sobota, 3 maja 2014

Rozdział 8

Czas kiedy czujesz pustkę, brak bliskiej dla ciebie jest najgorszym w życiu. Rano już nie mam takiej ochoty wstawać. Szkoda, że ludzi doceniamy dopiero kiedy ich zabraknie.
Razem z resztą, próbujemy coś wymyślić aby Zayn znów był z nami.
- To może stanę do walki z Christopherem. - Powiedziałam.
- Nie! - Odpowiedzieli wszyscy. Posłałam im piorunujące spojrzenie.
- No to co zrobimy? Bo jakoś już od 2 tygodni nikt nic nie robi, myślałam, że to też wasz przyjaciel. - warknęłam.
- Posłuchaj, to też jest nasz przyjaciel, ale nie możemy sami stracić życia. Wiesz, że Zayn nie wybaczyłby sobie, gdyby coś takiego miało miejsce. - powiedział Liam. Podziwiam go za ten spokój. Nagle mnie olśniło.
- A gdyby tak Louis spróbował się do nich dołączyć. Poszłabym razem z nim, tyle że jako inna osoba. Sprawdzą tylko jedno z nas i miejmy nadzieję, że będzie to Lou. Jak nie to zabezpieczę si
ę zaklęciem, które sprawi, że wyczują negatywną energię. Co wy na to? 
- Lou, co ty na to? - zapytała Ruby.
- Zayn, to mój przyjaciel, a za przyjaciółmi pójdę w ogień. - wyszczerzył się i objął swoją dziewczynę ramieniem przyciągając do siebie i całując w czoło. Zagryzłam wargę. Dziwne uczucie czuć jakby ukucie w sercu na widok przyjaciół.
- Okey, nie ma na co czekać. Idę się przygotować. - wstałam z miejsca i wyszłam z pokoju Liama.
~Lily~
Wyszłam zaraz za Julką, zawsze wiedziałam, kiedy było coś nie tak i tym razem też tak jest. Udałam się w stronę jej pokoju, z nadzieją, że właśnie tam ją znajdę. Leżała na łóżku, w jej ręce spoczywała ramka na zdjęcia. Oczy miała zaszklone. Po cichu podeszłam do niej.
- Zależy ci na nim - szepnęłam, a ta lekko przestraszona spojrzała na mnie. Usiadłam obok niej.
- Jak na każdym z was. - powiedziała prawie płaczliwym tonem.
- Możesz mnie nie okłamywać? Przecież widzę co się dzieje. Nie bez powodu mówimy, że wyglądacie i zachowujecie się jak para. Mnie możesz powiedzieć. - zapewniłam i objęłam ją ramieniem.
- Nic przed tobą nie ukryję prawda? - zaśmiałam się cicho.
- Nic,a nic. - westchnęła.
- Zayn przed tym jak wróciłyśmy to powiedział mi, że...że..
- Że? - spojrzałam na nią.
- Że mnie kocha, ale nie jak przyjaciółkę tylko jak dziewczynę. - wydusiła prawie z siebie. Trochę mnie zamurowało, co prawda nabijaliśmy się z nich ale nie sądziłam, że tam na prawdę coś jest.
- To chyba dobrze, nie? - zapytałam.
- Jak dobrze - podniosła głos, wstała i zaczęła krążyć po pokoju. - Jak może być dobrze, skoro on mnie kocha a ja nie mogę z nim być. Przecież to sensu nie ma.
- Niby dlaczego, nie ma to sensu? Pomyśl, przecież obydwoje coś do  siebie czujecie. Życie nigdy nie ma sensu, a już zwłaszcza twoje. Wiesz ilu ludzi, czarodziei, aniołów, archaniołów i innych stworzeń by się poddało, bądź zaszyło w jakiejś norze. Ale nie ty, jesteś silna i bystra dasz radę. Masz jeszcze nas wszystkich. - Przytuliłam ją mocno do siebie.
- Ale Horana i tak nie lubię. - Powiedziała, na co zaśmiałyśmy się.
- Dziękuję - usłyszałam przy uchu. - Za to, że po prostu jesteś. - Uśmiechnęłam się i mocniej ją do siebie przyciągnęłam.
~Louis~
- Jak ja wyglądam - mruknąłem.
- Marchewko na pewno lepiej niż ja. - Spojrzałem na Julkę, miała rację.
Wyglądała strasznie. Tak sztucznie i nie naturalnie.
- To prawda. - mruknąłem. Dała mi sójkę w bok.
- Jesteś moim przyjacielem, powinieneś powiedzieć, że i tak jestem ładna.  - Wydęła usta, wyglądała tak słodko.
- chłopak jest od kłamstw, przyjaciel od prawdy. - wyszczerzyłem się.
