się na podłogę. Chwyciłam się za ramię, w które dostałam i spojrzałam na Liama, który patrzył na to wszystko z szeroko otwartymi oczami.
- Liam. - powiedziałam cicho, zrobiłam krok w jego stronę, a on się cofnął. - Nic ci nie zrobię.
- A....a...ale jak ty...to... - jąkał się, chyba był przerażony.
- Pozwól, że ci wytłumaczę, ale najpierw muszę się go pozbyć. - wzięłam telefon i zadzwoniłam do Andyego.
- Halo?
- 4 piętro szybko. - rozłączyłam się, po chwili chłopak był już na miejscu. Spojrzał to na mnie, to na martwego, to na Liama.
- Co...
- Nie pytaj. - przerwałam mu. - Trzeba go stąd zabrać. - podeszłam bliżej niego. - Zwołaj natychmiastowe zebranie w moim imieniu, proszę. - szepnęłam mu na ucho. Pokiwał głową i po chwili nie było ani jego ani czarnoksiężnika. Przywróciłam cały korytarz do poprzedniego stanu i weszłam do pokoju chłopaków. Liam siedział na łóżku i chyba nie wierzył w to co widział.
- Liam? - usiadłam na przeciwko niego.
- Jesteś czarodziejką.? - pokiwałam głową - czemu kłamałaś?
- Po prostu to wszystko jest bardziej skomplikowane niż myślałam. Teraz jesteśmy w poważnym niebezpieczeństwie. - wyjaśniłam mu wszystko, to jakie mam korzenie, moce, co się dzieje, że nie może nikomu nic powiedzieć.
- Nie masz się o co martwić, zawsze możesz na mnie liczyć. - przytuliłam go.
-Dziękuję. Widzimy się jutro? - pokiwał głową - pa.
Udałam się do swojego pokoju, gdzie wszystko było już na swoim miejscu. Poszłam pod prysznic i stojąc pod ciepłą wodą rozmyślałam nad tym wszystkim, w ciągu jednej chwili zmieniło się wszystko, a to oznacza kłopoty.
Leżałam na łóżku i patrzyłam na spokojny sen współlokatorki. Muszę czekać na zebranie. Po chwili poczułam pieczenie na nadgarstku i zobaczyłam adres pod którym mamy się spotkać. Szybko teleportowałam się na podany adres i weszłam do pomieszczenia w którym siedzieli pozostali członkowie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
No i zaczyna się coś dziać. Podoba się?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz