sobota, 31 maja 2014

Rozdział 10

- Boję, boję o to, że komukolwiek z was stanie się krzywda. Boję się, że już cię nie zobaczę. Coś zawsze może pójść nie tak, wiem o tym? A co jeśli nie dam rady, tak na prawdę to nigdy nie miałam być ja, to jakiś cholerny błąd. - szepnęłam. Leżeliśmy na łące, nocą patrząc w gwiazdy. Czułam  się spokojnie mimo, że już jutro może życie może się zmienić o 180 stopni.
- Nie bój się księżniczko. Zawsze obok ciebie będziemy. Sam nie pozwolę aby cokolwiek ci się stało. - pocałował mnie w czubek głowy.
- Kto by pomyślał, że tak to się wszystko potoczy, wiesz? Na początku wcale nie miałam uczęszczać do tej szkoły. Miałam się uczyć w domu, pod okiem mamy, taty i wielu innych z rady. Każdy zna moje przeznaczenie. Czasem po prostu czuję, że nikt mnie nie rozumie. - westchnęłam i mocniej wtuliłam się w tors Zayna.
- Po prostu nie potrafią się postawić na twoim miejscu. Tak przy okazji masz pozdrowienia od całej naszej paczki, dziewczyny kazały przekazać, że kochają i tęsknią.
- Ja za nimi też, za wszystkimi. Za wiecznie uśmiechniętym Harrym, za głupimi pomysłami Louisa i Olivii. Za wiecznie aroganckim i egoistycznym Niallem, za kochanym i pomocnym Liamem. Za dziwnym poczuciem humoru Ruby, za radami Lily. Za nimi wszystkimi.
- Jeszcze będziemy się z tego wszystkiego śmiać zobaczysz. - objął mnie mocniej.
- Kocham cię. - uniosłam się lekko na rękach i spojrzałam mu w oczy.
- Ja ciebie też, ja ciebie też. - musnęłam jego usta. W takich momentach chciałam aby czas przestał istnieć, aby wszystko zatrzymało siew jednej minucie.
~*~
- Julson - usłyszałam krzyk i natychmiast się odwróciłam. W tej chwili w ramiona rzuciły mi się dziewczyny, uśmiechnęłam się i mocno je przytuliłam.
- O Matko, laski jak ja się za wami stęskniłam. - powiedziałam a po moich policzkach spłynęły łzy. Zaśmiałam się cicho.
- My za tobą też, mała. Jak się trzymasz? - zapytała Lily.
- Jak na razie to jest dobrze, nawet bardzo. - uśmiechnęłam się, podeszłam do chłopaków i przytuliłam każdego z osobna. - Gotowi?
- Jasne - odpowiedzieli chórem. Pokręciłam głową z uśmiechem na ustach. Zauważyłam Andyego, który dał mi znak.
- Zaczynamy.
~*~
Stałam przed posiadłością Christophera. Wystrzeliłam sygnał, którego odgłos rozniósł się po całej okolicy. Po chwili przed budynkiem znaleźli się wszyscy wraz z samym ich panem.
- Witam Christopherze!  - uśmiechnęłam się.
- Julia, nie sądzę aby przychodzenie tutaj było dobrym pomysłem. - stwierdził.
- Dlaczego? Przecież to musiałoby się kiedyś wydarzyć, nieprawda? Po co zwlekać? - zapytałam.
- Jesteś taka głupia i naiwna.
- Dziękuję, ale wiesz nie musisz mi już prawić komplementów. - przekręciłam głowę.
- To nie mądre posunięcie - uśmiechnął się - dalej!
W tym momencie wszyscy jego ludzie ruszyli w moim kierunku. Zaraz obok mnie pojawili się moi sprzymierzeńcy. Posłałam mu cwany uśmieszek. Wiedzieliśmy doskonale, że ta bitwa dotyczy tylko i wyłącznie nas. Zaklęcia leciały jeden za drugim. Nagle przed oczami mignęło mi zaklęcie uśmiercające, popatrzyłam w tamtym kierunku, ale Zayn już pozbył się problemu i posłał mi zniewalający uśmiech. W jednym momencie widziałam wszystko, to jak Lily tworzy mini tornada pozbywa się Upadłych. Harrego, który najpierw manipuluje umysłem, później skacze i odrywa głowę, brutalne jednak skuteczne.
Zostałam trafiona potężnym zaklęciem, odleciałam na kilkanaście metrów do tyłu i uderzyłam ciałem o ścianę budynku. Czułam i słyszałam jak łamią mi się kości, krzyknęłam głośno. Upadłam na ziemię ciężko dysząc. Każdy najmniejszy ruch sprawiał mi ból. Zacisnęłam zęby i dłonie w pięść.
- Jesteś taka słaba, taka drobna, taka beznadziejna. - słyszałam głos Christophera, który do mnie podchodził. Po policzkach popłynęły mi łzy. Spojrzałam za niego, cała bitwa zakończona. Zostaliśmy tylko my, wszyscy patrzyli na to co się obok nas dzieje. Widziałam ból w oczach Zayna, gdy patrzył na mnie. Przeszył mnie ból na wskroś, wiłam się i krzyczałam, nie właściwie to wrzeszczałam. Torturował mnie i czerpał z tego przyjemność. Opadłam z sił, już nie miałam nawet siły, żeby krzyczeć, obraz mi się rozmazał.
Nagle znalazłam się jakby w innym miejscu, panowała tu biel. Z trudnością spojrzałam przed siebie. Zobaczyłam mężczyznę, dość młodego. Był ubrany w białą koszulkę i czarne spodnie, miał jasne oczy, które były prawie złote. Lekki zarost dodawał mu kilka lat. Mimo to wyglądał doskonale, nieskazitelnie.
- K-k-kim? je-je-jesteś? - zapytałam cicho.
- Jestem Salvador de La Rush Julio. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to właśnie ty jesteś częścią mnie. Czekałem na tą osobę, kiedy Elisabeth mi powiedziała, że narodził się mój potomek byłem szczęśliwy. Byłem z tobą zawsze, każdego dnia, o każdej porze. Widziałem jak dorastasz, jak uczysz się, widziałem twoją reakcję na skrzydła nieśmiertelności. Widziałem każdy twój dzień od chwili narodzin. Jestem z ciebie dumny. - uśmiechnął się.
- Przecież przegrałam, najważniejszą walkę w całym moim życiu, wszyscy będą płacić za mój błąd.
- Nie popełniłaś błędu. Czas na kolejny etap. - teraz zobaczyłam za nim skrzydła, skrzydła anioła.
- Otwórz się na to co daje ci świat. Wyzwól w sobie potężną energię. Pozwól aby magia wypełniła twoje serce.
Zamknęłam oczy i zobaczyłam wszystkich tych, których kocham. Poczułam ciepło na sercu.
- Otwórz się na miłość, to najsilniejsza magia na świecie. - Poczułam lekki ból w okolicach łopatek gdzie to w tym momencie pojawiły się prawdziwe skrzydła. Były potężne. Wszystkie kości się zrosły a ja poczułam się jak nigdy, potężna i niezwyciężona. - To twój czas.
- Zobaczymy się jeszcze? - zapytałam lekko.
- Zawsze kiedy będziesz tego potrzebowała zjawie się obok ciebie. Oczywiście w widocznej postaci, jednak zawsze będę częścią ciebie. - ujął moją dłoń. - Jesteśmy jednością.
- Dziękuję, trzymaj kciuki. - uśmiechnęłam się. Skrzydła zostały schowane a ja powróciłam na wcześniejsze miejsce. Byłam w ramionach mojego ojca. Uchyliłam lekko powieki i zobaczyłam zmartwioną twarz ojca.
~Nie smuć się ja żyję, tylko małe wsparcie dostałam. - powiedziała w jego umyśle, a ten spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Oto czas, kiedy to ja zaczynam rządzę. Już nikt nie sanie na mojej drodze. Spójrzcie Julia Parker została pokonana. - wykrzyknął. W tym momencie wyrwałam się z objęć ojca. Stanęłam oko w oko z samym Christopherem.
- A ja mam jednak inne zdanie. - uśmiechnęłam się wyzywająco (przyp.aut. chodzi o wyzywająco, w sensie, że do walki).
- Petryficus - krzyknął a ja jednym zgrabnym ruchem zrobiłam unik. Pozwoliłam aby wypełniła mnie magia i uleciałam na potężnych skrzydłach kilka metrów nad ziemię.
- To mój świat, to ja jestem jego obrońcą - mówiłam kiedy na jego twarzy malowało się przerażenie - muszę zaprowadzić pokój i sprawić by ludzie, i wszystkie inne istoty były szczęśliwe.
- Niemożliwe. - szepnął, na co się uśmiechnęłam.
- A jednak. - podleciałam do Zayna, który uśmiechał się do mnie z miłością. Odwzajemniłam gest i jednym ruchem wypełniłam jego ciało białą i czystą magią. Cząstka Christophera uleciała w górę. Złapałam ja w dłoń i rozprysnęłam. - Ostatnia cząstka samego ciebie została zniszczona, a ja dokończę coś co zapoczątkowała moja babcia. - ostatnie spojrzenie na jego twarz. Jego ciało rozprysnęło się na miliony malutkich kawałków, które zamieniły się w pył i zniknęły. Stanęłam na ziemi.
Podbiegli do mnie wszyscy przyjaciele i rodzina. Wpadliśmy sobie w ramiona.
- To koniec. - szepnęłam.
- Nie kochanie, to początek nowej ery. - powiedział głos gdzieś za nami, odwróciliśmy się i zobaczyłam kobietę bardzo podobną do mnie i do mamy, wiedziałam, że to babcia.
- Jakiej? - zapytałam.
- Tej, w której to ty będziesz czuwała nad całym światem. Jestem z ciebie dumna, wszyscy jesteśmy. Bądź sobą i nigdy nie zmieniaj się dla nikogo, nawet dla kogoś takiego jak Zayn. - uśmiechnęła się w naszą stronę, kiwnęłam głową. - cieszę się, że wychowaliście ją na tak wspaniała kobietę. Kocham was i mam nadzieję, że szybko się nie zobaczymy. - zaśmialiśmy i wspólnie rodziną trzymaliśmy się za ręce.
- Dziękuję. - powiedzieliśmy całą czwórką, a ona z uśmiechem zniknęła.
- Czas na nowe życie. - powiedział Zayn i wpił się w moje usta.
Czasami życie daje nam niezłego kopniaka, wtedy trzeba dać z siebie wszystko i iść na przód, bo tylko najsilniejsi podnoszą się po przegranej. 
----------------------------------------------------------------------------
Powiem wam, że mimo wszystko jestem zadowolona z tego rozdziału. Jest taki, taki ... inny, nie sądzicie? Na prawdę sama się sobie dziwię, że coś takiego napisałam.

Teraz tak, zostało już niedużo rozdziałów, w których będzie kilka niespodzianek. Ale chciałabym niedługo rozpocząć nowy projekt, lecz tym razem z kimś. Jest ktoś chętny, aby napisać ze mną historię całkiem nową. Oczywiście tematyka dowolna. :))

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 9

Obudziłam się w swoim domu. Nie wspomniałam o nim? Trudno. Jest w nim wiele różnych ukrytych pomieszczeń. Strasznie mi się podoba.
Zeszłam z łóżka i udałam się pod prysznic. Ubrałam się i zeszłam na dół, gdzie w kuchni siedzieli Lou i Zayn. Posłałam im lekki uśmiech i zajrzałam do lodówki.
- Co wy tak cicho siedzicie? - zapytałam.
- Myślimy. - odezwał się Louis. Zaśmiałam się.
- Muszę to zapisać. O czym ?
- O tym co zrobimy. - tym razem odpowiedział mi Malik.
- Nic po prostu staniemy z nim do walki i już. - wzruszyłam ramionami.
- Nie...
- Sorry, ja stanę z nim do walki - przerwałam mu.
 - Nie możesz się dla mnie narażać. - spojrzał na mnie błagalnie.
- To nie o to tutaj chodzi. Chodźcie za mną. - skierowałam się do salonu gdzie podeszłam do biblioteczki. Odchyliłam jedną z książek. Otworzyło się przejście do najdalszych zakamarków domu. Weszłam do wielkiej stali pełnej ksiąg, zwojów itp. Wyciągnęłam jedną z nich i zaczęłam czytać.
- Kiedy przyjdzie odpowiedni czas, powróci ten, który przyniesie wiele zniszczeń, wiele cierpień. Jego dusza będzie pełna mroku, jeżeli jego potomek dołączy i połączą siły nastaną wieki mroku. Zło opanuje cały świat, już nikt nie będzie mógł się czuć bezpiecznie. Jedynie potomek wielkiej Elisabeth może zmienić los. Zgromadzona w niej biała magia jest najpotężniejszą w całym wszechświecie. Musi stoczyć walkę i ... zabić. 
- Nie rozumiem, kto to jest Elisabeth. - odezwał się Louis.
- Elisabeth to moja babcia, była wielką czarodziejką. To właśnie dzięki niej nasz ród jest tak potężny. To ona oddała za mnie życie. Zdziwieni? To prawda, wtedy kiedy Christopher próbował mnie unicestwić to właśnie ona stanęła między mną a zaklęciem. To dlatego jako jedyna potrafię odepchnąć zaklęcie uśmiercające, to dlatego już w wieku 2 lat potrafiłam panować nad magią jak wielu czarodziejów. To co usłyszeliście to przepowiednia. Dlatego właśnie Zayn mówię, że muszę stanąć do walki. - powiedziałam i odkryłam moją rękę.
- Ten tutaj - wskazał ręką.
- To herb rodziny Parksów, tylko najczystsi z najczystszych go posiadają. Otrzymują go tylko albo od dwóch czarodziejów, albo od czarodzieja i potężnego archanioła, tylko w tym rodzie istnieje taka zasada. - powiedział Louis.
- Tak to prawda. - podniosłam lekko koszulkę do góry. - To znak uczciwości, także nabyty. - podniosłam jeszcze wyżej koszulkę. - Ten to znak wielkiej wiedzy, potężniej mocy.
- Niesamowite - szepnął Zayn. Uśmiechnęłam się lekko i zdjęłam koszulkę. Odwróciłam się do nich plecami.
- O mój Boże, to jest niesamowite! - szepnął Louis patrząc na moje plecy.
- Dlaczego? - zapytał Zayn.
- To jest znak nieśmiertelności, czystości, tylko..
- Tylko jeden czarodziej taki miał. - przerwał mi Tomlinson.
- Tak, miał go Salvador de La Rush. Uważany jest za pierwszego czarodzieja w historii. - dopowiedziałam.
- Legenda głosi...
- Że tylko jego prawdziwy potomek będzie go miał, jest to znak od najwyższych, dzięki niemu nigdy nie dopuścisz się zdrady, nigdy twoim sercem nie zawładnie zło. To jest znak, że przez kilkadziesiąt pokoleń w twojej rodzinie nie było kogoś nieczystej czy półkrwi. Nie było także zdrajcy, podobno mam w sobie krew samego Salvadora. Jestem jego kolejnym wcieleniem. - powiedziałam i wciągnęłam swoją koszulkę.
- Mówią też, że te skrzydła zamieniają się w prawdziwe, to prawda?
- Nie wiem, to znaczy nie jestem pewna. Nie odkryłam tego jeszcze. - uśmiechnęłam się lekko.
- Czyli ty musisz stanąć z nim do walki? - zapytał Zayn.
- Tak, a ty musisz sprawić aby twoim sercem nie zawładnęło zło.
- Nie masz się o co bać, sercem może zawładnąć wtedy kiedy nikogo nie kochasz, u mnie jest inaczej. - uśmiechnął się.
- Albo gdy ta miłość jest nieodwzajemniona. - odezwał się Lou i spojrzał na mnie. Wiedziałam o co chodzi.
Wtedy kilka lat temu, kiedy to Louis Tomlinosn był jeszcze aniołem, wyznał mi, że kocha mnie. Nie czułam tego samego, powiedziałam mu o tym, jednak kiedy obiecaliśmy sobie jedynie przyjaźń to dla Louisa było za mało, z każdym dniem cierpiał z powodu nieodwzajemnionej miłości. Przekroczył pewną granicę. Później wszystko samo poszło.
~*~
To siedzenie tutaj jest uciążliwe, mam już dość tego faceta i mam mu ochotę łeb urwać. Wraz z chłopakami i całą radą planujemy wreszcie zakończyć to co nieuniknione.  Nasz plan pomału wkracza w życie. Zayn buduje zaufanie Christophera, ja mam śledzić samą siebie. Lou to ten od czarnej roboty.  Ustaliliśmy, że zorganizujemy wszystko przy pełni księżyca, czyli już za 2 tygodnie. Wtedy to moc Liv jest największa, będzie naszą wielką pomocą. W ten czas Liam dużo ćwiczył z Andym i Zacharym, którzy uczyli go rozciągać tarczę na wszystkie osoby, które tylko on chce. Harry ćwiczy manipulację nad umysłem. Lily ma zadbać o bezchmurne niebo, będzie także walczyła z pomocą pogody. Zapowiadają się ciężkie dni.
----------------------------------------------------------------------
Nie zabijcie, błagam.
Przepraszam za tyle zwłoki, ale miałam problemy z internetem i nie było jak dodać. Jeszcze za to, że jest tak krótki. Matko zaraz litanię będę pisała. :))

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 8

Czas kiedy czujesz pustkę, brak bliskiej dla ciebie jest najgorszym w życiu. Rano już nie mam takiej ochoty wstawać. Szkoda, że ludzi doceniamy dopiero kiedy ich zabraknie.
Razem z resztą, próbujemy coś wymyślić aby Zayn znów był z nami.
- To może stanę do walki z Christopherem. - Powiedziałam.
- Nie! - Odpowiedzieli wszyscy. Posłałam im piorunujące spojrzenie.
- No to co zrobimy? Bo jakoś już od 2 tygodni nikt nic nie robi, myślałam, że to też wasz przyjaciel. - warknęłam.
- Posłuchaj, to też jest nasz przyjaciel, ale nie możemy sami stracić życia. Wiesz, że Zayn nie wybaczyłby sobie, gdyby coś takiego miało miejsce. - powiedział Liam. Podziwiam go za ten spokój. Nagle mnie olśniło.
- A gdyby tak Louis spróbował się do nich dołączyć. Poszłabym razem z nim, tyle że jako inna osoba. Sprawdzą tylko jedno z nas i miejmy nadzieję, że będzie to Lou. Jak nie to zabezpieczę si
ę zaklęciem, które sprawi, że wyczują negatywną energię. Co wy na to? 
- Lou, co ty na to? - zapytała Ruby.
- Zayn, to mój przyjaciel, a za przyjaciółmi pójdę w ogień. - wyszczerzył się i objął swoją dziewczynę ramieniem przyciągając do siebie i całując w czoło. Zagryzłam wargę. Dziwne uczucie czuć jakby ukucie w sercu na widok przyjaciół.
- Okey, nie ma na co czekać. Idę się przygotować. - wstałam z miejsca i wyszłam z pokoju Liama.
~Lily~
Wyszłam zaraz za Julką, zawsze wiedziałam, kiedy było coś nie tak i tym razem też tak jest. Udałam się w stronę jej pokoju, z nadzieją, że właśnie tam ją znajdę. Leżała na łóżku, w jej ręce spoczywała ramka na zdjęcia. Oczy miała zaszklone. Po cichu podeszłam do niej.
- Zależy ci na nim - szepnęłam, a ta lekko przestraszona spojrzała na mnie. Usiadłam obok niej.
- Jak na każdym z was. - powiedziała prawie płaczliwym tonem.
- Możesz mnie nie okłamywać? Przecież widzę co się dzieje. Nie bez powodu mówimy, że wyglądacie i zachowujecie się jak para. Mnie możesz powiedzieć. - zapewniłam i objęłam ją ramieniem.
- Nic przed tobą nie ukryję prawda? - zaśmiałam się cicho.
- Nic,a nic. - westchnęła.
- Zayn przed tym jak wróciłyśmy to powiedział mi, że...że..
- Że? - spojrzałam na nią.
- Że mnie kocha, ale nie jak przyjaciółkę tylko jak dziewczynę. - wydusiła prawie z siebie. Trochę mnie zamurowało, co prawda nabijaliśmy się z nich ale nie sądziłam, że tam na prawdę coś jest.
- To chyba dobrze, nie? - zapytałam.
- Jak dobrze - podniosła głos, wstała i zaczęła krążyć po pokoju. - Jak może być dobrze, skoro on mnie kocha a ja nie mogę z nim być. Przecież to sensu nie ma.
- Niby dlaczego, nie ma to sensu? Pomyśl, przecież obydwoje coś do  siebie czujecie. Życie nigdy nie ma sensu, a już zwłaszcza twoje. Wiesz ilu ludzi, czarodziei, aniołów, archaniołów i innych stworzeń by się poddało, bądź zaszyło w jakiejś norze. Ale nie ty, jesteś silna i bystra dasz radę. Masz jeszcze nas wszystkich. - Przytuliłam ją mocno do siebie.
- Ale Horana i tak nie lubię. - Powiedziała, na co zaśmiałyśmy się.
- Dziękuję - usłyszałam przy uchu. - Za to, że po prostu jesteś. - Uśmiechnęłam się i mocniej ją do siebie przyciągnęłam.
~Louis~
- Jak ja wyglądam - mruknąłem.
- Marchewko na pewno lepiej niż ja. - Spojrzałem na Julkę, miała rację.
Wyglądała strasznie. Tak sztucznie i nie naturalnie.
- To prawda. - mruknąłem. Dała mi sójkę w bok.
- Jesteś moim przyjacielem, powinieneś powiedzieć, że i tak jestem ładna.  - Wydęła usta, wyglądała tak słodko.
- chłopak jest od kłamstw, przyjaciel od prawdy. - wyszczerzyłem się.
- Kretyn.
- Dzięki. - posłałem jej buziaka. Zaśmiała się.
- Już czas. - wziąłem głęboki oddech i podążyliśmy ku zamkowi Christophera.
~Julka~
Przed wejściem sprawdzili ... Mnie. Super. Na szczęście rzuciłam na siebie zaklęcie, weszliśmy do środka. Zostaliśmy zaprowadzeni przed samego Christophera.
- Panie, do ciebie. - odezwał się jeden z jego sługusów, ukłonił się i zniknął. Zobaczyłam obok niego Zayna, nie wyglądał dobrze. Przegryzłam policzki od środka, aby nic się nie wydało.
- Co was sprowadza? - zapytał spoglądając na nas z góry.
- Chcielibyśmy się do ciebie przyłączyć. - odpowiedział mu Louis.
- Z jakiego powodu? - spojrzał na mnie.
- Wiemy, że to ty jesteś najpotężniejszy, zwłaszcza, że dołączył do ciebie syn - spojrzałam na Zayna.
- Skąd to wiecie? - podszedł do mnie i za pomocą lewitacji podniósł do góry.
- Inni plotkują, mówią, że wiedzą od twoich ludzi. Po za tym podobieństwo jest uderzające. - rzekłam spokojnie.
- Wyczuwam od ciebie potężna energię, ciemną energię. Jaki to ród?
- Torres.  - wymyśliłam na poczekaniu.
- Przecież ten rób wymarł już jakiś czas temu.
- Jak widać, jednak nie. Jestem tu żywa, więc jednak nie cały. - powiedziałam.
- Dobrze, przyjmę was. Zayn pokaż im ich miejsce pracy. - zwrócił się do Mulata, ten skinął głową i prowadził nas przed siebie.
- Louis co ty tutaj robisz? - szepnął w stronę naszego przyjaciela. Obydwoje wpadli w swoje ramiona.
- Jak to co ratuję cię. - zaśmiał się Tomlinson.
- A to kto? - zapytał spoglądając na mnie.
- Jak to nie poznajesz. - odchrząknął - oto przed tobą stoi sama Julia Parks we własnej osobie.
- Zaklęcie zmieniające wygląd? - kiwnęłam głową - Nieźle.
Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego ciepłe ciało.
- Tęskniłam. - westchnęłam.
- Ja też - odwzajemnia uścisk i całuje mnie we włosy.
- Dobra, później dacie sobie buzi, teraz chodźcie bo ktoś nas może zauważyć. - mruknął Lou, a my zaśmialiśmy się.
- Okey. - powiedzieliśmy razem, co spowodowało kolejny wybuch radości. Udaliśmy się do podziemi, to tam mamy stać na straży i co jakiś czas sprawdzać więźniów. Zostałam przy pierwszej grupce, który właśnie sprawdzali cele.
- Ty, tam idź sprawdź. - powiedział do mnie jeden ze sługusów. Weszłam do celi, w której zastałam.... Zacharego. Siedział pod ścianą, był cały poobijany, miał liczne rany, widać, że był torturowany.
- Zachary. - szepnęłam, a ten spojrzał na mnie.
- Czego tym razem chcecie? - zapytał, jego głos był słaby.
- To ja Julson, przyszliśmy Zayna ratować, co ty tutaj robisz? - zapytałam.
- Złapali mnie, było ich za dużo. Chcieli informacji na twój temat. - powiedział.
- Wytrzymaj ciebie też stąd zabierzemy. - szepnęłam podchodząc do niego.
- Ej ty, co robisz? - zapytał jakiś gość. Złapałam szybko rękę Zacharego i zrobiłam mu ślad, który na szczęście po czasie znika.
- Jak widać, nie pozwalam sobie na nieposłuszeństwo - warknęłam.
- Dobra a teraz wypad, bo jeśli ci życie miłe. - powiedział z drwiną.
- Myślisz, że się ciebie boję? - zapytałam.
- Powinnaś, kotku, powinnaś. - mruknął mi do ucha. Złapałam go za ramię i za pomocą zaklęcia obezwładniłam go.
- Nigdy więcej nie mów do mnie kotku - warknęłam i rzuciłam nim o ścianę. - Żegnam .
-----------------------------------------------------------------------------
No wie coś tam napisałam, to jest w ogóle jakaś masakra. Ale to nic.
Zapraszam do komentowania i obserwowania.
Oraz do zakładki "pytania do bohaterów" .

JAk to się zaczęło...

Napiszę wam skąd się wziął u mnie pomysł na tego bloga.

- Bożę, jaką ty jesteś kretynką - mruknęła moja przyjaciółka.
- Hokus pokus, czary mary, wypierdalaj po browary. - rzuciłam i zaczęłam gestykulować ręką. Przy okazji naśladując moją nauczycielkę od polskiego. Nagle do klasy wchodzą dziewczyny, które mają mieć z nami łączenie. - Kogo nie ma ?
- (T.N) ma pogrzeb w rodzinie. - odpowiedział mój kolega, przeze mnie krzyknięty Babką.
- Aha, a kogo? - zapytałam.
- No (T.N.) - zaczęłyśmy się śmiać i tak przez całą matmę.
- Napisz coś - usłyszałam uporczywy głosik w mojej głowie, który nie dawał mi spokoju od kilku dni.
- Kim jesteś i czego chcesz? - warknęłam już zła.
- Jestem twoim Alter Ego, kretynko! A tak właściwie to Julka. Boże z kim ja muszę pracować.
- Ja sobie wypraszam. Niby co mam pisać pajacu?
- No moją historię matole, weź się udaj do specjalisty. - mruknęło moje Alter Ego.
- Już dawno za późno, powiedzieli, z powinnam do nich trafić zaraz po narodzinach.
- Yhymm... A teraz pisz. - wywróciłam oczami  i wyciągnęłam kartkę z mojego ukochanego zeszytu do rysowania.
- Co mam napisać?
- Napisz tak - odchrząknęła - To Me You Are Perfect - powiedziała poprawną angielszczyzną.
- O jak słodka.. dzięki. - mruknęłam, na co przyjaciółka spojrzała na mnie dziwnie.
- Ja pierdziele, nie ty debilu, tylko ja. Boże widzisz, a nie grzmisz.
- Przestań pieprzyć farmazony. Co dalej.
- Teraz bohaterowie: Julia "Julson" Parker, Zayn Malik, Andy Anderson, Ruby Baker, Lily Cameron, Olivia Little, Niall Horan, Louis Tomlinosn, Liam Payne, Harry Styles. 
- Mam - powiedziałam głośno, a wszyscy spojrzeli na mnie.
- Ile ci wyszło? - zapytała nauczycielka.
- No... więc... - zająkałam się.
- Kretynka, idiotka i debil. - śpiewało moje Alter Ego, o imieniu Julka w mojej głowie.
- (T.I.) zajmij się lekcją. - powiedziała i odwróciła się do tablicy.
- Super.
*w domu*
- Julka jak ja mam to napisać, przecież wiesz, że nie umiem. - mruknęłam.
- Czy ja zawsze muszę wszystko robić sama, jesteś gorsza niż Horan. 
- Nie obrażaj mnie - zmarszczyłam brwi. Zaczęłam pisać prolog i po skończeniu go przeczytałam znowu.
- Ładnie, ładnie... Nie długo się znów odezwę i coś napiszemy. Ciao baby. 
---------------------------------------------------------------------------
Powiesz szczerze,ze nie wiem co to jest, ale coś na pewno . Mimo wszystko zapraszam was do zakładki "pytania do bohaterów" możecie zadawać różne pytania, w zależności czego chcecie się dowiedzieć od danej postaci.