niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 5

Rozejrzałam się dookoła, nie rozumiałam dlaczego jesteśmy tu tylko my. Po chwili do sali weszli moi rodzice. Szybko wstałam z miejsca i poszłam ich uściskać.
- Tak się o ciebie bałam - szepnęłam, kiedy tkwiłam w uścisku mamy.
- Nie było o co myszko, już jest okey - pocałowała mnie w czoło. Podeszliśmy do Zayna.
- Zayn to są moi rodzice Isabella i Josh, mamo, tato to jest Zayn, mój nowy podopieczny. - przedstawiłam ich sobie.
- Będziesz go uczyła - pokiwałam głową - No, no stary lepiej trafić nie mogłeś - zaśmiał się mój tata. Zajęliśmy nasze miejsca i czekaliśmy na Simona.
- Jeeezu, gdzie ten wnerwiający gość, miałam nadzieje, że im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. - mruknęłam po 30 minutach wbijając się w fotel.
- Nie narzekaj, mogło być gorzej - powiedział tak samo znudzony Zayn.
- Ciekawe jak? - spojrzałam na niego, nawet taki znudzony był seksowny, tak, tak, tak moja zboczona natura się odezwała.
- Pomyśl, że siedzisz na łóżku, nie? - przekręciłam głowę - A nad tobą stoi Liam i nawija jak to ty się nieodpowiedzialnie zachowujesz, przebijesz? - zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- Stary, jakbyś kiedyś posłuchał pogadanki moich rodziców na temat tego, że nie wolno zamieniać dziewczynek w szkole w fretki i później wrzucać ich do spodni kolegów. - powiedziałam i usłyszałam śmiech moich rodziców.
- Zmieniłaś koleżankę w fretkę, dlaczego? - uniósł jedną brew do góry.
-Powiedziała, że jestem głupia i nikt mnie nigdy nie pokocha, bo kto może kochać takiego potwora jak ja, no więc chciało mi się płakać. A później zmieniłam ją w fretkę i powiedziałam, że ciekawe kto teraz ciebie pokocha. - wzruszyłam ramionami, a chłopak parsknął śmiechem, że wszyscy spojrzeli w naszym kierunku.
- Dobra, bijesz mnie na głowę. - zaśmiał się.
- Spoko, jak zaczniemy treningi to cię nauczę kilku przydatnych trików. - puściłam mu oczko. W tym momencie do sali wszedł Simon. Spojrzał na mnie, a ja na niego.
~Ruby~
- Jak się poznaliście z Julsonem i Lily? - zapytałam Louisa, kiedy siedzieliśmy razem w sadzie przyszkolnym.
- To długa historia. - powiedział.
- Mamy czas. - uśmiechnęłam się. Chłopak pokręcił głową z uśmiechem.
- Okey - westchnął - to co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. - wyszczerzyłam się.
- Mam pomysł, może będziesz mi zadawała pytania a ja będę na nie odpowiadał?
- Dobra . - zamyśliłam się. - Jak się poznaliście?
- Lily mieszkała obok mnie, często się razem bawiliśmy, byliśmy przyjaciółmi. Julson to przyjaciółka Lily, kiedyś byłem nawet o nią zazdrosny, bo spędzała z nią więcej czasu niż ze mną. Później trzymaliśmy się razem.
- Czemu już się nie przyjaźnicie?
- Jak wiesz jestem Upadłym, co oznacza, że kiedyś musiałem być Aniołem i z takiej rodziny pochodzę. Niestety kiedy miałem 15 lat popełniłem największy błąd mojego życia a teraz za niego płacę. Było w pewnie sposób związane z dziewczynami, być może dlatego.
- Co zrobiłeś? - zapytałam, a jego twarz posmutniała.
- Wybacz, ale o tym akurat nie chcę rozmawiać. - uśmiechnął się lekko.
- Przepraszam, nie mam zamiaru cie do niczego zmuszać. - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję - pocałował mnie w czoło.
~Zayn~
- No weź to przecież nie jest trudne, dalej. - poganiała mnie Julka.
- Łatwo ci mówić - mruknąłem pod nosem.
- Bo to jest  łatwe do zrobienia - powiedziała i usiadła obok mnie. - O co chodzi? Bo na pewno nie o to, że nie potrafisz. Masz jakąś wewnętrzną blokadę, tylko nie wiem dlaczego, co ją spowodowało?
- Przecież możesz sobie sprawdzić i znaleźć tego powód. - bąknąłem.
- Mogę, ale nie chcę. Chciałabym abyś to ty mi powiedział. - uśmiechnęła się lekko - Nie bierz mnie za taką jędzę. O co chodzi?
- Po prostu... - westchnąłem - może od początku?
- Byłoby najlepiej.
- Jak miałem 7 lat, to przez przypadek zmiażdżyłem rękę mojemu nauczycielowi. Powiedział mi, że jestem nieudacznikiem i wiele innych. Sam nie mam pojęcia jak to się stało. Później miałem nieźle przechlapane. Wystraszyłem się , od tego czasu się ograniczam. Po prostu boję się zrobić komuś krzywdy.
- Okey. Więc tak, zapewne to był wypadek w pierwszych latach, o ile nie mamy wpojonej wiedzy na temat magii takie wypadki to norma. Sama kiedyś o mało nie zabiłam własnego taty. Po prostu zbyt mocno się na niego zdenerwowałam. Bałam się tej mocy później. Po za tym teraz nie masz się o co martwić, w tej sali nic ani tobie ani mnie się nie stanie. Po za tym umiem się chronić przed zaklęciami. Spokojnie, możesz mi zaufać. - uśmiechnęła się do mnie i objęła ramieniem.
- W bliższym poznaniu ciebie człowiek zyskuje a nie traci. - przymrużyłem jedno oko i z uśmiechem na nią spojrzałem.
- O nie co za dużo to nie zdrowo, do roboty leniu. - zabrała rękę i wstała z miejsca, zaśmiałem się. Wstałem i stanąłem na przeciwko mnie, uśmiechnęła się zadziornie i zaczęliśmy trening. Fascynuje mnie ta dziewczyna.
~Olivia~
- Nie proszę przestań... haha... Harry.... przestań. - krzyczałam kiedy chłopak siedział na mnie i mnie łaskotał. Nasz śmiech było słychać chyba kilka pięter niżej.
- Przeproś. - przestał na chwilę, złapał moje nadgarstki i uniósł mi nad głowę.
- Nie. - powiedziałam przez śmiech. - Ałła, żebra mnie bolą.
- Daj pomasuję ci. - zaśmiał się i zaczął mnie "masować", a ja jeszcze bardziej się śmiałam.
- Przestań... prze-przepraszam. - wyrzuciłam po między salwami śmiechu.
- I o to mi chodziło. - wyszczerzył się i położył się obok mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Tak to się zaczyna...
---------------------------------------------------------------
Jest następny rozdział, przy okazji zapraszam na mój następny projekt : DD

sobota, 22 marca 2014

Rozdział 4

Usiadłam na swoim stałym miejscu, kiedy Simon rozpoczął zebranie.
- Nastały trudne dla nas czasy, nie możemy czuć się już nigdzie bezpiecznie. Wiemy, że nie tylko to jest powodem tego zebrania. A więc Julio, możesz zacząć? - spojrzał na mnie, a ja wypuściłam powietrze z głośnym świstem. Wstałam z miejsca.
- Nie jest zbyt dobrze. Christopher wie, że żyję. Wie, że umarłam 17 lat temu. Rano było włamanie do szkoły, przeszukiwali mój pokój i znaleźli to czego potrzebowali. Około 3 godzin temu zostałam zaatakowana w budynku szkolnym przez czarnoksiężnika, nikt mi nie powie, że ta szkoła to bezpieczne miejsce. - warknęłam.
- Mamy najlepszą ochronę. - zarzekał się dyrektor.
- Jasne, tylko ta twoja ochrona wygląda tak, że ja muszę na korytarzu, na oczach innych uczniów zabijać, to do cholery nie jest normalne. - podniosłam głos.
- Może on wcale nie chce ciebie - padła sugestia - może on chce Malika.
- Nie wykluczam tego, ale co zrobimy, on o niczym nie wie. On nawet nie ma pojęcia jaką moc w sobie posiada. - wyrzuciłam ręce do góry.
- Musisz go wszystkiego nauczyć, tylko nie możesz się denerwować on wszystko bierze do siebie.
- Mam obchodzić się z nim jak z jajkiem? - mruknęłam.
- Tak - potwierdziła - A i na następny raz złap takiego czarnoksiężnika czy kogokolwiek innego, trzeba będzie ich przesłuchać.
- Okey. - powiedziałam i opuściłam pomieszczenie udając się z powrotem do szkoły.
Położyłam się do łóżka i odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Obudziłam się kiedy ktoś powiedział siarczyste "kurwa". Otworzyłam oczy i zobaczyłam Andyego, który widząc mnie uśmiechnął się lekko. Podszedł do mnie i lekko musnął moje usta. Podniosłam się szybko i rozejrzałam po pokoju, ale nikogo w nim nie zastałam.
- Gdzie Olivia? - zapytałam.
- Poszła wcześniej, Ruby ją o coś prosiła. Minąłem się z nią w drzwiach. - podrapał się po karku - Chciałem cie przeprosić, za to, że robiłem ci wyrzuty.
- Nie ważne, to nic takiego. Pozwól ale idę pod prysznic zaraz mam szkołę. - wstałam i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i zrobiłam delikatny makijaż, a włosy lekko podkręciłam. Wyszłam z łazienki, wzięłam telefon. Andyego już nie było i dobrze. Wyszłam z pokoju, zakluczyłam drzwi i zeszłam na dól, na stołówkę. Wzięłam sobie moje ukochane Latte Macchiato i zamówiłam musli owocowe. Zabrałam swoje śniadanie i podeszłam do stolika, przy którym siedzieli wszyscy chłopcy i Ruby z Lily.
- Siemka - powiedziałam
- Cześć - odpowiedzieli chórem, Liam posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam.
- Jak tam? - zapytałam.
- Podobno wczoraj po tym włamaniu, w szkole pojawił się jeden z czarnoksiężników, ale któryś z uczniów go zabił. - powiedziała Ruby. Wymieniliśmy się z Liamem porozumiewawczymi spojrzeniami.
- To nie jest możliwe - stwierdziłam - żaden z uczniów nie jest na tyle silny, a po za tym to musiałby użyć zakazanego zaklęcia. Wtedy musiałby odpowiadać przed najwyższym sądem. Moim zdaniem to któryś z opiekunów, podobno ma nas strzec więcej strażników. - powiedziałam.
- Zobaczymy - powiedział Harry.
- Dobra czas do szkoły - odezwał się Liam, przytaknęliśmy. Wstaliśmy i udaliśmy się w kierunku budynku szkolnego. Andy zostawił mi rano mój rozkład zajęć, więc wiem, że zaczynam Angielskim, który mam razem z Louisem. Weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsce na samym końcu klasy. Tylko nie przemyślałam jednej rzeczy. Nauczyciele mogą sprawdzać obecność po nazwiskach. Na szczęście kobieta, z którą mieliśmy angielski sprawdzała po imionach. Odetchnęłam z ulgą.
- Dlaczego nie mówisz im prawdy? - zapytał mnie Louis.
- Wystarczy, że powiem moje nazwisko a wszyscy będą wiedzieli kim jestem. A teraz to nie jest najważniejsze. Nie rozumiesz, że ludzie się mnie boją? - mówiąc cały czas spoglądałam na chłopaka, który przypatrywał się mi.
- Im możesz zaufać, nie wiem jak dziewczyny, ale tych chłopaków już trochę znam i wiele razem przeszliśmy. Wiem, że można im powiedzieć wszystko. - uśmiechnęłam się.
- Wiem, Liam już wie o wszystkim.
- Skąd? - zapytał zdziwiony
- Kiedy poszłam do ich pokoju bo musiałam porozmawiać z Zaynem to akurat rozmawialiśmy i zaatakował nas Jacob. Nie miałam innego wyjścia. Później oczywiście musiałam mu wszystko wytłumaczyć. - mruknęłam. Wypuścił powietrze z głośnym świstem.
- No to nieźle. - powiedział.
- Panie Tomlinson jeśli chce cie pan umówić z koleżanką to po lekcji proszę. - powiedziała nauczycielka, a ja parsknęłam cicho śmiechem.
- Przepraszam - mruknął, a ja dalej się z niego nabijałam. - Ha Ha bardzo śmieszne.
- No bardzo.
- Czyli między nami wszystko okey? - zapytał z nadzieją.
- Tak, chociaż jak tatuś się dowie to nie będzie za szczęśliwy.
- walić to. - zaśmialiśmy się. Zadzwonił dzwonek i wyszliśmy z klasy. Następną miałam Matmę z Liamem i Zaynem. Staliśmy pod klasą i gadaliśmy na różne tematy. Zadzwonił dzwonek i weszliśmy do klasy, co najfajniejsze ławki były trzyosobowe więc usiedliśmy razem, ja na środku, po prawej Zayn, a po lewej Liam.
Wszedł nauczyciel i zaczął czytać listę obecności, a co gorsza po nazwisku.
- Malik
- Jestem.
- Parks - powiedział i spojrzał na mnie. tak stary znamy się.
- Jestem - odpowiedziałam, a wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie.
- Payne
- Jestem. - kontynuował dalej, a ja słyszałam szepty i myśli wszystkich dookoła, oprócz Liama.
- Li?
- Hmm... - mruknął i spojrzał na mnie.
- Dlaczego nie mogę odczytać twoich myśli? - zapytałam, a ten tylko uśmiechnął się
- Wytwarzam tarczę, przez którą raczej nie da się przebić. - wyszczerzył się.
- Pff... - odwróciłam się do Malika. Zobaczyłam, że przygląda mi się. - Coś nie tak?
- Nie ale...
- Nie wierzysz, że jestem z tych Parksów? - zapytałam, a on lekko skinął głową. - Pogadamy po lekcji, mam bardzo ważną sprawę do ciebie.
- Okey - lekko się uśmiechnął. Przez resztę lekcji gadaliśmy trochę i dostawaliśmy opieprz od nauczyciela. Wysłałam mu w myślach taką oto wiadomość " Stary, wkopałeś mnie, więc teraz przestań się wydzierać" Od razu zamilkł.
Wyszliśmy z sali. Pociągnęłam Malika za rękę i podążyliśmy w ustronne miejsce, gdzie wyczarowałam portal, przez który przeszliśmy. Byliśmy w szkolnym ogrodzie. Usiadłam na najbardziej oddalonej ławce.
- Jak... ty.... to.... - za jąkał się.
- Jestem czarodziejką, to normalne. - westchnęłam - ale to nie ważne. Znasz historię swojej rodziny?
- Chodzi ci o moich rodziców itp. ? - pokiwałam głową - mniej więcej.
- Okey, znasz swojego ojca, wiesz po kim odziedziczyłeś magię?
- Nie, mama nigdy o nim nie wspominała, a co to ma do rzeczy.? - spojrzał na mnie.
- Twoim ojcem jest jeden z czarnoksiężników, ale nie byle jaki. Za jego czasów o mało cały magiczny wszechświat nie został zniszczony. Pewnego razu stosował hipnozę na kobietach wykorzystując je, on naturalnie o niczym nie pamiętały, urywał im się kawałek z dnia. Twoja mama była jedna z nich, przez to pojawiłeś się na świecie. Kiedy była w ciąży w bodajże 3 miesiącu Jason został unicestwiony, a twoja mama wiedziała, że możesz to po nim odziedziczyć. Teraz sam wybierasz swoją drogę, albo będziesz po stronie dobra albo zła. Tylko pamiętaj Christopher jeszcze o tobie nic nie wie. Kiedy się dowie będzie chciał cię przekonać na swoją stronę, jeśli mu się nie uda, będzie chciał cię zabić. Teraz musisz sam wybrać drogę zła, bądź dobra. - powiedziałam i wstałam - dam ci czas, tylko pamiętaj jeśli przejdziesz na naszą stronę, musimy jak najszybciej rozpocząć treningi. Zastanów się.
Udałam się w stronę szkoły zostawiając chłopaka samego sobie. Weszłam do szkoły i od razu obok mnie znalazła się Lily.
- Co jest? - zapytałam.
- Wszyscy już wiedzą, chłopaki chcą wyjaśnień, tak jak i dziewczyny. Krążą plotki, że to ty zabiłaś Jacoba. - zdała raport.
- Bo to byłam ja, ale dobra nie ważne. - westchnęłam - kiedy chcą się spotkać ?
- W przerwie na lunch, teraz mamy chyba razem lekcje nie?
- Nomm, nauka o magicznych stworzeniach. - powiedziała, razem udałyśmy się do sali lekcyjnej. Usiadłyśmy w ostatniej ławce, po chwili do sali wszedł Jacob, który jak się okazało jest mentorem Lily. Całą lekcję gadałyśmy, aż wreszcie zadał mi pytanie:
- Przeszkadzam ci ? - uniósł jedną brew.
- Nie, jest spoko - mruknęłam patrząc na niego.
- Skoro wiesz tak dużo to powiedz czym odróżnić wilkołaka od zmiennokształtnego?
- Najprostszym przykład ten zmiennokształtny wali mokrym psem, wilkołakiem nie. Po za tym to wilkołaki zmieniają się tylko podczas pełni chyba, że udoskonalili swoją zdolność wtedy zmieniają się kiedy tylko chcą. Nie jest to łatwe potrzeba lat ćwiczeń. Zmiennokształtni zmieniają się kiedy tylko chcą, nie zawsze nad tym panują, zazwyczaj ci przedstawiciele żyją razem, coś jak centaury. - powiedziałam bazgrząc coś po zeszycie znudzonym głosem.
- Yyy... okey... wracajmy do lekcji. - i tyle go słyszeli. Po skończonej lekcji udałyśmy się na stołówkę, gdyż była właśnie pora lunchu. Usiadłyśmy do stolika, przy którym ostatnio siedzimy i zajęłyśmy się jedzeniem. Po chwili dosiadło się do nas całe towarzystwo, które patrzyło się na mnie.
- Serio, jeśli nie odpowiada wam to kim jestem to możecie się ze mną nie zadawać, przyzwyczaiłam się. - mruknęłam.
- Nie oto chodzi. - powiedziała Olivia.
- A więc o co?
- Dlaczego nas okłamałaś? - zapytała Ruby.
- Po prostu... - westchnęłam- nie do końca jestem tu po to aby się uczyć. Ostatnio nie jest zbyt bezpiecznie no i dlatego mam tutaj być, tyle, że ta ich ochrona to trochę lipna jest, więc muszę sama na siebie uważać. Po za tym to nie chciałam aby było jak zawsze, odkąd pamiętam wszyscy raczej mnie unikali ponieważ bali się mnie, bali się, że zrobię im krzywdę, sami rozumiecie pochodzę z rodziny jakiej pochodzę. W dodatku jestem kimś kto przeżył i odbił zakazane zaklęcie. - powiedziałam.
- Nie łatwiej było nam powiedzieć prawdę? - zapytał Harry.
- Może i łatwiej, ale nie miałam pewności czy mogę wam wierzyć. Teraz już wiem. - lekko się uśmiechnęłam. W tym momencie poczułam pieczenie na nadgarstku i adres z dopiskiem "Zabierz ze sobą Zayna, o ile podjął decyzję". Spojrzałam na chłopaka.
- Zayn, podjąłeś decyzję? - zapytałam.
- Tak... zgadzam się. - powiedział, ucieszyłam się.
- Okey, chodź musimy iść. - wstałam i spotkałam się z pytającym wzrokiem zgromadzonych. - wieczorem bądźcie w moim pokoju, wyjaśnię wam.
Razem wyszliśmy z pomieszczenia, wytworzyłam przejście i razem weszliśmy do sali balowej na wyspie. Czas zaczynać. Po chwili przed nami pojawiły się stoły, przy których zasiadali najwięksi z największych. Zmniejszyli radę, ale dlaczego?
--------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział oddaję w wasze ręce. :))

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 3

Olałam pierwszy dzień szkoły, nie za fajnie co? Z resztą nieważne, muszę się jakoś wyrwać stąd i pojechać na Wyspę Aniołów. Mam nadzieję, że mama wyjdzie z tego. Usłyszałam pukanie do drzwi, a właściwie walenie. Niechętnie wstałam z parapetu i poszłam otworzyć.
- Tata. - powiedziałam i mocno go przytuliłam. Weszliśmy do środka i usiedliśmy na łóżku. - Skąd się tu wziąłeś. ?
- Córki już nie można odwiedzić? A tak na prawdę to jestem tu, bo musisz wiedzieć, że nie jesteś już bezpieczna. Nawet tutaj. - spojrzałam na niego i nie bardzo rozumiałam o co chodzi.
- Przecież sam mówiłeś, że tutaj mi się nic nie stanie, będę bezpieczna. - z każdym kolejnym słowem podnosiłam głos.
- Cicho kochanie, bo nas ktoś jeszcze usłyszy. Pozwól sobie wytłumaczyć. - usiadłam na przeciwko niego - Christopher powrócił. Jest jeszcze słaby więc wykorzystuje Czarnych, Upadłych i wszystkie inne stworzenia. Nie zdziwiłbym się gdyby tutaj był jakiś jego szpieg. Pamiętaj w razie niebezpieczeństwa nie patrz na zasady zabij, tylko ty wiesz czy ktoś jest po naszej czy jego stronie. - pokiwałam głową - Jest jeszcze jedna sprawa, uczy się tutaj Zayn Malik, jest on synem Christophera musisz nauczyć go wszystkiego.
- Przecież nie uwierzy mi. Co? Mam do niego podejść i powiedzieć " Siema Zayn, słuchaj jest sprawa. Jeden z najpotężniejszych czarnoksiężników. Muszę cie nauczyć wszystkiego bo trzeba go zabić." No proszę cie tato to jest niedorzeczne.
- Wierzę w ciebie córeczko i pamiętaj o przepowiedni. - pocałował mnie w czoło i wstał, wytworzył portal przez który dostanie się zapewne na Wyspę.
- Tato? - spojrzał na mnie. - Co z mamą?
- Coraz lepiej, ale straciła bardzo dużo siły,a żadne eliksiry na nią nie działają, sama musi się zregenerować.
- Ucałuj ją ode mnie i powiedz, że ją kocham. Z resztą ciebie również.
- My ciebie też kochamy skarbie. - przytulił mnie mocno do siebie i ucałował w czoło. Pomachał mi i wszedł do portalu. W tym samym momencie kiedy portal się zamknął drzwi od pokoju się otworzyły. Stała w nich Olivia.
- Hej - powiedziała - Twój mentor mówił, że źle się czujesz. Coś się stało?
- Moja mama miała wypadek, ale jest już wszystko dobrze. - lekko się uśmiechnęłam w jej stronę.
- O to dobrze. - odwzajemniła gest i usiadła na łóżku. Zabrałam telefon i wyszłam z pokoju. Udałam się na spacer. Wyszłam z budynku i zmierzałam w kierunku bramy, aby wyjść po za terem szkoły. Niezauważona przekroczyłam przez nią i poszłam na miasto. Weszłam do jakiejś kawiarni. Podeszłam do lady, za którą stała dość młoda dziewczyna, wydawała mi się znajoma.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - spojrzała na mnie - o Julson, jak miło cię widzieć.
- Darcy? To ty? Co ty tutaj robisz? - zapytałam i uściskałam siostrę Andyego.
- Pracuję, a tak na prawdę obserwuję okolice, wiesz od pewnego czasu nie jest tu za bezpiecznie.
- Rozumiem, obowiązki. - uśmiechnęłam się - daj mi latte waniliowe i ciasto czekoladowe.
- Pewnie. - odwzajemniła uśmiech, zapłaciłam i usiadłam do stolika, do którego po chwili Dar przyniosła moje zamówienie. Usiadła naprzeciwko - Wiesz, że nie możesz się tutaj kręcić?
- Słyszałam, a wiesz, że nigdy nie słucham poleceń? - zapytałam z ironią.
- Podobno Christpher domyśla się, że żyjesz. Z resztą zobaczysz, niedługo odbędzie się rada. Wszyscy zostaną wezwani. Muszę lecieć. Do zobaczenia. - powiedziała co miała i uciekła, pokręciłam głową z dezaprobatą. Dokończyłam kawę i ciasto. Wyszłam z kawiarni i udałam się do szkoły, tylko po przekroczeniu bramy zobaczyłam zamieszanie, szybko podbiegłam do Lily.
- Hej, co jest? - zapytałam ją.
- Matko Julson, jesteś. - przytuliła mnie mocno.
- A dlaczego miałoby mnie nie być?
- To ty nic nie wiesz? - pokręciłam głową - Było włamanie do szkoły, szukali czegoś, nie mogłam cię z Andym znaleźć i baliśmy się, że cię porwano. Twój pokój jest cały zdemolowany.
- O nie. - powiedziałam i szybko pobiegłam na miejsce. Wpadłam do pokoju zdyszana i widziałam jak Andy z innymi mentorami sprawdzają pomieszczenie. Podeszłam szybko do łóżka, pod którym leżała szkatułka tyle, że pomniejszona i w wielkości ziarnka piasku. Szybko sprawdziłam i ... nie było jej. Były tam zdjęcia moje z moją rodziną. Dlatego nikt nie mógł tego znaleźć zwłaszcza teraz. Spojrzałam na chłopaka.
- Oni wiedzą. Wiedzą, że żyję.
~ Christopher~
- Panie, udało nam się znaleźć coś, co może Cię zainteresować. - odezwał się jeden z moich sług. Podał mi szkatułkę, w której było pełno zdjęć. Zdjęć rodziny Parkerów. Była tu Isabella i jej mąż Josh. Oraz jakaś dziewczyna, podobna do nich ... nie! To niemożliwe! Ona nie żyje!
- Jacob! - warknąłem. Mój sługa znalazł się przede mną w mgnieniu oka.
- Tak panie ?
- Jakim cudem ta dziewczyna żyje!? Jak?!
- Nie miałem pojęcia , o panie. Co mamy zrobić? - zapytał.
- Zabić. - uciąłem, pokiwał głową i opuścił moją posiadłość. Już niedługo a nikt nie stanie mi na drodze.
~Julson~
Kiedy oni doprowadzali mój pokój do porządku poszłam do Malika, muszę z nim jak najszybciej porozmawiać. Stanęłam przed drzwiami jego pokoju i zapukałam. Chwilę czekałam aż wreszcie ktoś mi otworzy.
- Julson? Co ty tutaj robisz? - zapytał zdziwiony Liam.
- Cześć Liam, jest może Zayn muszę z nim porozmawiać. - uśmiechnęłam się.
- Nie, nie ma go, poszedł gdzieś z Niallem, a coś się stało?
- Nie... to zna... - nie zdążyłam dokończyć gdyż usłyszałam otwieranie się portalu, spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam jednego z czarnoksiężników. Rzucił we mnie zaklęciem, które szybko odepchnęłam. Teraz ja zaatakowałam go, raz, drugi, trzeci, czwarty. Cały czas się bronił, w końcu rzuciłam zaklęcie uśmiercające. Zobaczyłam tylko jak osuwa się na podłogę. Chwyciłam się za ramię, w które dostałam i spojrzałam na Liama, który patrzył na to wszystko z szeroko otwartymi oczami.
- Liam. - powiedziałam cicho, zrobiłam krok w jego stronę, a on się cofnął. - Nic ci nie zrobię.
- A....a...ale jak ty...to... - jąkał się, chyba był przerażony.
- Pozwól, że ci wytłumaczę, ale najpierw muszę się go pozbyć. - wzięłam telefon i zadzwoniłam do Andyego.
- Halo?
- 4 piętro szybko. - rozłączyłam się, po chwili chłopak był już na miejscu. Spojrzał to na mnie, to na martwego, to na Liama.
- Co...
- Nie pytaj. - przerwałam mu. - Trzeba go stąd zabrać. - podeszłam bliżej niego. - Zwołaj natychmiastowe zebranie w moim imieniu, proszę. - szepnęłam mu na ucho. Pokiwał głową i po chwili nie było ani jego ani czarnoksiężnika. Przywróciłam cały korytarz do poprzedniego stanu i weszłam do pokoju chłopaków. Liam siedział na łóżku i chyba nie wierzył w to co widział.
- Liam? - usiadłam na przeciwko niego.
- Jesteś czarodziejką.? - pokiwałam głową - czemu kłamałaś?
- Po prostu to wszystko jest bardziej skomplikowane niż myślałam. Teraz jesteśmy w poważnym niebezpieczeństwie. - wyjaśniłam mu wszystko, to jakie mam korzenie, moce, co się dzieje, że nie może nikomu nic powiedzieć.
- Nie masz się o co martwić, zawsze możesz na mnie liczyć. - przytuliłam go.
-Dziękuję. Widzimy się jutro? - pokiwał głową - pa.
Udałam się do swojego pokoju, gdzie wszystko było już na swoim miejscu. Poszłam pod prysznic i stojąc pod ciepłą wodą rozmyślałam nad tym wszystkim, w ciągu jednej chwili zmieniło się wszystko, a to oznacza kłopoty.
Leżałam na łóżku i patrzyłam na spokojny sen współlokatorki. Muszę czekać na zebranie. Po chwili poczułam pieczenie na nadgarstku i zobaczyłam adres pod którym mamy się spotkać. Szybko teleportowałam się na podany adres i weszłam do pomieszczenia w którym siedzieli pozostali członkowie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
No i zaczyna się coś dziać. Podoba się?

środa, 12 marca 2014

Rozdział 2

Weszliśmy na teren szkoły, na szczęście nikt nas nie widział. Odprowadził mnie pod same drzwi.
- Wiesz, że ktoś nas może zobaczyć? - zapytałam.
- To nic, wiesz zawsze mogę powiedzieć, że źle się czułaś więc musiałem cię odprowadzić - przyciągnął mnie do siebie - w najgorszym wypadku wymarzę mu pamięć. - wymruczał mi do ucha lekko zachichotałam.
- Idź już bo jeszcze nas ktoś zobaczy. - delikatnie odsunęłam go od siebie.
- Już nie mnie chcesz? - zrobił smutną minkę.
- Oczywiście, że chcę. - przyciągnęłam go do siebie wpijając się w jego usta. Uśmiechnął się i odwzajemnił gest. - Dobranoc.
- Dobranoc. - uśmiechnął się, a ja weszłam do mojego pokoju. Na łóżku na przeciwko mojego siedziała jakaś dziewczyna.
- Cześć - powiedziała.
- Hej. - uśmiechnęłam się. - Jestem Julia, ale przyjaciele mówią mi Julson. - podałam jej dłoń.
- Jestem Olivia znajomi mówią na mnie Liv. - uścisnęła moją dłoń.
- Jaki jest powód twojego spóźnienia, jeśli można oczywiście wiedzieć. - uśmiechnęłam się lekko.
- Moja babcia zmarła. - posmutniała podeszłam do niej i przyjacielsko objęłam ramieniem.
- Wybacz nie wiedziałam. Co powiesz na kakałko w ramach pocieszenia? - dziewczyna ochoczo pokiwała głową. Jeden ruch reki i już po chwili miałam dwa kubki pełne brązowego płynu i bitej śmietany.
- WOW. Niezła jesteś. Jeśli mogę wiedzieć to jaką istotą jesteś? - zapytała.
- Jestem człowiekiem, ale mam pewne zdolności i jakoś tak wyszło, a ty zapewne syrenką, mam racje? - uniosłam jedną brew do góry. Muszę trochę pokłamać.
- Tak, skąd wiedziałaś?
- Znam się na magicznych istotach, taka dodatkowa wiedza. - wzruszyłam ramionami.
- Super. - wypiłyśmy kakao, rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się i tak do 1.00. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać, trochę męczący dzisiaj ten dzień.

Usłyszałam dźwięk budzika i ręką próbowałam go wyłączyć, waląc na oślep o szafkę nocną. Po chwili przestał, ale to nie ja go wyłączyłam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą Liv nad moją głową. Odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam na zegarek. 7.00. Matuchno przenajświętsza. Wstałam, udałam się pod prysznic i ubrałam się. Czas do szkoły.

~Zayn~
Mimo, że jestem w tej szkole już drugi rok, jakoś specjalnie się nie cieszę. W pokoju jestem z Liamem, wampirem z mojego roku. Naprawdę spoko koleś. Wstałem, poszedłem pod prysznic. Nic cię tak nie postawi na nogi jak zimna woda. Ubrałem się i wyszedłem bo Liam mnie wołał.
- Przecież idę , nie pali się. - mruknąłem.
- Wiem, ale jeszcze skoczymy na śniadanie. - wyszczerzył się.
- No.. - mruknąłem, wyszliśmy z pokoju wcześniej go zakluczając. Zeszliśmy na dół na stołówkę, zamówiłem sobie naleśniki z nutellą, bitą śmietaną i owocami. Usiedliśmy na naszych stałym miejscach. Po chwili dosiadł się do nas Harry, Niall i Louis. Poznaliśmy się rok temu i tak jakoś wyszło, że zaprzyjaźniliśmy się. Mimo, że jesteśmy całkowitymi przeciwieństwami to potrafimy znaleźć wspólny język. Horan to Anioł, a Lou to Upadł, czasami im odwali i mają do siebie problem. Liam i Zazza to w ogóle, Li jeszcze potrafi się opanować a ten drugi to już masakra. Nie raz już się rzucił na bruneta. Ja to mam chyba najlepiej bo nie ma tu żadnego mojego przeciwieństwa i z tego co wiem od Micka to w naszej szkole nie ma drugiego czarodzieja. Czy czuję się wyróżniony? Nie, raczej nie.
- Eee.. Malik o czym tak myślisz? - zapytał Lou.
- Co?... nie... tak... o co pytałeś? - zmieszałem się. Na co chłopcy się zaśmiali.
- Tylko pytam czy nie będzie ci przeszkadzać jeśli usiądzie z nami moja dziewczyna i jak sądzę jej współlokatorka. - wyszczerzył się.
- Spoko, niech siadają. - mruknąłem.

~Julka~
Podeszłam do Lily i cmoknęłam ją w policzek.
- Julson to jest Ruby, Ruby to moja przyjaciółka Julka i jej współlokatorka....
- Olivia - powiedziała dziewczyna i podała brunetce rękę, ta ją uścisnęła lekko się uśmiechając.
- Może usiądziemy razem? - zapytała Baker.
- Okey, a gdzie? - zapytałam.
- Obok mojego chłopaka i jego kolegów. - skierowała się w ich stronę a my podążyłyśmy za nią. Stanęła przy stoliku gdzie siedziało 5 chłopaków. Spojrzałam na nich i zobaczyłam tego blondynka co wczoraj na mnie kawę wylał. O... a kogo ja widzę Louis Tomlinson. Huhu... będzie ciekawie. Usiadłam obok Mulata i kiedy przypadkowo dotknęłam jego dłoni przeszedł mnie dziwny prąd po ciele. Zmarszczyłam brwi, najwidoczniej chłopak poczuł to samo.
- Louis jak miło cię widzieć, jak tam Jay ? - zapytałam z uśmiechem.
- W miarę dobrze, dzięki za pamięć. - powiedział milutko, na co prychnęłam.
- Widzę, że się znacie. - powiedziała Ruby.
- Mieliśmy okazję sie spotkać. - mruknęłam. "Daj spokój" usłyszałam w myślach. Spojrząłam na ludzi dookoła i niedaleko zobaczyłam Andyego. Przewróciłam oczami.
- Sporo mojego chłopaka już znasz... - zaczęła, a ja mało nie udławiłam się kawą, którą piłam.
- Kontynuuj ... - powiedziałam jakby nigdy nic, zobaczyłam jak mój chłopak kręci głową z politowaniem i uśmieszkiem na twarzy.
- No to poznaj Harrego - gościu w loczkach. Wilkołak. - Liama - brunet wyglądający na miłego. Wampir. - Zayna - Mulat siedzący obok mnie.... Czarodziej... - oraz Nialla. - blondyn ze stołówki.
- Mieliśmy okazję na siebie wpaść. - mruknął farbowany.
- Wpadł na mnie wczoraj i oblał mnie gorącą kawą. - On jest... Aniołkiem? Parsknęłam śmiechem. Wszyscy popatrzyli na mnie jak na nienormalną. - Sorry.
- Jakimi istotami jesteście? - zapytał miło Harry, czy on próbuje na mnie swojego talentu, hahaha przykro mi ale odporna jestem na uroki.
- Ja Aniołem - powiedziała Ruby i NIall
- Ja Wampirem - powiedział Liam
- Ja Wilkołakiem - odezwał się loczek.
- Ja Archaniołem. - powiedziała Lily.
- Ja Syreną - teraz przemówiła Olivia.
- Ja Upadłym - powiedział Louis.
- A ja czarodziejem - mruknął .... yyy.... Zayn! No właśnie.
- A ty? - zapytali.
- Jestem człowiekiem, tylko mam pewne zdolności dlatego tutaj jestem. - powiedziałam. Lily i Tomlinson posłali mi pytające spojrzenie. "Puśćcie parę, a zabiję, nie żartuję" - przekazałam im w myślach. Pokiwali ledwo widocznie na tak, uśmiechnęłam się lekko.
- I to ja jestem łamagą? - zakpił Niall, zacisnęłam pod stołem pięść a jego śniadanie wylądowało na nim. Udawałam zdziwioną, może aktorką zostanę? Popatrzyłam na Zayna, który w tym samym momencie spojrzał na mnie, jego czekoladowe oczy błyszczał, gdybym stała to ugięły by się pode mną kolana. Po chwili obok naszego stolika znalazł się Andy. A ten tu czego?
- Julka musimy pogadać. - mruknął spod przymrużonych powiek. Niechętnie wstałam z miejsca i podążyłam za nim do jego gabinetu. Usiadłam na fotelu i przyglądałam się chłopakowi jak szuka czegoś.
- Po co mnie tutaj ściągnąłeś.  ?
- Dlaczego kłamiesz? Wstydzisz się tego kim jesteś? - zapytał. Stanął przede mną opierając się o biurko, ciągle patrzył w moje oczy.
- To nie o to tutaj chodzi... - mruknęłam.
- To o co do cholery?! - ona poniósł na mnie głos. - W co ty pogrywasz?
- Nie wiesz jak to jest... Kiedy ludzie dowiadują się o tym kim jestem boją się.... uważają, że nie warto mi się narażać... Myślisz, że to jest fajne? Pochodzę z najpotężniejszego rodu, gdybym tylko chciała mogłabym całą radę pozabijać.... Nie rozumiesz, że wystarczy mój jeden zły ruch i wszyscy będą za to płacić najwyższą cenę? Tylko po to abym to ja była bezpieczna,  a tego nie chcę... Powinni mnie załatwić już wtedy, kiedy byłam dzieckiem... Myślałam, że chociaż ty mnie rozumiesz, jak widać myliłam się.. - mówiłam coraz cichszym głosem, łzy mimowolnie spływały po moich policzkach. I gdzie podziała się ta silna, twarda dziewczyna? Nigdy jej nie było, nie ma i nie będzie.
Wyszłam z jego biura i czym prędzej teleportowałam się do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i płakałam. Pierwszy raz odkąd pamiętam płakałam, kiedyś te wszystkie emocje musiały zlecieć. Czasem byłam jak tykająca bomba, wystarczył jeden nieodpowiedni ruch i mogłam wybuchnąć. Sama nie wiem czym... płaczem? ... krzykiem? ... To wszystko zaczyna mnie przerastać.
-------------------------------------------------------------------------------
Jest kolejny co wy na to?