- Kretyn.
- Dzięki. - posłałem jej buziaka. Zaśmiała się.
- Już czas. - wziąłem głęboki oddech i podążyliśmy ku zamkowi Christophera.
~Julka~
Przed wejściem sprawdzili ... Mnie. Super. Na szczęście rzuciłam na siebie zaklęcie, weszliśmy do środka. Zostaliśmy zaprowadzeni przed samego Christophera.
- Panie, do ciebie. - odezwał się jeden z jego sługusów, ukłonił się i zniknął. Zobaczyłam obok niego Zayna, nie wyglądał dobrze. Przegryzłam policzki od środka, aby nic się nie wydało.
- Co was sprowadza? - zapytał spoglądając na nas z góry.
- Chcielibyśmy się do ciebie przyłączyć. - odpowiedział mu Louis.
- Z jakiego powodu? - spojrzał na mnie.
- Wiemy, że to ty jesteś najpotężniejszy, zwłaszcza, że dołączył do ciebie syn - spojrzałam na Zayna.
- Skąd to wiecie? - podszedł do mnie i za pomocą lewitacji podniósł do góry.
- Inni plotkują, mówią, że wiedzą od twoich ludzi. Po za tym podobieństwo jest uderzające. - rzekłam spokojnie.
- Wyczuwam od ciebie potężna energię, ciemną energię. Jaki to ród?
- Torres.  - wymyśliłam na poczekaniu.
- Przecież ten rób wymarł już jakiś czas temu.
- Jak widać, jednak nie. Jestem tu żywa, więc jednak nie cały. - powiedziałam.
- Dobrze, przyjmę was. Zayn pokaż im ich miejsce pracy. - zwrócił się do Mulata, ten skinął głową i prowadził nas przed siebie.
- Louis co ty tutaj robisz? - szepnął w stronę naszego przyjaciela. Obydwoje wpadli w swoje ramiona.
- Jak to co ratuję cię. - zaśmiał się Tomlinson.
- A to kto? - zapytał spoglądając na mnie.
- Jak to nie poznajesz. - odchrząknął - oto przed tobą stoi sama Julia Parks we własnej osobie.
- Zaklęcie zmieniające wygląd? - kiwnęłam głową - Nieźle.
Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego ciepłe ciało.
- Tęskniłam. - westchnęłam.
- Ja też - odwzajemnia uścisk i całuje mnie we włosy.
- Dobra, później dacie sobie buzi, teraz chodźcie bo ktoś nas może zauważyć. - mruknął Lou, a my zaśmialiśmy się.
- Okey. - powiedzieliśmy razem, co spowodowało kolejny wybuch radości. Udaliśmy się do podziemi, to tam mamy stać na straży i co jakiś czas sprawdzać więźniów. Zostałam przy pierwszej grupce, który właśnie sprawdzali cele.
- Ty, tam idź sprawdź. - powiedział do mnie jeden ze sługusów. Weszłam do celi, w której zastałam.... Zacharego. Siedział pod ścianą, był cały poobijany, miał liczne rany, widać, że był torturowany.
- Zachary. - szepnęłam, a ten spojrzał na mnie.
- Czego tym razem chcecie? - zapytał, jego głos był słaby.
- To ja Julson, przyszliśmy Zayna ratować, co ty tutaj robisz? - zapytałam.
- Złapali mnie, było ich za dużo. Chcieli informacji na twój temat. - powiedział.
- Wytrzymaj ciebie też stąd zabierzemy. - szepnęłam podchodząc do niego.
- Ej ty, co robisz? - zapytał jakiś gość. Złapałam szybko rękę Zacharego i zrobiłam mu ślad, który na szczęście po czasie znika.
- Jak widać, nie pozwalam sobie na nieposłuszeństwo - warknęłam.
- Dobra a teraz wypad, bo jeśli ci życie miłe. - powiedział z drwiną.
- Myślisz, że się ciebie boję? - zapytałam.
- Powinnaś, kotku, powinnaś. - mruknął mi do ucha. Złapałam go za ramię i za pomocą zaklęcia obezwładniłam go.
- Nigdy więcej nie mów do mnie kotku - warknęłam i rzuciłam nim o ścianę. - Żegnam .
-----------------------------------------------------------------------------
No wie coś tam napisałam, to jest w ogóle jakaś masakra. Ale to nic.
Zapraszam do komentowania i obserwowania.
Oraz do zakładki "pytania do bohaterów" .

3 komentarze: