Zapraszam na nowy blog, tym razem z Niallem jako głównym bohaterem.
piątek, 19 września 2014
środa, 6 sierpnia 2014
Epilog
ważna notatka pod rozdziałem
Z czasem zaczynamy patrzeć na życie z pewnej perspektywy. Jesteśmy starsi, stajemy się odpowiedzialni już nie tylko za nasze życie. Kiedy pojawia się ta malutka istota w postaci dziecka wszystko staje się jakby inne. Patrzysz i widzisz to czego nie zauważałeś do tej pory.
- Idziemy? - zapytał Ian. Tak to jest nasz syn. Zapytacie ile już minęło? 17 lat. Odwozimy dzisiaj go do szkoły, gdzie rozpocznie swoją naukę. Mimo, że nie jest to konieczne, nie chcemy aby miał inne życie niż swoi rówieśnicy.
- Tak. Rita! - zawołałam córkę, która już po chwili była na koło mnie. Swoją urodę odziedziczyła po mnie, jednak oczy ma Zayna, tak samo jak jej brat. - Chodźcie. - otworzyłam przejście, przez które najpierw przeszedł mój syn, a następnie ja z córką. Znaleźliśmy się a dziedzińcu szkoły, gdzie zbierali się już wszyscy. Zobaczyłam Zacharego, który podszedł do nas.
- Cześć - uśmiechnęłam się i przytuliłam przyjaciela.
- Mamo, robisz mi wstyd - mruknął Ian, na co się zaśmialiśmy.
- Ty lepiej zadzwoń do ojca i zapytaj gdzie on jest. Powiedz mu, że jak nie zjawi się tu w ciągu 5 minut to przez następne 100 lat śpi na kanapie. - powiedziałam, na co syn zaśmiał się i wybrał numer do Zayna.
- Zrobisz to? - zapytał Zachary.
- Ostatnio przez 3 miesiące spał na kanapie, później go przyjęłam z wiadomych przyczyn - mrugnęłam do niego okiem na co zaczął się śmiać. Po chwili mój mąż stał już obok mnie.
- 3 sekundy przed czasem - wyszczerzył się i pocałował mnie w policzek.
- Mam do was prośbę - obydwoje spojrzeliśmy na syna - nie róbcie mi wiochy.
- Zważywszy, że ten charakterek masz po mamusi to i tak nie będę nic mówił, na temat tego jak się wyrażasz - Zayn westchnął i zaczął się rozglądać jak mniemam w poszukiwaniu naszej córki.
- Rita! - zawołał, jednak nasza córeczka, znów postanowiła pobawić się z tatusiem w chowanego. - Poszukam jej. - pokiwałam głową. Podeszli do nas nasi przyjaciele. Najpierw dołączyli Niall z Lily i ich córką Amber.
- Julka - zawołała i podbiegła do mnie rzucając się na szyję.
- Też się cieszę, że cię widzę Lily. - mruknęłam i odsunęłam od siebie kobietę. - Siema kurduplu - przywitałam się z jej mężem.
- Cześć potworze - uśmiechnął się słodko, na co przewróciłam oczami. Wszyscy się zaśmiali. Po chwili byli z nami Louis z Ruby i ich synami Kaylem oraz Paulem. Wzięłam mojego ulubionego dzieciaka na ręce i pocałowałam go w policzek na co się zarumienił. Zaśmiałam się i postawiłam go na ziemi. Następni byli Harry z Liv i bliźniakami oraz Liam z Victorią wraz z Stevenem. Cała rodzinka w komplecie.
- Wiesz, że wasze dzieci ze sobą kręcą - Olivia wskazała na Iana i Amber.
- Powiedziałam, że jak wpakuje mi Nialla do rodziny to go wydziedziczę - mruknęłam, na co wszyscy zaczęli się śmiać.
- Kłamie, powiedziała, że nie przyjdzie na ich ślub, albo będzie do końca życia się z nim użerała dla jego dobra. - objął mnie ramieniem Zayn, który pojawił się obok nas wraz z Ritą, która pobiegła do swoich ulubionych "braci" - Kayla i Marcosa z Marcio. Boże, kto tym dzieciom dawał imiona. A tak Zazza z Liv.
- No, a mój jakże wspaniały mąż stwierdził, że i tak to robię. - wzruszyłam ramionami kiedy nasi przyjaciele zaczęli się śmiać. Nadszedł czas pożegnań. Podszedł do nas Ian. Rozłożyłam ręce na co syn wtulił się w moje ciało.
- Pamiętaj, żeby za bardzo nie rozrabiać i nie zmieniać kolegów w inne rzeczy - powiedziałam, na co zaczął się śmiać.
- Będę pamiętał, kocham cię mamo.
- Ja ciebie też synu, obydwoje cię kochamy - powiedziałam kiedy poczułam dłoń męża na plecach. Dołączyła do nas Rita, która mocno przytuliła brata. Podniósł ją na rękach.
- Będziesz mnie odwiedzał? - zapytała ze łzami w oczach.
- Oczywiście kochanie, będę przyjeżdżał tak często jak się tylko da. - pocałował ją w czoło, a mi się zrobiło cieplej na sercu.
- Możesz mi coś obiecać? - zapytała.
- Co takiego?
- Nie zapomnisz o mnie kiedy najdziesz swoją ukochaną dziewczynę? - spojrzała zapłakanymi oczami prosto w jego czekoladowe tęczówki.
- Nawet tak nie myśl głuptasie, kocham cię i zawsze będziesz dla mnie najważniejsza. Pamiętasz Rita i Ian kontra reszta świata? - zapytał z uśmiechem na co tamta kiwnęła główką.
- Kocham cię Ian.
- Ja ciebie też księżniczko - pocałował ją w nos na co ta zaczęła się śmiać. - Czas na mnie - zwrócił się do nas, a ja starałam się nie uwidoczniać moje łzy. Z marnym skutkiem. Pocałowałam syna w czubek głowy.
- Pamiętaj jesteś z Malików. - zaśmiał się Zayn i przytulił chłopaka.
- TO do czegoś zobowiązuje - wskazał na swoje ramię na którym był nasz rodzinny herb. Uśmiechnęłam się szeroko i pokiwałam głową. Po dość długich pożegnaniach patrzyliśmy jak nasz syn znika za murami Akademii.
Będąc małym dzieckiem wpajają ci, że trzeba ufać i pomagać ludziom bo na to zasługują. Zapewniają, że na wszystko masz czas, bo życie jest długie i będzie takie jak sobie zaplanujesz. Będąc małym dzieckiem bezgranicznie w to wierzysz i z ufnością oczekujesz czasu dorosłości.
Będąc dorosłym masz żal. Żal, że zostałeś oszukany. Ludzie są pozbawieni jakichkolwiek skrupułów i wykorzystują drugiego człowieka. Jako dorosły nie masz czasu dla siebie. Biegasz pomiędzy pracą a domem bez chwili wytchnienia. W twoim życiu nic nie jest takie jak byś tego chciał - wszystko to kwestia przypadku. Nie jesteś zadowolony...
A czy mimo to potrafisz cieszyć się takim życiem jakie otrzymałeś ?
----------------------------------
Tak to już jest koniec, nie ma już nic
Jesteśmy wolni, możemy iść...
Mnie również jest się trudno z wami żegnać. Mam prośbę, niech każdy kto czytał to opowiadanie napisze choćby jeden pamiątkowy komentarz, chcę wiedzieć ile osób czytało tego bloga.
Płacz, smutek, żal....
Nie chcę was opuszczać ;'(
Zapraszam do innych moich blogów:
Akademia Anioła
Z czasem zaczynamy patrzeć na życie z pewnej perspektywy. Jesteśmy starsi, stajemy się odpowiedzialni już nie tylko za nasze życie. Kiedy pojawia się ta malutka istota w postaci dziecka wszystko staje się jakby inne. Patrzysz i widzisz to czego nie zauważałeś do tej pory.
- Idziemy? - zapytał Ian. Tak to jest nasz syn. Zapytacie ile już minęło? 17 lat. Odwozimy dzisiaj go do szkoły, gdzie rozpocznie swoją naukę. Mimo, że nie jest to konieczne, nie chcemy aby miał inne życie niż swoi rówieśnicy.
- Tak. Rita! - zawołałam córkę, która już po chwili była na koło mnie. Swoją urodę odziedziczyła po mnie, jednak oczy ma Zayna, tak samo jak jej brat. - Chodźcie. - otworzyłam przejście, przez które najpierw przeszedł mój syn, a następnie ja z córką. Znaleźliśmy się a dziedzińcu szkoły, gdzie zbierali się już wszyscy. Zobaczyłam Zacharego, który podszedł do nas.
- Cześć - uśmiechnęłam się i przytuliłam przyjaciela.
- Mamo, robisz mi wstyd - mruknął Ian, na co się zaśmialiśmy.
- Ty lepiej zadzwoń do ojca i zapytaj gdzie on jest. Powiedz mu, że jak nie zjawi się tu w ciągu 5 minut to przez następne 100 lat śpi na kanapie. - powiedziałam, na co syn zaśmiał się i wybrał numer do Zayna.
- Zrobisz to? - zapytał Zachary.
- Ostatnio przez 3 miesiące spał na kanapie, później go przyjęłam z wiadomych przyczyn - mrugnęłam do niego okiem na co zaczął się śmiać. Po chwili mój mąż stał już obok mnie.
- 3 sekundy przed czasem - wyszczerzył się i pocałował mnie w policzek.
- Mam do was prośbę - obydwoje spojrzeliśmy na syna - nie róbcie mi wiochy.
- Zważywszy, że ten charakterek masz po mamusi to i tak nie będę nic mówił, na temat tego jak się wyrażasz - Zayn westchnął i zaczął się rozglądać jak mniemam w poszukiwaniu naszej córki.
- Rita! - zawołał, jednak nasza córeczka, znów postanowiła pobawić się z tatusiem w chowanego. - Poszukam jej. - pokiwałam głową. Podeszli do nas nasi przyjaciele. Najpierw dołączyli Niall z Lily i ich córką Amber.
- Julka - zawołała i podbiegła do mnie rzucając się na szyję.
- Też się cieszę, że cię widzę Lily. - mruknęłam i odsunęłam od siebie kobietę. - Siema kurduplu - przywitałam się z jej mężem.
- Cześć potworze - uśmiechnął się słodko, na co przewróciłam oczami. Wszyscy się zaśmiali. Po chwili byli z nami Louis z Ruby i ich synami Kaylem oraz Paulem. Wzięłam mojego ulubionego dzieciaka na ręce i pocałowałam go w policzek na co się zarumienił. Zaśmiałam się i postawiłam go na ziemi. Następni byli Harry z Liv i bliźniakami oraz Liam z Victorią wraz z Stevenem. Cała rodzinka w komplecie.
- Wiesz, że wasze dzieci ze sobą kręcą - Olivia wskazała na Iana i Amber.
- Powiedziałam, że jak wpakuje mi Nialla do rodziny to go wydziedziczę - mruknęłam, na co wszyscy zaczęli się śmiać.
- Kłamie, powiedziała, że nie przyjdzie na ich ślub, albo będzie do końca życia się z nim użerała dla jego dobra. - objął mnie ramieniem Zayn, który pojawił się obok nas wraz z Ritą, która pobiegła do swoich ulubionych "braci" - Kayla i Marcosa z Marcio. Boże, kto tym dzieciom dawał imiona. A tak Zazza z Liv.
- No, a mój jakże wspaniały mąż stwierdził, że i tak to robię. - wzruszyłam ramionami kiedy nasi przyjaciele zaczęli się śmiać. Nadszedł czas pożegnań. Podszedł do nas Ian. Rozłożyłam ręce na co syn wtulił się w moje ciało.
- Pamiętaj, żeby za bardzo nie rozrabiać i nie zmieniać kolegów w inne rzeczy - powiedziałam, na co zaczął się śmiać.
- Będę pamiętał, kocham cię mamo.
- Ja ciebie też synu, obydwoje cię kochamy - powiedziałam kiedy poczułam dłoń męża na plecach. Dołączyła do nas Rita, która mocno przytuliła brata. Podniósł ją na rękach.
- Będziesz mnie odwiedzał? - zapytała ze łzami w oczach.
- Oczywiście kochanie, będę przyjeżdżał tak często jak się tylko da. - pocałował ją w czoło, a mi się zrobiło cieplej na sercu.
- Możesz mi coś obiecać? - zapytała.
- Co takiego?
- Nie zapomnisz o mnie kiedy najdziesz swoją ukochaną dziewczynę? - spojrzała zapłakanymi oczami prosto w jego czekoladowe tęczówki.
- Nawet tak nie myśl głuptasie, kocham cię i zawsze będziesz dla mnie najważniejsza. Pamiętasz Rita i Ian kontra reszta świata? - zapytał z uśmiechem na co tamta kiwnęła główką.
- Kocham cię Ian.
- Ja ciebie też księżniczko - pocałował ją w nos na co ta zaczęła się śmiać. - Czas na mnie - zwrócił się do nas, a ja starałam się nie uwidoczniać moje łzy. Z marnym skutkiem. Pocałowałam syna w czubek głowy.
- Pamiętaj jesteś z Malików. - zaśmiał się Zayn i przytulił chłopaka.
- TO do czegoś zobowiązuje - wskazał na swoje ramię na którym był nasz rodzinny herb. Uśmiechnęłam się szeroko i pokiwałam głową. Po dość długich pożegnaniach patrzyliśmy jak nasz syn znika za murami Akademii.
Będąc małym dzieckiem wpajają ci, że trzeba ufać i pomagać ludziom bo na to zasługują. Zapewniają, że na wszystko masz czas, bo życie jest długie i będzie takie jak sobie zaplanujesz. Będąc małym dzieckiem bezgranicznie w to wierzysz i z ufnością oczekujesz czasu dorosłości.
Będąc dorosłym masz żal. Żal, że zostałeś oszukany. Ludzie są pozbawieni jakichkolwiek skrupułów i wykorzystują drugiego człowieka. Jako dorosły nie masz czasu dla siebie. Biegasz pomiędzy pracą a domem bez chwili wytchnienia. W twoim życiu nic nie jest takie jak byś tego chciał - wszystko to kwestia przypadku. Nie jesteś zadowolony...
A czy mimo to potrafisz cieszyć się takim życiem jakie otrzymałeś ?
----------------------------------
Tak to już jest koniec, nie ma już nic
Jesteśmy wolni, możemy iść...
Mnie również jest się trudno z wami żegnać. Mam prośbę, niech każdy kto czytał to opowiadanie napisze choćby jeden pamiątkowy komentarz, chcę wiedzieć ile osób czytało tego bloga.
Płacz, smutek, żal....
Nie chcę was opuszczać ;'(
Akademia Anioła
piątek, 1 sierpnia 2014
Rozdział 14
Ile byśmy dali za spokojne szczęśliwe życie? Poświęcamy się każdego dnia od nowa. Wierzymy, że warto. Kiedy na naszej drodze stają osoby, które potrafią obrać właściwy tor. Jestem szczęśliwa, że trafiłam na tak wspaniałych ludzi, który zaakceptowali mnie taką jaką jestem. Dzięki nim poznałam miłość mojego wiecznego życia. A mówią, że to wampiry kochają wiecznie.
Dzisiaj każdy poszedł w swoją stronę. Robi to o czym marzył, bo przecież do tego dążyliśmy do spełnienia marzeń. Ja marzyłam o akceptacji. Dostałam ją.
- O czym tak myślisz? - poczułam dłonie oplatające moją talię z dość już widocznym brzuszkiem. Jak się pewnie domyślacie jestem w ciąży. Piąty miesiąc. Dowiedziałam się zaraz po naszej "małym" babskim wieczorze.
- O wszystkim co mnie do tej pory spotkało. O ludziach, którzy dużo wnieśli do mojego życia. O marzeniach, które dzięki wam się spełniły. - uśmiechnęłam się lekko.
- O czym marzyłaś? - położył głowę na mim ramieniu.
- O akceptacji. Zawsze miałam pod górkę, nikt nie akceptował mnie, bał się. Wy to zmieniliście. Znalazłam przyjaciół, ale również moją miłość - po tych słowach poczułam delikatne pocałunki na szyi.
- Są sytuacje, na które nie mamy wpływu. Są uczucia, nad którymi nie potrafimy zapanować.
- Pięknie tu - westchnęłam i wtuliłam plecy w jego ciało. Siedzieliśmy w jaskini i obserwowaliśmy zachód słońca.
- Mam coś dla ciebie - wyszeptał. Na poduszeczce niesionej przez ptaki znajdywało się małe satynowe pudełeczko. Wzięłam je do ręki i niepewnie spojrzałam na Mulata. - Śmiało. - jego uśmiech sprawił, że odważyłam się je otworzyć. Ukazał mi się piękny pierścionek z białego złota. Na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech, a oczy zaszły łzami.
- Zayn... - nie wiedziałam co powiedzieć.
- Ciii... musisz wiedzieć, że jesteś jedyną kobietą, z którą chcę być. Przy której chcę się budzić każdego ranka i zasypiać wiedząc, że wciąż jest i zawsze będzie moja. Chcę, abyś to ty była matką moich dzieci, to ty uczyła ich szacunku do innych. Abyś patrzyła jak dorastają ze mną u boku. Żebyś mogła przeklinać cały świat, krzyczeć i płakać, a ja będę sprawiał żebyś tego nie robiła. Będę trzymał cię w ramionach i razem z tobą przeklinał świat. Razem z tobą znosić wzloty i upadki. Chcę razem z tobą pokazywać drogę naszym pociechom. Dzięki tobie właśnie odnalazłem drogę, którą powinienem podążać. To wszystko sprawia, że chcę abyś była moja już na wieki. Tak, więc czy zgodzisz się zostać panią Malik? - zapytał patrząc w moje oczy. Z moich już dawna spływały łzy, które ścierał z lekkim uśmiechem na ustach.
- Będziesz miał przejebane przez resztę życia panie Malik - zaśmialiśmy się. - Oczywiście, że zostanę panią Malik. - szeroki uśmiech zagościł na jego idealnej twarzy. Włożył pierścionek na moją dłoń i lekko ją ucałował.
- Kocham cię - szepnął w moje usta.
- Ja ciebie też, Zayn - musnęłam jego usta. Nasz pocałunek był pełen pasji i zaangażowania. Wyrażaliśmy w nim wszystkie emocje, które do siebie odczuwaliśmy. Oderwaliśmy się od siebie z wielkimi uśmiechami na twarzach.
- Ciebie też kocham - ucałował mój brzuch na co się zaśmiałam.
- Ono ciebie też - powiedziałam. Położyłam dłoń na jego policzku delikatnie zataczając kółka kciukiem.
- Co robisz? - uśmiech nie schodził z jego twarzy. Wzruszyłam ramionami.
- Kocham cię. - lekki uśmiech wciąż widniał na mojej twarzy.
- Jestem teraz najszczęśliwszy na świecie. Mam wszystko o czym marzyłem - wspaniałą przyszłą żonę, dziecko, piękny dom z ogrodem i genialnych przyjaciół, czegóż chcieć więcej?
- Julka, weź się ogarnij i mnie nie denerwuj - warknęła Lily.
- Wyjdziesz tam zabłyśniesz i będzie wszystko cacy stuk stuk - zacmokała Rubs.
- Co z Ianem? - zapytałam.
- Jest z twoją mamą. Spokojnie - Liv położyła dłoń na moim ramieniu. - Wyglądasz olśniewająco.
Miała rację. Prawie biała, jednak wciąż niebieska suknia doskonale leżała na moim ciele. Delikatne loki, w które wpięte były kwiaty zostały upięte z tyłu. Delikatny, jednak wciąż widoczny makijaż zdobił mą twarz. Biało-niebieski bukiet tkwił w mojej dłoni.
- A jeśli się rozmyślił? - zapytałam. Chwytałam się wszystkiego.
- Louis właśnie napisał, że są już na miejscu i wszyscy czekają. - wtrąciła Rubs.
- Julka kochacie się, chcecie być razem, a to tylko tego dowód. Przecież chcesz z nim być - Lil złapała mnie za dłoń.
- Ja tam nie potrzebuję komukolwiek cokolwiek udowadniać. Ważne, że my wiemy jak jest - mruknęłam.
- Julka - krzyknęły wszystkie na raz.
- No dobra, dobra. Chodźmy już - wstałam i na lekko drżących nogach ruszyłam w kierunku drzwi. Przed naszym pojazdem czekał już mój tata, ubrany w pięknie krojony smoking.
- Pięknie wyglądasz - powiedział i ucałował moja dłoń przez co na mojej twarzy pojawiły się lekkie rumieńce. - Gotowa?
- Nie bardzo - zagryzłam wargę, na co on zaczął się śmiać.
- Nie martw się, ja nie chciałem w ogóle pójść na mój ślub.
- Czyli już wiem po kim to mam. - zaśmialiśmy się i z pomocą mojego rodzica wsiadłam do karety. Pojazd ruszył, a ja z każdym kolejnym przejechanym metrem coraz bardziej zagryzałam wargę.
- Boję się - szepnęłam, tata mocniej ścisnął moja dłoń dodając mi otuchy.
- Ja też - odszepnął, spojrzałam na niego.
- Dlaczego?
- Jesteś moją księżniczką, zasługujesz na wszystko co najlepsze. Boję się, że nie będziesz szczęśliwa, ale wierzę w waszą miłość, kochanie. - na jego twarzy już z kilkoma zmarszczki zagościł ciepły uśmiech.
- Kocham cię tato - uśmiechnęłam się.
- Wiem, maleńka. Ja ciebie też - pocałował mnie w czoło. Kareta się zatrzymała. - Zawsze jeszcze możesz zawrócić.
- Kocham go tato - powiedziałam pewnie. Uśmiechnął się. Wysiadł jako pierwszy i podał mi dłoń. Moje stopy dotknęły dróżki. Chwyciłam w dłoń bukiet, a drugą podałam tacie. Ujął ją i razem pod ramię stanęliśmy na samym początku tej małej alejki na końcu, której była miłość mojego życia.
- Spokojnie, wyobraź sobie, że jesteście tylko wy i nikt więcej. To działa, zaufaj mi. - szepnął, kiedy rozpoczęliśmy wędrówkę.
- Ufam - uśmiechnęłam się. Ostatni zakręt i stanęliśmy na samym początku prostej prowadzącej do mojego, już niedługo, męża. Z lekkim uśmiechem na ustach pokonywałam kolejne metry do zadaszonej altanki. Stanęłam przed Zaynem i spojrzałam w jego oczy. Widząc wielką miłość byłam pewna, a całe zdenerwowanie uleciało. Oddałam bukiet Rubs, która wraz z Liv i Victorią były moimi druhnami. Lily to mój świadek, a Liam Zayna. Chwyciłam dłoń Mulata, którą lekko ucałował. Usłyszałam ciche "aww.." w wykonaniu dziewczyn. Na moją twarz wkradł się wielki uśmiech. Odwróciliśmy się i zobaczyłam osobę, która będzie udzielać nam ślubu.
~ Steven, serio? - zapytał go w myślach.
~ Kotku, a kto inny? - sarknął. Przewróciłam oczami i zaśmiałam się cicho.
- Spotkaliśmy się tu dzisiaj... - dzień, w którym stajesz się nierozłączną częścią drugiej osoby jest najpiękniejsza w całym waszym życiu. Kiedy kogoś kochasz wiesz, że nic nie jest niemożliwe. Podobno starość nie chroni przed miłością, to miłość chroni przed starością. Czujesz się zawsze młody, to właśnie miłość cie uskrzydla, sprawia, że czujesz się wartościowym człowiekiem, zdolnym do kochania, tym który zasługuje na miłość. Kochasz i jesteś kochany. Prawdziwa miłość jest wtedy kiedy w swoim mężczyźnie nie widzisz tylko ładnej buzi, czy dobrego ciała. Jest wtedy, kiedy jest twoim przyjacielem - zrozumie, wysłucha, doradzi. Jest twoim kochankiem - pożądasz i jesteś pożądana. Jest obrońcą - w jego ramionach czujesz się najbezpieczniej. Każda chwila jest warta wszystkiego, każde słowo, każdy gest zapada głęboko w pamięć. Zamykasz oczy i widzisz te wszystkie wspaniałe chwile. Patrzysz w tęczówki ukochanego i widzisz w nim cały świat, którym jesteś ty. W miłości nie można być skromnym, bo to największy skarb jaki mamy.
- Ja Julia Parks biorę sobie Ciebie Zaynie Maliku za męża i ślubuję ci... - znów patrząc w te hipnotyzujące oczy, widzę jedynie to co chcę widzieć i jeszcze więcej. Każdą komórką ciała czuję jak drży na mój dotyk, jak na jego skórze pojawiają się dreszcze kiedy tuje mój oddech na karku. Jak słucha mego głosu, jakby był jego własną melodią. Miłość do drugiej osoby jest jak narkotyk, z którego nigdy nie chcesz rezygnować.
- miłość - widzisz tych wszystkich ludzi, a czujesz jakby nikogo nie było oprócz was.
- wierność - spijasz każde słowo, jakby było twoją własną heroiną.
- szacunek - wymawiasz kolejne wartości, które już od dawna używasz.
- uczciwość - wiesz, że możesz wierzyć w każde jego słowo.
- walkę o każdy dzień - czujesz to bezpieczeństwo, które trafia prosto w twoje serce.
- przysięgam - teraz jesteś pewny wszystkiego co zostało wypowiedziane teraz i co zostanie wypowiedziane w przyszłości.
- przysięgam - słysząc to z ust ukochanej osoby czujesz rozchodzące się ciepło na sercu. Obrączki to już tylko kawałek metalu, jednak tak dla nas ważny. Słyszę szloch naszym mam i wielu innych kobiet. Sama nie płaczę, jestem szczęśliwa. Na prawdę szczęśliwa.
-------------------------------------------------------------------------
aaaaaa... za dużo miłości. Wierzycie, że przed nami już tylko epilog? Ja jakoś nie. Kolejna historia z którą się będę musiała rozstać, kolejna którą rozpocznę już istnieje.
Moja nowa historia: Zakazane Uczucie
A tutaj możecie poddać swojego bloga ocenie : Ocenialnia Blogów
Dzisiaj każdy poszedł w swoją stronę. Robi to o czym marzył, bo przecież do tego dążyliśmy do spełnienia marzeń. Ja marzyłam o akceptacji. Dostałam ją.
- O czym tak myślisz? - poczułam dłonie oplatające moją talię z dość już widocznym brzuszkiem. Jak się pewnie domyślacie jestem w ciąży. Piąty miesiąc. Dowiedziałam się zaraz po naszej "małym" babskim wieczorze.
- O wszystkim co mnie do tej pory spotkało. O ludziach, którzy dużo wnieśli do mojego życia. O marzeniach, które dzięki wam się spełniły. - uśmiechnęłam się lekko.
- O czym marzyłaś? - położył głowę na mim ramieniu.
- O akceptacji. Zawsze miałam pod górkę, nikt nie akceptował mnie, bał się. Wy to zmieniliście. Znalazłam przyjaciół, ale również moją miłość - po tych słowach poczułam delikatne pocałunki na szyi.
- Są sytuacje, na które nie mamy wpływu. Są uczucia, nad którymi nie potrafimy zapanować.
- Pięknie tu - westchnęłam i wtuliłam plecy w jego ciało. Siedzieliśmy w jaskini i obserwowaliśmy zachód słońca.
- Mam coś dla ciebie - wyszeptał. Na poduszeczce niesionej przez ptaki znajdywało się małe satynowe pudełeczko. Wzięłam je do ręki i niepewnie spojrzałam na Mulata. - Śmiało. - jego uśmiech sprawił, że odważyłam się je otworzyć. Ukazał mi się piękny pierścionek z białego złota. Na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech, a oczy zaszły łzami.
- Zayn... - nie wiedziałam co powiedzieć.
- Ciii... musisz wiedzieć, że jesteś jedyną kobietą, z którą chcę być. Przy której chcę się budzić każdego ranka i zasypiać wiedząc, że wciąż jest i zawsze będzie moja. Chcę, abyś to ty była matką moich dzieci, to ty uczyła ich szacunku do innych. Abyś patrzyła jak dorastają ze mną u boku. Żebyś mogła przeklinać cały świat, krzyczeć i płakać, a ja będę sprawiał żebyś tego nie robiła. Będę trzymał cię w ramionach i razem z tobą przeklinał świat. Razem z tobą znosić wzloty i upadki. Chcę razem z tobą pokazywać drogę naszym pociechom. Dzięki tobie właśnie odnalazłem drogę, którą powinienem podążać. To wszystko sprawia, że chcę abyś była moja już na wieki. Tak, więc czy zgodzisz się zostać panią Malik? - zapytał patrząc w moje oczy. Z moich już dawna spływały łzy, które ścierał z lekkim uśmiechem na ustach.
- Będziesz miał przejebane przez resztę życia panie Malik - zaśmialiśmy się. - Oczywiście, że zostanę panią Malik. - szeroki uśmiech zagościł na jego idealnej twarzy. Włożył pierścionek na moją dłoń i lekko ją ucałował.
- Kocham cię - szepnął w moje usta.
- Ja ciebie też, Zayn - musnęłam jego usta. Nasz pocałunek był pełen pasji i zaangażowania. Wyrażaliśmy w nim wszystkie emocje, które do siebie odczuwaliśmy. Oderwaliśmy się od siebie z wielkimi uśmiechami na twarzach.
- Ciebie też kocham - ucałował mój brzuch na co się zaśmiałam.
- Ono ciebie też - powiedziałam. Położyłam dłoń na jego policzku delikatnie zataczając kółka kciukiem.
- Co robisz? - uśmiech nie schodził z jego twarzy. Wzruszyłam ramionami.
- Kocham cię. - lekki uśmiech wciąż widniał na mojej twarzy.
- Jestem teraz najszczęśliwszy na świecie. Mam wszystko o czym marzyłem - wspaniałą przyszłą żonę, dziecko, piękny dom z ogrodem i genialnych przyjaciół, czegóż chcieć więcej?
~*~
- Nie, ja tam nie pójdę. Boję się - powiedziałam i zdenerwowana zagryzłam wargę.- Julka, weź się ogarnij i mnie nie denerwuj - warknęła Lily.
- Wyjdziesz tam zabłyśniesz i będzie wszystko cacy stuk stuk - zacmokała Rubs.
- Co z Ianem? - zapytałam.
- Jest z twoją mamą. Spokojnie - Liv położyła dłoń na moim ramieniu. - Wyglądasz olśniewająco.
Miała rację. Prawie biała, jednak wciąż niebieska suknia doskonale leżała na moim ciele. Delikatne loki, w które wpięte były kwiaty zostały upięte z tyłu. Delikatny, jednak wciąż widoczny makijaż zdobił mą twarz. Biało-niebieski bukiet tkwił w mojej dłoni.
- A jeśli się rozmyślił? - zapytałam. Chwytałam się wszystkiego.
- Louis właśnie napisał, że są już na miejscu i wszyscy czekają. - wtrąciła Rubs.
- Julka kochacie się, chcecie być razem, a to tylko tego dowód. Przecież chcesz z nim być - Lil złapała mnie za dłoń.
- Ja tam nie potrzebuję komukolwiek cokolwiek udowadniać. Ważne, że my wiemy jak jest - mruknęłam.
- Julka - krzyknęły wszystkie na raz.
- No dobra, dobra. Chodźmy już - wstałam i na lekko drżących nogach ruszyłam w kierunku drzwi. Przed naszym pojazdem czekał już mój tata, ubrany w pięknie krojony smoking.
- Pięknie wyglądasz - powiedział i ucałował moja dłoń przez co na mojej twarzy pojawiły się lekkie rumieńce. - Gotowa?
- Nie bardzo - zagryzłam wargę, na co on zaczął się śmiać.
- Nie martw się, ja nie chciałem w ogóle pójść na mój ślub.
- Czyli już wiem po kim to mam. - zaśmialiśmy się i z pomocą mojego rodzica wsiadłam do karety. Pojazd ruszył, a ja z każdym kolejnym przejechanym metrem coraz bardziej zagryzałam wargę.
- Boję się - szepnęłam, tata mocniej ścisnął moja dłoń dodając mi otuchy.
- Ja też - odszepnął, spojrzałam na niego.
- Dlaczego?
- Jesteś moją księżniczką, zasługujesz na wszystko co najlepsze. Boję się, że nie będziesz szczęśliwa, ale wierzę w waszą miłość, kochanie. - na jego twarzy już z kilkoma zmarszczki zagościł ciepły uśmiech.
- Kocham cię tato - uśmiechnęłam się.
- Wiem, maleńka. Ja ciebie też - pocałował mnie w czoło. Kareta się zatrzymała. - Zawsze jeszcze możesz zawrócić.
- Kocham go tato - powiedziałam pewnie. Uśmiechnął się. Wysiadł jako pierwszy i podał mi dłoń. Moje stopy dotknęły dróżki. Chwyciłam w dłoń bukiet, a drugą podałam tacie. Ujął ją i razem pod ramię stanęliśmy na samym początku tej małej alejki na końcu, której była miłość mojego życia.
- Spokojnie, wyobraź sobie, że jesteście tylko wy i nikt więcej. To działa, zaufaj mi. - szepnął, kiedy rozpoczęliśmy wędrówkę.
- Ufam - uśmiechnęłam się. Ostatni zakręt i stanęliśmy na samym początku prostej prowadzącej do mojego, już niedługo, męża. Z lekkim uśmiechem na ustach pokonywałam kolejne metry do zadaszonej altanki. Stanęłam przed Zaynem i spojrzałam w jego oczy. Widząc wielką miłość byłam pewna, a całe zdenerwowanie uleciało. Oddałam bukiet Rubs, która wraz z Liv i Victorią były moimi druhnami. Lily to mój świadek, a Liam Zayna. Chwyciłam dłoń Mulata, którą lekko ucałował. Usłyszałam ciche "aww.." w wykonaniu dziewczyn. Na moją twarz wkradł się wielki uśmiech. Odwróciliśmy się i zobaczyłam osobę, która będzie udzielać nam ślubu.
~ Steven, serio? - zapytał go w myślach.
~ Kotku, a kto inny? - sarknął. Przewróciłam oczami i zaśmiałam się cicho.
- Spotkaliśmy się tu dzisiaj... - dzień, w którym stajesz się nierozłączną częścią drugiej osoby jest najpiękniejsza w całym waszym życiu. Kiedy kogoś kochasz wiesz, że nic nie jest niemożliwe. Podobno starość nie chroni przed miłością, to miłość chroni przed starością. Czujesz się zawsze młody, to właśnie miłość cie uskrzydla, sprawia, że czujesz się wartościowym człowiekiem, zdolnym do kochania, tym który zasługuje na miłość. Kochasz i jesteś kochany. Prawdziwa miłość jest wtedy kiedy w swoim mężczyźnie nie widzisz tylko ładnej buzi, czy dobrego ciała. Jest wtedy, kiedy jest twoim przyjacielem - zrozumie, wysłucha, doradzi. Jest twoim kochankiem - pożądasz i jesteś pożądana. Jest obrońcą - w jego ramionach czujesz się najbezpieczniej. Każda chwila jest warta wszystkiego, każde słowo, każdy gest zapada głęboko w pamięć. Zamykasz oczy i widzisz te wszystkie wspaniałe chwile. Patrzysz w tęczówki ukochanego i widzisz w nim cały świat, którym jesteś ty. W miłości nie można być skromnym, bo to największy skarb jaki mamy.
- Ja Julia Parks biorę sobie Ciebie Zaynie Maliku za męża i ślubuję ci... - znów patrząc w te hipnotyzujące oczy, widzę jedynie to co chcę widzieć i jeszcze więcej. Każdą komórką ciała czuję jak drży na mój dotyk, jak na jego skórze pojawiają się dreszcze kiedy tuje mój oddech na karku. Jak słucha mego głosu, jakby był jego własną melodią. Miłość do drugiej osoby jest jak narkotyk, z którego nigdy nie chcesz rezygnować.
- miłość - widzisz tych wszystkich ludzi, a czujesz jakby nikogo nie było oprócz was.
- wierność - spijasz każde słowo, jakby było twoją własną heroiną.
- szacunek - wymawiasz kolejne wartości, które już od dawna używasz.
- uczciwość - wiesz, że możesz wierzyć w każde jego słowo.
- walkę o każdy dzień - czujesz to bezpieczeństwo, które trafia prosto w twoje serce.
- przysięgam - teraz jesteś pewny wszystkiego co zostało wypowiedziane teraz i co zostanie wypowiedziane w przyszłości.
- przysięgam - słysząc to z ust ukochanej osoby czujesz rozchodzące się ciepło na sercu. Obrączki to już tylko kawałek metalu, jednak tak dla nas ważny. Słyszę szloch naszym mam i wielu innych kobiet. Sama nie płaczę, jestem szczęśliwa. Na prawdę szczęśliwa.
-------------------------------------------------------------------------
aaaaaa... za dużo miłości. Wierzycie, że przed nami już tylko epilog? Ja jakoś nie. Kolejna historia z którą się będę musiała rozstać, kolejna którą rozpocznę już istnieje.
Moja nowa historia: Zakazane Uczucie
A tutaj możecie poddać swojego bloga ocenie : Ocenialnia Blogów
piątek, 25 lipca 2014
Rozdział 13
- Kogo proponujesz? - zostałam zapytana. Kilka dni temu zmarł dyrektor Magic School. Czas na wybór nowego. Westchnęłam.
- Zachary? - chłopak, a właściwie to mężczyzna spojrzał na mnie. - Czy uczyniłbyś ten zaszczyt i zechciał zostać nowym dyrektorem?
Spojrzał na mnie ciekawie, uśmiechnęłam się jedynie.
- Z przyjemnością - odpowiedział. Klasnęłam w dłonie uradowana.
- Wspaniale, nie wiem jak wy ale ja to mam ochotę się stąd ulotnić. W takim razie, Ciao Baby. - powiedziałam i wstałam z miejsca.
- Uważam, że na takie stanowisko jak dyrektor magicznej szkoły powinien być ktoś o znacznie większych umiejętnościach - odezwała się Susanne.
- Tak? W takim razie kogo proponujesz? - spojrzałam na nią - siebie? Cóż spójrzmy na to z innej perspektywy. - Znów usiadłam na swoim miejscu i obrzuciłam ją słodkim uśmiechem.
- Uważam, że lepiej nadam się na to stanowisko. - uniosła wysoko głowę.
- Ja ja uważam, że sienie nadajesz - powiedziałam pewnie.
- Dlaczego? - Oskar dla niej za grę aktorską.
- Może dlatego, że w najtrudniejszych dla nas chwilach ukrywałaś się, żeby tylko ratować własne życie, kiedy inni należeli je alby ratować m.in. ciebie. Zachary wykazał się świetną zaradnością, wolą walki i ogromnymi umiejętnościami. Nie widzę NIKOGO lepszego na jego miejsce. - powiedziałam .
- Mam większe od niego umiejętności. - powiedziała.
- Ale ja nie potrzebuję tchórzy. Po za tym to ja mam tutaj ostateczny głos, chyba, że może chcesz zająć moje miejsce, co? - warknęłam.
- Z przyjemnością. Ktoś taki jak to nie dorasta mi do pięt - gwałtownie wstała, a ja za to wygodnie się rozsiadłam na fotelu.
- Ach tak? - jednym sprawnym ruchem przytwierdziłam ją do ściany i przymocowałam. - Zasada numer jeden nigdy nie trać czujności. - puściłam ją. Wymierzyła we mnie zaklęciem, które z łatwością odparłam - Zasada numer dwa przewiduj zachowanie przeciwnika. - trafiłam ją zaklęciem obezwładniającym. - Zasada numer trzy: Nie sprzeciwiaj się najwyższym w radzie. - warknęłam - Dziękuję, za twoją opinię. Nie chcę cię tu więcej widzieć.
Opuściłam salę rady i udałam się do domu. Weszłam do salonu, skąd słychać było śmiechy i rozmowy.
- Część- powiedziałam do zgromadzonych i przywitałam ich buziakiem w policzek. Byli tam wszyscy nasi przyjaciele.
- Hej
- Cześć
- Siema - po usłyszeniu kilku różnych przywitań usiadłam na kanapie obok Zayna.
- Z jakiego powodu to zebranie? - zapytałam.
- Aaa... mamy wam coś do ogłoszenia - powiedziała Ruby.
- Słuchamy?
- Jestem w ciąży - chwyciła dłoń Tomlinsona.
- Ja pierdziele to dziecko to mieszanka wybuchowa - zaśmiałam się.
- Zobaczymy jakie będą wasze, to będzie materiał łatwopalny - burknął Louis, n co wszyscy się zaśmialiśmy.
- Nasze przynajmniej będą ładne - Zayn cmoknął mnie w policzek.
- A...
- Dobra, skończcie wasze dzieci to będą okropne suki lub dupki i zostańmy przy tym - powiedziała Liv.
- Za to seksowną suką - szepnęłam mojemu mężczyźnie do ucha.
- Ja wyczuwam tu jakiś podtekst - mruknął i zagryzł płatek mojego ucha.
- Never say nerver, baby - powiedziałam seksownym głosem i przejechałam językiem po jego uchu.
- Nie prowokuj mnie, bo ich wywalę, a ciebie z łóżka nie wypuszczę - złapał mnie za udo.
- Fuu.. - powiedzieli wspólnie Harry i Liam. No tak mogłam się tego spodziewać po tych ich wyostrzonych zmysłach.
- Zazdrościsz? - skierowałam się w ich stronę.
- Ciebie? - spojrzeli po sobie - Pewnie - brzmiało to na prawdę zabawnie zwłaszcza, że mówili to równo, a zaraz po tym ich dziewczyny zdzieliły ich w tył głowy. Zaczęliśmy się wszyscy śmiać.
- Skoro już wszyscy są i wszystko wiemy, to panów wypraszamy a my robimy sobie babski wieczór - zakomunikowałam.
- Ja też tu mieszkam - powiedział Zayn.
- Mnie to wisi, wyjazd. Idźcie na jakiś męski wieczór, na dziwki czy coś. Tylko ostrzegam ja to będę wiedziała. - zastrzegłam. Po tym jak chłopcy wyszli z domu, wyczarowałam dla nas wino, jakieś przekąski. Zapuściłyśmy dobrą muzykę.
- Jak mogłaś się w takie gówno wpakować? - zapytała Lily, kiedy sączyłyśmy wino, oczywiście nasza przyszła mamusia piła zwykły sok.
- Jakoś tak, myślisz, że to planowałam? - spojrzała na nią jak na idiotkę.
- Powiem wam, że brakowało mi tego. Tych naszych wspólnych wieczorów. - westchnęłam.
- No bez marudzenia. Teraz to już nie to samo. - zaśmiała się Liv.
- A pamiętacie jak się poznaliśmy? - zapytała Lily.
- Oczywiście - przypomniałam sobie to wszystko i zrobiłam wizualizację.
- Julson to jest Ruby, Ruby to moja przyjaciółka Julka i jej współlokatorka....
- Olivia - powiedziała dziewczyna i podała brunetce rękę, ta ją uścisnęła lekko się uśmiechając.
- Może usiądziemy razem? - zapytała Baker.
- Okey, a gdzie? - zapytałam.
- Obok mojego chłopaka i jego kolegów. - skierowała się w ich stronę a my podążyłyśmy za nią. Stanęła przy stoliku gdzie siedziało 5 chłopaków. Spojrzałam na nich i zobaczyłam tego blondynka co wczoraj na mnie kawę wylał. O... a kogo ja widzę Louis Tomlinson. Huhu... będzie ciekawie. Usiadłam obok Mulata i kiedy przypadkowo dotknęłam jego dłoni przeszedł mnie dziwny prąd po ciele. Zmarszczyłam brwi, najwidoczniej chłopak poczuł to samo.
- Louis jak miło cię widzieć, jak tam Jay ? - zapytałam z uśmiechem.
- W miarę dobrze, dzięki za pamięć. - powiedział milutko, na co prychnęłam.
- Widzę, że się znacie. - powiedziała Ruby.
- Mieliśmy okazję się spotkać. - mruknęłam. "Daj spokój" usłyszałam w myślach. Spojrzałam na ludzi dookoła i niedaleko zobaczyłam Andyego. Przewróciłam oczami.
- Sporo mojego chłopaka już znasz... - zaczęła, a ja mało nie udławiłam się kawą, którą piłam.
- Kontynuuj ... - powiedziałam jakby nigdy nic, zobaczyłam jak mój chłopak kręci głową z politowaniem i uśmieszkiem na twarzy.
- No to poznaj Harrego - gościu w loczkach. Wilkołak. - Liama - brunet wyglądający na miłego. Wampir. - Zayna - Mulat siedzący obok mnie.... Czarodziej... - oraz Nialla. - blondyn ze stołówki.
- Mieliśmy okazję na siebie wpaść. - mruknął farbowany.
- Wpadł na mnie wczoraj i oblał mnie gorącą kawą. - On jest... Aniołkiem? Parsknęłam śmiechem. Wszyscy popatrzyli na mnie jak na nienormalną. - Sorry.
- Jakimi istotami jesteście? - zapytał miło Harry, czy on próbuje na mnie swojego talentu, hahaha przykro mi ale odporna jestem na uroki.
- Ja Aniołem - powiedziała Ruby i Niall
- Ja Wampirem - powiedział Liam
- Ja Wilkołakiem - odezwał się loczek.
- Ja Archaniołem. - powiedziała Lily.
- Ja Syreną - teraz przemówiła Olivia.
- Ja Upadłym - powiedział Louis.
- A ja czarodziejem - mruknął .... yyy.... Zayn! No właśnie.
- A ty? - zapytali.
- Jestem człowiekiem, tylko mam pewne zdolności dlatego tutaj jestem. - powiedziałam. Lily i Tomlinson posłali mi pytające spojrzenie. "Puśćcie parę, a zabiję, nie żartuję" - przekazałam im w myślach. Pokiwali ledwo widocznie na tak, uśmiechnęłam się lekko.
- I to ja jestem łamagą? - zakpił Niall, zacisnęłam pod stołem pięść a jego śniadanie wylądowało na nim. Udawałam zdziwioną, może aktorką zostanę?
- To jak laski, za spotkanie - wzniosła toast Rubs.
- Za spotkanie - zaśmiałyśmy się wszystkie razem.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie mogę uwierzyć, że ja to właśnie napisałam. Dzięki mojej kochanej kuzyneczce. OMG!!! Obiecuję, że się postaram i dokończę tę opowieść jeszcze na tych wakacjach x DD
- Zachary? - chłopak, a właściwie to mężczyzna spojrzał na mnie. - Czy uczyniłbyś ten zaszczyt i zechciał zostać nowym dyrektorem?
Spojrzał na mnie ciekawie, uśmiechnęłam się jedynie.
- Z przyjemnością - odpowiedział. Klasnęłam w dłonie uradowana.
- Wspaniale, nie wiem jak wy ale ja to mam ochotę się stąd ulotnić. W takim razie, Ciao Baby. - powiedziałam i wstałam z miejsca.
- Uważam, że na takie stanowisko jak dyrektor magicznej szkoły powinien być ktoś o znacznie większych umiejętnościach - odezwała się Susanne.
- Tak? W takim razie kogo proponujesz? - spojrzałam na nią - siebie? Cóż spójrzmy na to z innej perspektywy. - Znów usiadłam na swoim miejscu i obrzuciłam ją słodkim uśmiechem.
- Uważam, że lepiej nadam się na to stanowisko. - uniosła wysoko głowę.
- Ja ja uważam, że sienie nadajesz - powiedziałam pewnie.
- Dlaczego? - Oskar dla niej za grę aktorską.
- Może dlatego, że w najtrudniejszych dla nas chwilach ukrywałaś się, żeby tylko ratować własne życie, kiedy inni należeli je alby ratować m.in. ciebie. Zachary wykazał się świetną zaradnością, wolą walki i ogromnymi umiejętnościami. Nie widzę NIKOGO lepszego na jego miejsce. - powiedziałam .
- Mam większe od niego umiejętności. - powiedziała.
- Ale ja nie potrzebuję tchórzy. Po za tym to ja mam tutaj ostateczny głos, chyba, że może chcesz zająć moje miejsce, co? - warknęłam.
- Z przyjemnością. Ktoś taki jak to nie dorasta mi do pięt - gwałtownie wstała, a ja za to wygodnie się rozsiadłam na fotelu.
- Ach tak? - jednym sprawnym ruchem przytwierdziłam ją do ściany i przymocowałam. - Zasada numer jeden nigdy nie trać czujności. - puściłam ją. Wymierzyła we mnie zaklęciem, które z łatwością odparłam - Zasada numer dwa przewiduj zachowanie przeciwnika. - trafiłam ją zaklęciem obezwładniającym. - Zasada numer trzy: Nie sprzeciwiaj się najwyższym w radzie. - warknęłam - Dziękuję, za twoją opinię. Nie chcę cię tu więcej widzieć.
Opuściłam salę rady i udałam się do domu. Weszłam do salonu, skąd słychać było śmiechy i rozmowy.
- Część- powiedziałam do zgromadzonych i przywitałam ich buziakiem w policzek. Byli tam wszyscy nasi przyjaciele.
- Hej
- Cześć
- Siema - po usłyszeniu kilku różnych przywitań usiadłam na kanapie obok Zayna.
- Z jakiego powodu to zebranie? - zapytałam.
- Aaa... mamy wam coś do ogłoszenia - powiedziała Ruby.
- Słuchamy?
- Jestem w ciąży - chwyciła dłoń Tomlinsona.
- Ja pierdziele to dziecko to mieszanka wybuchowa - zaśmiałam się.
- Zobaczymy jakie będą wasze, to będzie materiał łatwopalny - burknął Louis, n co wszyscy się zaśmialiśmy.
- Nasze przynajmniej będą ładne - Zayn cmoknął mnie w policzek.
- A...
- Dobra, skończcie wasze dzieci to będą okropne suki lub dupki i zostańmy przy tym - powiedziała Liv.
- Za to seksowną suką - szepnęłam mojemu mężczyźnie do ucha.
- Ja wyczuwam tu jakiś podtekst - mruknął i zagryzł płatek mojego ucha.
- Never say nerver, baby - powiedziałam seksownym głosem i przejechałam językiem po jego uchu.
- Nie prowokuj mnie, bo ich wywalę, a ciebie z łóżka nie wypuszczę - złapał mnie za udo.
- Fuu.. - powiedzieli wspólnie Harry i Liam. No tak mogłam się tego spodziewać po tych ich wyostrzonych zmysłach.
- Zazdrościsz? - skierowałam się w ich stronę.
- Ciebie? - spojrzeli po sobie - Pewnie - brzmiało to na prawdę zabawnie zwłaszcza, że mówili to równo, a zaraz po tym ich dziewczyny zdzieliły ich w tył głowy. Zaczęliśmy się wszyscy śmiać.
- Skoro już wszyscy są i wszystko wiemy, to panów wypraszamy a my robimy sobie babski wieczór - zakomunikowałam.
- Ja też tu mieszkam - powiedział Zayn.
- Mnie to wisi, wyjazd. Idźcie na jakiś męski wieczór, na dziwki czy coś. Tylko ostrzegam ja to będę wiedziała. - zastrzegłam. Po tym jak chłopcy wyszli z domu, wyczarowałam dla nas wino, jakieś przekąski. Zapuściłyśmy dobrą muzykę.
- Jak mogłaś się w takie gówno wpakować? - zapytała Lily, kiedy sączyłyśmy wino, oczywiście nasza przyszła mamusia piła zwykły sok.
- Jakoś tak, myślisz, że to planowałam? - spojrzała na nią jak na idiotkę.
- Powiem wam, że brakowało mi tego. Tych naszych wspólnych wieczorów. - westchnęłam.
- No bez marudzenia. Teraz to już nie to samo. - zaśmiała się Liv.
- A pamiętacie jak się poznaliśmy? - zapytała Lily.
- Oczywiście - przypomniałam sobie to wszystko i zrobiłam wizualizację.
~*~
Podeszłam do Lily i cmoknęłam ją w policzek.- Julson to jest Ruby, Ruby to moja przyjaciółka Julka i jej współlokatorka....
- Olivia - powiedziała dziewczyna i podała brunetce rękę, ta ją uścisnęła lekko się uśmiechając.
- Może usiądziemy razem? - zapytała Baker.
- Okey, a gdzie? - zapytałam.
- Obok mojego chłopaka i jego kolegów. - skierowała się w ich stronę a my podążyłyśmy za nią. Stanęła przy stoliku gdzie siedziało 5 chłopaków. Spojrzałam na nich i zobaczyłam tego blondynka co wczoraj na mnie kawę wylał. O... a kogo ja widzę Louis Tomlinson. Huhu... będzie ciekawie. Usiadłam obok Mulata i kiedy przypadkowo dotknęłam jego dłoni przeszedł mnie dziwny prąd po ciele. Zmarszczyłam brwi, najwidoczniej chłopak poczuł to samo.
- Louis jak miło cię widzieć, jak tam Jay ? - zapytałam z uśmiechem.
- W miarę dobrze, dzięki za pamięć. - powiedział milutko, na co prychnęłam.
- Widzę, że się znacie. - powiedziała Ruby.
- Mieliśmy okazję się spotkać. - mruknęłam. "Daj spokój" usłyszałam w myślach. Spojrzałam na ludzi dookoła i niedaleko zobaczyłam Andyego. Przewróciłam oczami.
- Sporo mojego chłopaka już znasz... - zaczęła, a ja mało nie udławiłam się kawą, którą piłam.
- Kontynuuj ... - powiedziałam jakby nigdy nic, zobaczyłam jak mój chłopak kręci głową z politowaniem i uśmieszkiem na twarzy.
- No to poznaj Harrego - gościu w loczkach. Wilkołak. - Liama - brunet wyglądający na miłego. Wampir. - Zayna - Mulat siedzący obok mnie.... Czarodziej... - oraz Nialla. - blondyn ze stołówki.
- Mieliśmy okazję na siebie wpaść. - mruknął farbowany.
- Wpadł na mnie wczoraj i oblał mnie gorącą kawą. - On jest... Aniołkiem? Parsknęłam śmiechem. Wszyscy popatrzyli na mnie jak na nienormalną. - Sorry.
- Jakimi istotami jesteście? - zapytał miło Harry, czy on próbuje na mnie swojego talentu, hahaha przykro mi ale odporna jestem na uroki.
- Ja Aniołem - powiedziała Ruby i Niall
- Ja Wampirem - powiedział Liam
- Ja Wilkołakiem - odezwał się loczek.
- Ja Archaniołem. - powiedziała Lily.
- Ja Syreną - teraz przemówiła Olivia.
- Ja Upadłym - powiedział Louis.
- A ja czarodziejem - mruknął .... yyy.... Zayn! No właśnie.
- A ty? - zapytali.
- Jestem człowiekiem, tylko mam pewne zdolności dlatego tutaj jestem. - powiedziałam. Lily i Tomlinson posłali mi pytające spojrzenie. "Puśćcie parę, a zabiję, nie żartuję" - przekazałam im w myślach. Pokiwali ledwo widocznie na tak, uśmiechnęłam się lekko.
- I to ja jestem łamagą? - zakpił Niall, zacisnęłam pod stołem pięść a jego śniadanie wylądowało na nim. Udawałam zdziwioną, może aktorką zostanę?
~*~
- Przynajmniej było zabawnie - zaśmiałam się.- To jak laski, za spotkanie - wzniosła toast Rubs.
- Za spotkanie - zaśmiałyśmy się wszystkie razem.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie mogę uwierzyć, że ja to właśnie napisałam. Dzięki mojej kochanej kuzyneczce. OMG!!! Obiecuję, że się postaram i dokończę tę opowieść jeszcze na tych wakacjach x DD
sobota, 12 lipca 2014
WAŻNE - Proszę przeczytać
Więc tak mam dla was 3 wiadomości:
1. Przepraszam, że nie dodaję ale moja wena pojechała na wakacje i nie wiem jak mam zakończyć tę historię.
2. Zawieszam bloga do momentu, w którym nie będę w stanie dalej pisać.
3. Zapraszam do nowej historii, na której już niedługo pojawi się zwiastun, a tymczasem zapraszam na prolog:
1. Przepraszam, że nie dodaję ale moja wena pojechała na wakacje i nie wiem jak mam zakończyć tę historię.
2. Zawieszam bloga do momentu, w którym nie będę w stanie dalej pisać.
3. Zapraszam do nowej historii, na której już niedługo pojawi się zwiastun, a tymczasem zapraszam na prolog:
piątek, 27 czerwca 2014
Rozdział 12
Poczułam delikatnie pocałunki na szyi, przez co uśmiechnęłam się pod nosem. Otworzyłam oczy i odwróciłam się, dostając od razu soczystego buziaka. Zaśmiałam się i spojrzałam w piękne czekoladowe oczy.
- Dzień dobry - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Dzień dobry - odwzajemniłam gest. - Jak się spało? - zapytałam i przeciągnęłam się.
- Z tobą zawsze dobrze - mruknął i przyciągnął mnie do siebie, tak, że teraz leżałam na jego klatce piersiowej.
- Jak miło, aż się rzygać tęczą chce - wyszczerzyłam się. - Nie musisz słodzić, prędzej czy później i tak bym poszła z tobą do łóżka. - wzruszyłam ramionami.
- Ta twoja szczerość, czasem mnie dobija - zaśmiał się i cmoknął mnie w nos.
- Dobra, kochany, wstajemy i na śniadanko. - powiedziałam i poderwałam się z miejsca. Ubrałam koszulkę chłopaka i skierowałam się do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic i po kilku minutach stałam przed lustrem owinięta ręcznikiem. Lekki makijaż i pokręcone włosy + spodenki z braletem i sweterkiem to mój zestaw na dzisiaj. Do tego założyłam kremowe szpilki i mogłam udać się na śniadanie. W pokoju siedział gotowy już Zayn. Uśmiechnęłam się i podeszłam cicho do niego. Siedział odwrócony w stronę okna, za którym rozciągał się piękny widok. Potknęłam jego ramieniu, na co szybko się odwrócił. Kocham ten moment, w którym uśmiecha się na mój widok.
- Idziemy? - zapytał, na co tylko pokiwałam głową. Zeszliśmy na dół i skierowaliśmy się w stronę restauracji, gdzie siedzieli już nasi przyjaciele. Przywitaliśmy się i usiedliśmy do stolika, zamówiłam dla siebie naleśniki z owocami i latte. Liam posłał mi pytające spojrzenie, a ja kiwnęłam głową, na co na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Lily zmierzyła mnie spojrzeniem, a jej wzrok utkwił na mojej ręce, a dokładnie dłoni. Jak idiotka zaczęła piszczeć i machać moją ręką.
- Czy ty się dobrze czujesz? - zapytałam, gdy ta się już uspokoiła.
- Oświadczył jej się - powiedziała z niedowierzaniem na co z Zaynem się zaśmialiśmy. Po tym zaczęły się gratulacje, uściski itp.
- Współczuję ci życia - zaśmiała się Ruby, za co dostała kuksańca w bok. Pokręciłam głową ze śmiechem, ciekawe życie, nie ma co.
- Dzień dobry - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Dzień dobry - odwzajemniłam gest. - Jak się spało? - zapytałam i przeciągnęłam się.
- Z tobą zawsze dobrze - mruknął i przyciągnął mnie do siebie, tak, że teraz leżałam na jego klatce piersiowej.
- Jak miło, aż się rzygać tęczą chce - wyszczerzyłam się. - Nie musisz słodzić, prędzej czy później i tak bym poszła z tobą do łóżka. - wzruszyłam ramionami.
- Ta twoja szczerość, czasem mnie dobija - zaśmiał się i cmoknął mnie w nos.
- Dobra, kochany, wstajemy i na śniadanko. - powiedziałam i poderwałam się z miejsca. Ubrałam koszulkę chłopaka i skierowałam się do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic i po kilku minutach stałam przed lustrem owinięta ręcznikiem. Lekki makijaż i pokręcone włosy + spodenki z braletem i sweterkiem to mój zestaw na dzisiaj. Do tego założyłam kremowe szpilki i mogłam udać się na śniadanie. W pokoju siedział gotowy już Zayn. Uśmiechnęłam się i podeszłam cicho do niego. Siedział odwrócony w stronę okna, za którym rozciągał się piękny widok. Potknęłam jego ramieniu, na co szybko się odwrócił. Kocham ten moment, w którym uśmiecha się na mój widok.
- Idziemy? - zapytał, na co tylko pokiwałam głową. Zeszliśmy na dół i skierowaliśmy się w stronę restauracji, gdzie siedzieli już nasi przyjaciele. Przywitaliśmy się i usiedliśmy do stolika, zamówiłam dla siebie naleśniki z owocami i latte. Liam posłał mi pytające spojrzenie, a ja kiwnęłam głową, na co na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Lily zmierzyła mnie spojrzeniem, a jej wzrok utkwił na mojej ręce, a dokładnie dłoni. Jak idiotka zaczęła piszczeć i machać moją ręką.
- Czy ty się dobrze czujesz? - zapytałam, gdy ta się już uspokoiła.
- Oświadczył jej się - powiedziała z niedowierzaniem na co z Zaynem się zaśmialiśmy. Po tym zaczęły się gratulacje, uściski itp.
- Współczuję ci życia - zaśmiała się Ruby, za co dostała kuksańca w bok. Pokręciłam głową ze śmiechem, ciekawe życie, nie ma co.
***
Kiedy stoję przed ogromnym lustrem nie mogę uwierzyć w to co się właśnie dzieje. Mam na sobie piękną białą suknię, delikatny makijaż i śliczną fryzurę. Sama nie mogę uwierzyć, że już za kilkanaście minut stanę się żoną Zayna.
- Gotowa? - usłyszałam za sobą, w odbiciu lustra zobaczyłam mojego tatę. Uśmiechnęłam się.
- Oczywiście - odwróciłam się i podałam mu dłoń.
- Wyglądasz przepięknie - uśmiechnął się, na co odpowiedziałam mu tym samym. Wzięłam jeszcze mój bukiet i razem wyszliśmy z budynku. Przed nami rozciągała się biała dróżka, na końcu której był mój ukochany oraz ...uwaga, uwaga... sam Salvador de La Rush. Tak, on właśnie nam go udzieli. Po drodze mijaliśmy nasze rodziny, przyjaciół i wszystkie inne bliskie nam osoby. Przez całą drogę spoglądałam w te czekoladowe tęczówki, które zahipnotyzowały mnie już na początku. Tata przekazał moją dłoń Zaynowi i poklepując go po plecach, chciał dodać mu otuchy. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć... - Kiedy patrzysz na niektóre rzeczy z perspektywy czasu, masz wrażenie, że niektóre mogłyby potoczyć się trochę inaczej. Jednak wtedy poznałbyś tych ludzi, którzy są teraz najważniejsza częścią twojego życia? Zdajesz sobie sprawę, że nie chcesz być taki jak inni, mimo wszystko chcesz się wyróżniać, mimo, że samym swoim istnieniem to robisz. Chcesz aby ktoś pokochał cie takim jakim jesteś i nie zwracał uwagi na twoje przeznaczenie. Tego potrzebuję - miłości i bezwarunkowego oddania. Właśnie to otrzymałam.
- Ja Julia Parker biorę sobie ciebie Zaynie Maliku za męża i ślubuję ci miłość
- Wierność
- Oraz uczciwość małżeńską
- W zdrowiu i chorobie
- W bogactwie i biedzie
- Już na wieki. - patrzyliśmy sobie w oczy i w tym samym momencie powiedzieliśmy:
- Tak
~*~
Pierwszy taniec jako małżeństwo stwierdzam wszem i wobec, że niczym nie różni się od tego normalnego. No może jedynie więcej ludu na ciebie lumpi. Zachichotałam.
- Co? - zapytał rozbawiony.
- Tak właśnie zdałam sobie sprawę, z tego, że ten taniec nie różni się niczym od poprzednich, no może jedynie więcej ludu na nas się gapi. - powiedziałam, na co chłopak się zaśmiał.
- Co prawda to prawda, pani Malik - wyszczerzył się i cmoknął mnie w nos.
- Grabisz sobie panie Malik - zaśmiałam się.
- Oj tam, najwyżej później będę żałował. - ukazał swoje piękne zęby, na co oberwał ode mnie w ramię.
- Jesteś okropny i kto by pomyślał, że właśnie z tobą będę brać ślub - cmoknęłam w powietrzu, nas co chłopak udawał, że go łapie. Całkiem jak dziecko.
Później trafiłam w ręce coraz to innych mężczyzn, którzy musieli zatańczyć z panną młodą. Przynajmniej miałam trochę radochy. Koło 2 zmyliśmy się z Zaynem w celu spędzenia nocy poślubnej. Kiedy dotarliśmy do naszego pokoju zostałam przyparta do ściany. Poczułam usta Zayna na swoich, które z namiętnością i pożądaniem wpijały siew moje. Oddawałam pocałunki z przyjemnością. Kiedy ściągnął mój welon i zabierał się za sukienkę, cicho się śmiałam na jego nieudolne próby ściągnięcia jej. Wreszcie oderwał się ode mnie, na co odwróciłam się do niego plecami, a ten z łatwością zsunął moją suknię w dół. Poczułam przyjemnie pocałunki w okolicach szyi, odchyliłam do tyłu głowę i rozkoszowałam się chwilą. Odwróciłam się do niego przodem mocno wpijając w usta, podniósł mnie za pośladki do góry, tak, że oplotłam jego biodra swoimi nogami. W tym czasie pozbyliśmy się jego marynarki, krawata i koszuli. Budy leżały już gdzieś wraz z innymi naszymi rzeczami. Kierował się w stronę łóżka, na które po chwili mnie położył. Kontynuował składanie pocałunków na moim ciele, począwszy od ust a kończąc na podbrzuszu. Znów powrócił do moich usta, przyciągnęłam go bliżej siebie i pociągnęłam za włosy, na co jęknął mi w usta. Uśmiechnęłam się tylko i pozbyłam go spodni. Spojrzałam w jego oczy, w których skakały iskierki szczęścia i pożądania. Złapał za zapięcie od mojego stanika i spojrzał na mnie pytająco. Kocham to, że mimo wszystko zawszy pyta mnie o zdanie. Kiwnęłam głową, przez co moja górna część bielizny leżała gdzieś wraz z naszymi ubraniami. Byłam teraz półnaga i mimo wszystko wciąż się tego wstydziłam. Przed własnym mężem. Po chwili jednak nie miałam już na sobie kompletnie nic. Zsunęłam bokserki Zayna i mocno go do siebie przyciągnęłam całując. Byłam ich spragniona, mimo, że mam je kiedy tylko chcę. Mulat spojrzał w moje oczy i nawet nie wiem, w którym momencie we mnie wszedł. A nie, czekajcie, wiem. Wtedy kiedy było mi tak kurewsko dobrze. Jeśli tak ma być do końca naszego życia, to ja nie chcę umierać...
-------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam, przepraszam....
Wybaczcie, że tak długo nie dodawałam ale nowy projekt mnie trochę wciągnął i po prostu, już nie mam pomysłu jak to skończyć. Wiem też, że nie umiem pisać łóżkowych scen. W sumie.. to zależy od nastroju, bo nie raz według mnie wychodzą spoko. Tak czy inaczej, mam nadzieję, że wybaczycie mi to i nie zabijecie, za to, że ten rozdział taki krótki i mało się w nim dzieje.
Pozdrawiam :]]
PS. Jak tam zakończenie roku? U mnie super, jestem, że tak powiem z siebie dumna. :DD
- Gotowa? - usłyszałam za sobą, w odbiciu lustra zobaczyłam mojego tatę. Uśmiechnęłam się.
- Oczywiście - odwróciłam się i podałam mu dłoń.
- Wyglądasz przepięknie - uśmiechnął się, na co odpowiedziałam mu tym samym. Wzięłam jeszcze mój bukiet i razem wyszliśmy z budynku. Przed nami rozciągała się biała dróżka, na końcu której był mój ukochany oraz ...uwaga, uwaga... sam Salvador de La Rush. Tak, on właśnie nam go udzieli. Po drodze mijaliśmy nasze rodziny, przyjaciół i wszystkie inne bliskie nam osoby. Przez całą drogę spoglądałam w te czekoladowe tęczówki, które zahipnotyzowały mnie już na początku. Tata przekazał moją dłoń Zaynowi i poklepując go po plecach, chciał dodać mu otuchy. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć... - Kiedy patrzysz na niektóre rzeczy z perspektywy czasu, masz wrażenie, że niektóre mogłyby potoczyć się trochę inaczej. Jednak wtedy poznałbyś tych ludzi, którzy są teraz najważniejsza częścią twojego życia? Zdajesz sobie sprawę, że nie chcesz być taki jak inni, mimo wszystko chcesz się wyróżniać, mimo, że samym swoim istnieniem to robisz. Chcesz aby ktoś pokochał cie takim jakim jesteś i nie zwracał uwagi na twoje przeznaczenie. Tego potrzebuję - miłości i bezwarunkowego oddania. Właśnie to otrzymałam.
- Ja Julia Parker biorę sobie ciebie Zaynie Maliku za męża i ślubuję ci miłość
- Wierność
- Oraz uczciwość małżeńską
- W zdrowiu i chorobie
- W bogactwie i biedzie
- Już na wieki. - patrzyliśmy sobie w oczy i w tym samym momencie powiedzieliśmy:
- Tak
~*~
Pierwszy taniec jako małżeństwo stwierdzam wszem i wobec, że niczym nie różni się od tego normalnego. No może jedynie więcej ludu na ciebie lumpi. Zachichotałam.
- Co? - zapytał rozbawiony.
- Tak właśnie zdałam sobie sprawę, z tego, że ten taniec nie różni się niczym od poprzednich, no może jedynie więcej ludu na nas się gapi. - powiedziałam, na co chłopak się zaśmiał.
- Co prawda to prawda, pani Malik - wyszczerzył się i cmoknął mnie w nos.
- Grabisz sobie panie Malik - zaśmiałam się.
- Oj tam, najwyżej później będę żałował. - ukazał swoje piękne zęby, na co oberwał ode mnie w ramię.
- Jesteś okropny i kto by pomyślał, że właśnie z tobą będę brać ślub - cmoknęłam w powietrzu, nas co chłopak udawał, że go łapie. Całkiem jak dziecko.
Później trafiłam w ręce coraz to innych mężczyzn, którzy musieli zatańczyć z panną młodą. Przynajmniej miałam trochę radochy. Koło 2 zmyliśmy się z Zaynem w celu spędzenia nocy poślubnej. Kiedy dotarliśmy do naszego pokoju zostałam przyparta do ściany. Poczułam usta Zayna na swoich, które z namiętnością i pożądaniem wpijały siew moje. Oddawałam pocałunki z przyjemnością. Kiedy ściągnął mój welon i zabierał się za sukienkę, cicho się śmiałam na jego nieudolne próby ściągnięcia jej. Wreszcie oderwał się ode mnie, na co odwróciłam się do niego plecami, a ten z łatwością zsunął moją suknię w dół. Poczułam przyjemnie pocałunki w okolicach szyi, odchyliłam do tyłu głowę i rozkoszowałam się chwilą. Odwróciłam się do niego przodem mocno wpijając w usta, podniósł mnie za pośladki do góry, tak, że oplotłam jego biodra swoimi nogami. W tym czasie pozbyliśmy się jego marynarki, krawata i koszuli. Budy leżały już gdzieś wraz z innymi naszymi rzeczami. Kierował się w stronę łóżka, na które po chwili mnie położył. Kontynuował składanie pocałunków na moim ciele, począwszy od ust a kończąc na podbrzuszu. Znów powrócił do moich usta, przyciągnęłam go bliżej siebie i pociągnęłam za włosy, na co jęknął mi w usta. Uśmiechnęłam się tylko i pozbyłam go spodni. Spojrzałam w jego oczy, w których skakały iskierki szczęścia i pożądania. Złapał za zapięcie od mojego stanika i spojrzał na mnie pytająco. Kocham to, że mimo wszystko zawszy pyta mnie o zdanie. Kiwnęłam głową, przez co moja górna część bielizny leżała gdzieś wraz z naszymi ubraniami. Byłam teraz półnaga i mimo wszystko wciąż się tego wstydziłam. Przed własnym mężem. Po chwili jednak nie miałam już na sobie kompletnie nic. Zsunęłam bokserki Zayna i mocno go do siebie przyciągnęłam całując. Byłam ich spragniona, mimo, że mam je kiedy tylko chcę. Mulat spojrzał w moje oczy i nawet nie wiem, w którym momencie we mnie wszedł. A nie, czekajcie, wiem. Wtedy kiedy było mi tak kurewsko dobrze. Jeśli tak ma być do końca naszego życia, to ja nie chcę umierać...
-------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam, przepraszam....
Wybaczcie, że tak długo nie dodawałam ale nowy projekt mnie trochę wciągnął i po prostu, już nie mam pomysłu jak to skończyć. Wiem też, że nie umiem pisać łóżkowych scen. W sumie.. to zależy od nastroju, bo nie raz według mnie wychodzą spoko. Tak czy inaczej, mam nadzieję, że wybaczycie mi to i nie zabijecie, za to, że ten rozdział taki krótki i mało się w nim dzieje.
Pozdrawiam :]]
PS. Jak tam zakończenie roku? U mnie super, jestem, że tak powiem z siebie dumna. :DD
WAKACJE
niedziela, 15 czerwca 2014
Zapraszam !!!
Zapraszam na mój nowy projekt, który prowadzę wraz z Z Imagin (wierzycie, że piszę nowe opowiadanie z kimś, kogo opowiadania uwielbiam? :DD ) :
Subskrybuj:
Posty (Atom)