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 1

Obudziłam się przez wpadające promienie słońca przez okno. Co dziwne podobno każdy tutaj ma współlokatora a ja jestem jak na razie sama w pokoju. Mi to jest jak najbardziej na rękę. Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Ubrałam się i włosy zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z pokoju. Szkoła rozpoczyna się dopiero jutro, ale z wiadomych przyczyn jestem tu od wczoraj. Nie miałam ochoty iść na kolację i integrować się z innymi. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, podeszłam i zobaczyłam, że dzwoni do mnie "Lily<3". Odebrałam:
- Co chcesz? 
- Jak zwykle milutka, jaki masz numer pokoju? - zapytała. 
- 469, jak podejrzewam zaraz tu będz...- nie zdążyłam dokończyć ponieważ już była w moim pokoju. Przytuliłam ją. 
- Andy mi powiedział. - wyszeptała cicho. 
- Możemy o tym nie rozmawiać. - usłyszałyśmy burczenie brzucha pochodzące ode mnie. Zaśmiałyśmy się. - Jestem głodna idziemy na śniadanie? - uniosłam jedną brew, dziewczyna ochoczo pokiwała głową. Wyszłyśmy z pokoju, którzy ja zakluczyłam. Udałyśmy się na stołówkę, gdzie każdy sam sobie robił śniadanie bądź je zamawiał. Podeszłyśmy do expresu do kawy kiedy poczułam gorący płyn na sobie. Spojrzałam na swoją bluzę, która cała była w kawie. Spojrzałam wściekle na farbowanego blondyna. 
- Może byś tak kurwa uważał jak łazisz. - warknęłam w jego stronę. 
- To ty byś mogła patrzeć gdzie chodzisz. - odpowiedział. 
- Doprawdy? Wybacz, że chodzę do szkoły z taką łamagą jak ty.- odwróciłam się na pięcie i chciałam iść, kiedy wpadłam na kogoś. Już chciałam coś powiedzieć, kiedy zobaczyłam Andyego. Westchnęłam i przewróciłam oczami na jego wyraz twarzy. Trochę to dziwnie musiało wyglądać, więc stanęłam obok niego i spojrzałam na Lily, miała zdziwiony wraz twarzy. No fakt, nie wie, że on też tu jest i to w dodatku jako mentor. 
- Lily, to jest Andy mój mentor, Andy to jest moja przyjaciółka Lily. - "przedstawiłam" im sobie, a oni uścisnęli sobie rękę. Położyłam rękę na mokrej plamie i poczułam ból. Podwinęłam bluzę i zobaczyłam dość obszerne oparzenie, syknęłam z bólu. 
- Chodź opatrzę ci to. - powiedział Andy, a ja grzecznie poszłam za nim do jego gabinety. Położył dłoń na mojej ranie i już po chwili nie czułam bólu. Zerknęłam w to miejsce i po oparzeniu nie było już śladu. 
- Dzięki. - cmoknęłam go w usta. Przyciągnął mnie do siebie i pogłębił pocałunek. 
- Uważaj na siebie. - złożył pocałunek jeszcze na moim czole i pozwolił opuścić swój gabinet. Wychodząc posłałam mu lekki uśmiech i skierowałam się na stołówkę, nie zrezygnuję z porannej kawy. Po drodze pozbyłam się kawy z bluzy i weszłam do pomieszczenia. Zrobiłam sobie moje ulubione latte macchiato i usiadłam obok Lily. 
- Nie mówiłaś, że on będzie twoim mentorem. - powiedziała z wyrzutem. 
- Ma mnie dodatkowo chronić, czy coś tam. Moi rodzice o to prosili, z resztą pomoże mi. - wzruszyłam ramionami. 
- W czym?
- We wszystkim, wiesz, że zbyt dużej cierpliwości to ja do ludzi nie mam. - zaśmiałyśmy się. - A tak w ogóle to z kim mieszkasz? 
- Z Ruby Baker. Brytyjka i zarazem Anioł. A ty? 
- Jeszcze sama, moja współlokatorka jeszcze nie dotarła. - pokiwała głową w geście zrozumienia. 
- Idziemy trochę pozwiedzać? - zapytała po chwili ciszy. 
- Okey. - wypiłyśmy nasze kawy do końca i udałyśmy się na obchód po szkole. Przechodziłyśmy obok biblioteki, sal lekcyjnych, sali gimnastycznej, basenu, boisk sportowych i na końcu obok biur mentorów. Przechodząc obok gabinetu Andyego ktoś wciągnął nas do środka, tak, że uderzyłam plecami o kant szafy. Spojrzałam na niego gniewnie i prychnęłam.
- Nie można było zwykłe "przyjdźcie do mnie" - mruknęłam masując obolałe miejsce.
- Oj no nie gniewaj się. - powiedział i pomógł mi wstać, chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie. Drugą rękę położył na moich plecach skąd po chwili zniknął ból.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się. - A tak w ogóle to co chciałeś?
- Nic, a właściwie to chciałem cię porwać do końca dnia, co ty na to? - uniósł jedną brew do góry, przegryzając wargę.
- Lily co ja na to? - wychyliłam się zza chłopaka i spytałam przyjaciółki.
- Idziesz, a ja idę obczaić moją współlokatorkę. - powiedziała i po chwili już jej nie było.
- Okey, mam się przebrać czy wystarczy ten strój? - zapytałam.
- Dla mnie nawet w worku po kartoflach będziesz wyglądała  seksownie. - zaśmiałam się głośno i cmoknęłam go w nos.
- Dobra, to gdzie idziemy, a co najważniejsze jak chcesz się stąd wydostać niezauważonym?
- Przez portal? - uniósł jedną brew i pozwolił mi pierwszej przejść przez niego. Uśmiechnęłam się i już po chwili byłam w... to chyba był park. Tylko nie wiem gdzie. Andy uśmiechnął się do mnie i chwycił mnie za rękę. Spacerowaliśmy alejkami między rodzinami i grupkami młodych ludzi.
~Lily~
Julka z Andym poszli na randkę. No właśnie randka, a ja znów siedzę sama. Weszłam do pokoju gdzie siedziała Ruby, uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam gest.
- Za chwilę przyjdzie mój chłopak, chyba ci to nie przeszkadza? - zapytała.
- Skądże, może wpaść. - posłałam jej lekki uśmiech. W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Baker poszła otworzyć i do środka wszedł Louis Tomlinson. Zapytacie skąd ja go znam? Otóż Lou jest upadłym, cóż sama się przyczyniłam do tego, ale to nie była moja wina. Spojrzał na mnie i chyba lekko się zdziwił. Jak byliśmy mali to nazywali nas "papużki nierozłączki". Jednak później on wpadł w złe towarzystwo, a ja byłam zmuszona zamieszkać z Julką.
- Cześć Lily. - uśmiechnął się do mnie lekko.
- Cześć Louis. - odpowiedziałam mu tym samym.
- Znacie się? - zapytała zdziwiona Ruby.
- Tak, wychowywaliśmy się obok siebie. - pośpieszył z wyjaśnieniami dziewczynie Tomlinson.
- To fajnie. Idziemy? - zapytała.
- Oczywiście. Do zobaczenia Lily. - powiedział i obydwoje wyszli. Opadłam na łóżko i ciężko wypuściłam powietrze. Czułam jak szybko bije moje serca i w uszach mi szumiało. Jak się domyślacie kochałam Louisa, ale czy dalej tak jest?
------------------------------------------------------------------------------------------
Startujemy z pierwszym rozdziałem i jak wam się podoba? x DD

sobota, 8 marca 2014

Prolog.

- Pamiętaj musisz go pilnować i proszę cie nie rób głupot. - powtarzała Isabella któryś raz z kolei.
- Tak mamo, pamiętam. - uśmiechnęłam się i przytuliłam się do taty. - Uważajcie na siebie.
- Zawsze uważamy skarbie. - Josh cmoknął mnie w czoło. Podeszłam do mamy i przytuliłam ją do siebie.
- Kocham cię pamiętaj o tym. - szepnęła mi do ucha.
Poczułam jak nagle uchodzi z niej cała siła, odsunęłam się od niej, a ta zaczęła osuwać się na podłogę. Spojrzałam na nią przerażona, powstrzymałam ją przed upadkiem. Popatrzyłam przed siebie i zobaczyłam jednego z czarnoksiężników, uśmiechnął się przebiegle i zniknął. Po moich policzkach spłynęły łzy.
- Nie możecie tu dłużej zostać, musicie już iść. Tam będziesz bezpieczna. - mówił Josh.
- Nie, ja nie mogę jej zostawić. - szeptałam przez łzy. Podszedł do mnie i chwycił moją twarz w swoje dłonie.
- Posłuchaj, tam cię na pewno nie znajdą. Będzie dobrze, zabiorę ją na wyspę, tam się nią zajmą tak jak należy. A teraz już idź, Andy się tobą zaopiekuje. - przekazał mnie chłopakowi.
- Informuj mnie. - powiedziałam i zniknęliśmy za portalem prowadzącym do Magic School. Znaleźliśmy się w jakimś pomieszczeniu, które przypominało biuro.
- Będzie dobrze kochanie, zobaczysz. - szepnął mi do ucha i mocno przytulił.
- Nie zostawię tak tego. Zniszczę go. - powiedziałam i usiadłam na krześle. - Zniszczę. - powtórzyłam pewnie przecierając rękawem policzki.
---------------------------------------------------------------------------------
A więc wracam z nowym opowiadaniem. I co myślicie.? 
Zachęcam do obserwowania i komentowania. 
Pozdrawiam miśki <33